Reklama

Zdrowie

4 lutego - światowy dzień walki z rakiem

Wiedzieć, co jest ważne

Gdy była w liceum, zachorowała na złośliwy nowotwór piersi. Dziś jest architektem, żoną i matką. Zajmuje się projektowaniem wnętrz i mody. Wiedzę na te tematy przekazuje studentom krakowskich szkół artystycznych

Niedziela małopolska 6/2012

[ TEMATY ]

rak

choroba

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

O Bogusławie, mieszkającej w Modlniczce k. Krakowa, po raz pierwszy usłyszałam prawie 2 lata temu. Grażyna Korzeniowska, prezes krakowskiego Towarzystwa „Amazonek”, opowiadała mi o kobietach, które pokonały nowotwór piersi, które po mastektomii i leczeniu wracają do normalnego życia, udowadniając, że jest to możliwe. Ponieważ ludzie często nie chcą mówić o takich przeżyciach, więc pełna obaw zadzwoniłam do Bogusławy Nastaborskiej-Lisowskiej. Mój niepokój okazał się niepotrzebny. Pani architekt opowiedziała o trudnym doświadczeniu życiowym:

- Mogę powiedzieć, że lubię to, co robię, i robię to, co lubię. Mam od 32 lat tego samego męża, jestem mamą 30-letniej córki. Wszyscy jesteśmy architektami, podobnie jak mój ojciec. W życiu zawodowym żadnej pracy się nie boję, żadnych wyzwań nie unikam. Staram się aktywnie wypoczywać, lubię jeździć na nartach, podróżować oraz spacerować z psem.

Podziel się cytatem

Reklama

Rak to był wyrok

Zachorowałam, gdy miałam 17 lat. Byłam uczennicą III klasy liceum, aktywną harcerką. Nagle poczułam, że coś mi przeszkadza, gdy biegam w czasie gimnastyki. Wyczułam guzek w piersi. Zawsze miałam bardzo dobry kontakt z rodzicami, więc od razu im o tym powiedziałam. Zareagowali natychmiast. Pobrano mi wycinek. Okazało się, że to nowotwór złośliwy, a wtedy rak to był wyrok. To spadło na mnie i na moich rodziców jak grom z jasnego nieba. Oni nie wiedzieli, jak mi tę wiadomość przekazać. Powiedziały mi lekarki w instytucie, gdy poszłam odebrać wyniki. Od razu zaznaczyłam, że chcę poznać całą prawdę. Więc one mnie poinformowały i się rozpłakały. Ja nie. Powiedziałam sobie, że nie mogę. Postanowiłam, że muszę się trzymać dla rodziców. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. 1 czerwca, w Dzień Dziecka, operacja, amputacja piersi. I wie pani, co wtedy było dla mnie najważniejsze? Czy będę mogła nosić kostium kąpielowy. Proszę pamiętać, miałam 17 lat. Planowałam wyjazd na obóz harcerski.
Czy się buntowałam? O tak, miałam wielkie pretensje do Pana Boga. W tym wszystkim bardzo mi pomógł przychodzący do chorych w instytucie ojciec kapucyn. On do mnie trafił w taki zwyczajny, ludzki sposób, bez górnolotnych słów. Kapucyni, niosący pomoc duchową chorym w instytucie, to ludzie pełni oddania. Mają bardzo dobry wpływ na pacjentów, potrafią świetnie nawiązywać kontakt z chorymi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Nikt się nie zorientował

Fakt utraty piersi nie przeszkodził mi w życiu. Nadal jeździłam na obozy harcerskie i żyłam tak samo, jak moi rówieśnicy. Nikt się nigdy nie zorientował, że mam sztuczną pierś. To znaczy ci, z którymi byłam zaprzyjaźniona, wiedzieli. Inni nie zauważali. Tak umiejętnie to maskowałam. W tym wszystkim miałam szczęście, bo mieszkający poza granicami Polski bracia mamy mnie wsparli i po operacji nie tylko zaprosili na niezwykłą wycieczkę po Szkocji i Anglii, ale jeszcze ufundowali wspaniałą protezę piersi. Wtedy między protezą kupioną w Szkocji a tą polską była przepaść nieprawdopodobna. Jak między maluchem i mercedesem. Po chorobie zdałam maturę, następnie egzaminy na studia. Dostałam się na architekturę. Na czwartym roku studiów wyjechałam na stypendium do USA. Potem wyszłam za mąż, urodziłam córkę, którą przez rok karmiłam piersią.
Pamiętam, że gdy czekała mnie operacja, to najbardziej chciałam poznać kogoś, kto żyje ileś tam lat po mastektomii. Wtedy takiej możliwości nie było. Więc, gdy pojawił się ruch amazonek, szybko się w to zaangażowałam. Chciałam pomagać chorym. Dawać im nadzieję swoim przykładem. Chociaż ostatnio mniej się angażuję w działalność stowarzyszenia, bo jestem potrzebna moim bliskim i to im staram się dać wsparcie.

Poklepywanie nie pomoże

Czasem ktoś pyta, jak się zachować wobec osoby chorej. Najważniejsze to wysłuchać. Jeżeli ktoś mówi o problemach, to znaczy, że chce nam to przekazać i że uważa, iż jesteśmy godni zaufania. Bo tego nie opowiada się osobie przypadkowej. Więc trzeba wysłuchać i zapewnić o chęci pomocy. Nic tak nie denerwuje, jak poklepanie po plecach i powiedzenie, że będzie dobrze.
Jaka jest recepta na powrót do normalności po chorobie? Na pewno aktywny tryb życia. Chociaż wtedy, gdy chorowałam, lekarze przekonywali, że najlepiej od razu iść na rentę. Narty? Obóz harcerski? Absolutnie! Ale się nie dałam. Nie ma nic gorszego, jak zamknąć się, skupić się tylko na sobie i oczekiwać, żeby wszyscy cierpieli razem ze mną.
Pyta pani, na ile choroba wpłynęła na moje życie. Na pewno zmieniłam podejście do niego. Pojawiła się nowa gradacja ważności. Dla mnie duperele nie mają żadnego znaczenia. Z kolei mój mąż zawsze przywiązywał uwagę do drobiazgów. Pamiętam, jak wyszedł po operacji ze szpitala i powiedział: „Wiesz, dopiero teraz zrozumiałem twoje nastawienie do życia”. Bo jak się przeżyje taką chorobę, to się już wie, co jest ważne. Mam powiedzieć, co jest ważne? Na pewno rodzina, miłość, przyjaciele, dobre relacje, a także świadomość, że są ludzie, na których można liczyć. I jeszcze zadowolenie z pracy, i możliwość działania również na rzecz innych.

2012-12-31 00:00

Ocena: +5 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wrażliwość i siła

Niedziela toruńska 10/2020, str. I

[ TEMATY ]

kobiecość

choroba

nowotwór

Archiwum autorki

Akceptacja zmian prowadzi do szczęścia

Akceptacja zmian prowadzi do szczęścia

Kobiecość niewątpliwie jest zadaniem. Jest w nas pragnienie, aby ją coraz bardziej odkrywać, czerpać z niej, zachwycać się nią, obdarowywać nią innych. Bez względu na to, jaką trudną ma się za sobą przeszłość, zawsze można zacząć od nowa.

Choroba nowotworowa wprowadziła całkiem spory zamęt do mojego życia, a leczenie, któremu się poddałam, spowodowało bardzo wiele zmian w moim ciele. Pozbawiła mnie tzw. atrybutu kobiecości. Dałam sobie czas na zaakceptowanie tych zmian, chociaż nie było łatwo, ale wtedy zmieniło się moje przekonanie o kobiecości w obliczu choroby. Spojrzałam na zabieg chirurgiczny jako na leczenie, które usunęło z mojego organizmu chorobę. Nie postrzegałam tego wyłącznie w kategoriach straty. Oswoiłam się powoli ze swoim ciałem. Byłam już żoną, mamą dwójki dzieci. Macierzyństwo mnie wzbogaciło w całym tym cierpieniu. Wychowywanie dzieci dało mi wtedy niebywały zasób energii życiowej, która była niezbędna w walce o zdrowie. Ważnym aspektem w odnajdywaniu kobiecości w chorobie było dla mnie również wsparcie męża. Kiedy kobieta widzi, że jest nadal atrakcyjna dla swojego partnera, łatwiej jej zaakceptować zmiany, które zaszły w jej ciele. Każda z nas przeżywa to indywidualnie.

CZYTAJ DALEJ

Dzieci przywitały obraz Matki Bożej w Praszce

2024-05-01 15:12

[ TEMATY ]

peregrynacja

Praszka

parafia Wniebowzięcia NMP

nawiedzenie Obrazu Matki Bożej

Karol Porwich / Niedziela

Matka Boża Jasnogórska na szlaku peregrynacji 30 kwietnia nawiedziła parafię Wniebowzięcia NMP w Praszce. Księża i wierni powitali obraz na rynku pod klasztorem sióstr Felicjanek.

Specjalny program, przygotowany przez dzieci z Niepublicznego Przedszkola prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Felicjanek w Praszce, uświetnił przyjazd jasnogórskiej ikony. Po uroczystym powitaniu, w procesji, uczestnicy udali się do kościoła, gdzie Mszę św. koncelebrowaną odprawił bp Andrzej Przybylski. Biskup w rozmowie z Niedzielą podkreślił, że Maryja chce doglądać swoje dzieci.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 2.): No to trudno

2024-05-01 20:20

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Co zrobić, jeśli w ogóle nie czuję Maryi? Albo relacja z Nią jest dla mnie trudna bądź po prostu obojętna? Zapraszamy na drugi odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski mówi o możliwych trudnościach w relacji z Maryją oraz o tym, jak je pokonać.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję