Wbrew propagandowemu "zadęciu" w telewizji publicznej i w wypowiedziach
rządowych propagandystów - wizyta prezydenta Rosji w Polsce nie stała
się żadnym "przełomem": przeciwnie, można raczej mówić o swoistej
kontynuacji stosunków obecnych władz polskich, postkomunistycznej
proweniencji, z obecnymi władzami rosyjskimi, proweniencji KGB-owskiej.
Nie została zatem rozwiązana jedna z pilniejszych spraw
gospodarczych: dostaw rosyjskiego gazu dla Polski na niekorzystnych
dla Polski warunkach. Nie została też rozwiązana sprawa ożywienia
polsko-rosyjskiego handlu; wprawdzie zapowiedziano w tej sprawie
dalsze rozmowy, ale pominięto zupełnie temat podstawowy: wysokich
ceł, jakimi Rosja obkłada polski eksport, przez co staje się on nieopłacalny.
Dokonane uzgodnienia wskazują raczej, że Rosja udzieli pewnych przywilejów
niektórym tylko przedsiębiorcom polskim - można domyślać się, że
wskaże ich rządząca koalicja postkomunistyczna... Czyżby zatem z
owych "gwarancji rządowych" na handel z Rosją skorzystać mieli tylko "
nomenklaturowi kapitaliści", tworzący ekonomiczne zaplecze SLD? Wiele
na to właśnie wskazuje.
Kwaśniewski i Miller nie zdobyli się na podniesienie
jakże ważnej dla Polaków sprawy: odszkodowań za polskie majątki utracone
w wyniku sowieckiej agresji na Polskę w 1939 r. i aneksję terytorium
polskiego, jak również za pracę niewolniczą i inne represje, jakie
dotknęły Polaków pod sowiecką okupacją. Bez zmrużenia oka przyjęli
rosyjską, skandaliczną "ofertę", by Polacy - i to ewentualnie! -
mogli skorzystać z odszkodowań "za represje stalinowskie" wg rosyjskiego
prawa. Co gorsza - Kwaśniewski, reprezentując zupełnie niepolski
punkt widzenia, podzielił opinię Putina, jakoby niemiecki narodowy
socjalizm był czymś gorszym od sowieckiego komunizmu! Taki punkt
widzenia lansują niektóre środowiska żydowskie.
Wizyta Putina w Warszawie nie tylko zatem nie była żadnym
politycznym przełomem, ale pozostawiła dziwnie dwuznaczne wrażenie:
jakby pod politurą demokracji tam i tu odtwarzały się dwie zależności.
Ale czy może być inaczej, gdy nasi socjaldemokraci to wczorajsi komuniści,
a prezydent Putin i jego polityczne zaplecze to byli funkcjonariusze
KGB?... To chyba jeszcze nie ta "zmiana warty", która umożliwiłaby
pożądany przełom.
Pomóż w rozwoju naszego portalu