Dolnośląski Hufiec Harcerzy "Zachód" powstał w pierwszych dniach
czerwca 1999 r., niemal w tym samym czasie, gdy Ojciec Święty w Toruniu
wyniósł na ołtarze ks. phm. Stefana Wincentego Frelichowskiego. Odczuliśmy
to szczególnie, że właśnie jego postać powinna nam patronować we
wszystkich naszych harcerskich poczynaniach. Kiedy więc rok później
zastanawialiśmy się, kto ma być naszym patronem, niemal jednogłośnie
wszyscy orzekli, że nikt inny jak tylko bł. ks. Wincenty Frelichowski,
tym bardziej, że jego osobowość szczególnie duży wpływ miała i ma
na instruktorów i harcerzy. Jeżeli jest patron, to i powinien być
sztandar. Otwartej Kampanii "Bohater" towarzyszyły działania w celu
zebrania funduszy na sztandar oraz zabiegi wokół jego uszycia. Zgodziła
się to uczynić zaprzyjaźniona z harcerzami osoba, wielokrotnie uczestnicząca
w obozach harcerskich i wydarzeniach naszego hufca p. Lena Załęska.
Prace nad sztandarem oraz Kampania "Bohater" trwały dwa lata. Rok
temu pojawił się wśród instruktorów pomysł, aby sztandar poświęcił
Ojciec Święty, gdyż to on wyniósł na ołtarze naszego Patrona. Stało
się to tym bardziej możliwe, że do Rzymu został wysłany na studia
nasz dotychczasowy kapelan Hufca, ks. phm. Mariusz Majewski, który
mógł nam pomóc na miejscu zorganizować spotkanie z Ojcem Świętym.
Nawiązałem też kontakt z byłym instruktorem ZHR ks. pwd. Bernardem
Witkiem - salwatorianinem, który obecnie pracuje pod Rzymem w parafii
w Ornaro. Zgodził się udzielić nam noclegu.
Zaczęły się przygotowania. Trzeba zatem było organizować
grupę, w skład której weszły oprócz harcerzy także osoby zaprzyjaźnione
i rodzice. W sumie pojechało 26 harcerzy i harcerek w tym z Legnicy
18, z Głogowa 2, z Lubina 1, z Wałbrzycha - 2, ze Świebodzic - 2,
ze Strzegomia - 1. Ponadto pojechało z nami jeszcze 18 osób zaprzyjaźnionych.
Kilka tygodni przed wyjazdem okazało się, że w tym samym terminie
organizowana jest Pielgrzymka Narodowa Polaków do Rzymu z racji 10.
rocznicy powstania nowych diecezji w Polsce, w tym i diecezji legnickiej.
W związku z tym udałem się do bp. Tadeusza Rybaka z prośbą o możliwość
dołączenia się naszej grupy do pielgrzymki diecezjalnej. Ksiądz Biskup
ucieszył się i oczywiście zgodził, by harcerze wzięli udział w uroczystościach
w Rzymie. Obiecywał także, że postara się, aby Papież osobiście pobłogosławił
sztandar. Pełni dobrych myśli szykowaliśmy się do wyjazdu.
Reklama
Wyjeżdżamy...
7 marca br. wszyscy zjechali do Legnicy, do kościoła pw. Podwyższenia
Krzyża Świętego, gdzie została odprawiona Msza św. na rozpoczęcie
pielgrzymki. Na początku uroczyście otworzona została skrzynia, w
której znajdował się sztandar, po raz pierwszy w tym momencie pokazany
publicznie. Na jednej stronie sztandaru widnieje wizerunek ks. Stefana
Wincentego Frelichowskiego, na drugiej Krzyż Harcerski z napisem
dotyczącym Hufca i organizacji. Myśl biegła ku Ojcu Świętemu i bł.
Wincentemu. Te dwie postaci łączyły nas w tej pielgrzymce i dla nich
jechaliśmy do Rzymu. Prośba do Boga o opiekę nad wszystkimi pielgrzymami
płynęła przed Boga tron. Ruszyliśmy w daleką drogę. Przed nami ponad
1600 km. Żegnaliśmy bliskich i znajomych, obiecując modlitwę. Liczyliśmy
też, że zobaczą nas w telewizji podczas spotkania z Ojcem Świętym.
Następnego dnia przybyliśmy do Wenecji. Dotarliśmy na
plac św. Marka. Setki gołębi fruwało po całym placu. Za chwilę byliśmy
już w katedrze św. Marka zdobionej dziełami sztuki, złotem, drogocennymi
kamieniami. Tu widać dawną świetność Wenecji. Niezwykły ołtarz odwrócony
tyłem do wejścia, cały ze złota zachwyca pięknem. Tylko posadzka
bardzo nierówna - ślady rokrocznego zalewania katedry przez morską
wodę. Trochę śmieszył nas widok wenecjan chodzących w futrach, gdy
na dworze blisko 200C. My porozbierani, w samych koszulkach, bo przecież
przyjechaliśmy z dalekiej północy. Wracaliśmy do autobusu wąskimi
uliczkami, nad licznymi kanałami, z których jednak unosi się nieco
przykry zapach. To życie tutaj jest tak inne od naszego. Nogi już
mocno bolały, gdy dotarliśmy wreszcie do autokaru. Ruszyliśmy dalej
na południe. Przed nami jeszcze 500 km. Do Ornaro dotarliśmy późnym
wieczorem. Ks. Bernard czekał już na nas, by popilotować autokar
wąskimi drogami do małej wioski położonej na zboczach Apenin. W końcu
trzeba było iść spać, bo rano wyruszaliśmy do Rzymu na spotkanie
z Ojcem Świętym.
Rzym
Wczesnym rankiem zrywaliśmy się do wyjazdu. Do Rzymu jest ponad
godzinę drogi autokarem, a potem trzeba jeszcze dotrzeć metrem albo
pociągiem. Zrezygnowaliśmy z dźwigania skrzyni od sztandaru. Jest
zbyt ciężka i nieporęczna. Wzięliśmy drzewce, sztandar, lilijkę i
szarfy pocztu sztandarowego. Na 11.30 zaplanowane było spotkanie
z Ojcem Świętym w Auli Pawła VI. Gdy dotarliśmy na Plac św. Piotra,
długa kolejka Polaków stała do bramek kontrolnych, gdzie sprawdzano,
czy nie mamy jakichś metalowych przedmiotów. Skręciliśmy drzewce,
zawiesiliśmy przy nim sztandar. I tylko niepewność, czy nas wpuszczą?
Pierwsza linia włoskich policjantów. Każą zostawić sztandar. Zaczynamy
przekonywać, że ma być poświęcony przez Ojca Świętego. W końcu zgadzają
się nas wpuścić. Patrzę z niepokojem na zegarek. Jest już 11.00.
Niewiele zostało czasu. Gdy weszliśmy całą grupą do holu, przed aulą
kolejni policjanci zdecydowanie zakazują wniesienia drzewca do auli.
Próbujemy wszelkich sposobów. Jak to, zostawić tu część sztandaru?
Jednak wysiłki zdają się na nic. Odczepiamy sztandar od drzewca.
Do środka udaje się wziąć także mosiężną złotą lilijkę ZHR-owską.
Gdy weszliśmy do auli, okazało się, że nie ma już szans
na podejście bliżej do miejsca, gdzie są biskupi. Widzę księży z
naszej diecezji, ale nie potrafią niestety nam pomóc. Stanęliśmy
z tyłu. Harcerze z pocztu sztandarowego wysoko trzymają w wyciągniętych
rękach nasz sztandar z wizerunkiem bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego.
Rozpoczyna się uroczyste spotkanie Pielgrzymki Narodowej. Ksiądz
Prymas mówi o okoliczności tego spotkania, o 10. rocznicy powstania
nowych diecezji w Polsce, nawiązując do wydarzeń sprzed tysiąca lat
i zjazdu gnieźnieńskiego. Potem Ojciec Święty mówi o odpowiedzialności
Kościoła za program duszpasterski wśród wiernych, o pochyleniu się
duszpasterzy nad powierzonymi sobie ludźmi, o odpowiedzialności za
nich, za ich właściwe prowadzenie do Chrystusa. Po przemówieniu Ojciec
Święty udziela wszystkim uroczystego błogosławieństwa. W tym momencie
dokonuje poświęcenia naszego sztandaru. Następnie do fotela papieskiego
podchodzą biskupi, księża, delegacje z poszczególnych diecezji. Z
sali płynie śpiew pieśni religijnych. W pewnym momencie, gdy zalega
cisza, zaczynamy śpiewać ile tylko każdy ma sił Modlitwę Harcerską.
Wszystkie twarze zwracają się ku naszej grupce, kamery telewizyjne
wędrują na nas. Przynajmniej w ten sposób chcieliśmy zaznaczyć przed
Ojcem Świętym, że też tu jesteśmy, że podczas tej Pielgrzymki Narodowej
Polaków do Rzymu harcerzy z ZHR-u nie zabrakło.
Ojciec Święty powoli opuszcza salę. Staramy się być jak
najbliżej niego, tuż za barierką oddzielającą większość pielgrzymów
od biskupów. Zobaczyli nas i nasi biskupi legniccy. Uśmiechnęli się
do nas i skierowali się ku wyjściu z auli, by na Placu św. Piotra
zrobić wraz z pielgrzymami z diecezji pamiątkowe zdjęcie.
Pogoda nie była tego dnia najlepsza. Deszcz siąpił, było
dosyć chłodno. Po wspólnym zdjęciu mieliśmy trochę czasu. Można było
zobaczyć Bazylikę św. Piotra. Starałem się harcerzom przybliżyć historię
tego miejsca, pokazać piękno i wielkość Watykanu. Chyba nie wszyscy
jeszcze potrafili to zrozumieć. Zresztą i liczba zwiedzających mocno
w tym przeszkadzała.
Dopiero w następnych Bazylikach mogliśmy znależć nieco
spokoju na modlitwę, spotkanie z Bogiem. Po Bazylice św. Piotra pojechaliśmy
do Bazyliki św. Jana na Lateranie. Harcerze mieli jednak bardzo mało
czasu, gdyż o 15.30 już byli umówieni z ks. phm. Mariuszem Majewskim
w Bazylice św. Piotra. Mieli wejść w skład asysty ministranckiej
podczas uroczystej Mszy św. odprawianej w Bazylice na Watykanie przez
Episkopat Polski na czele z Księdzem Prymasem kard. Józefem Glempem.
Pozostali zwiedzali Lateran a potem "Święte Schody". Trochę martwiłem
się, że na "Schodach", po których szło się na kolanach, zrobił się
zator spowodowany przez bardzo pobożną grupkę ludzi, a czasu do rozpoczęcia
Mszy św. dla Polaków było coraz mniej. W końcu ruszyliśmy na Watykan.
W zakrystii wszyscy biskupi i księża byli już gotowi.
Na czele procesji stanęli w asyście harcerze z ZHR-u. Okazało się,
że w asyście byli tylko nasi harcerze. Służyli koncertowo prowadzeni
przez ks. Mariusza, jako głównego ceremoniarza. Zresztą przecież
wszyscy oni w swoich parafiach są ministrantami i lektorami. Tu w
mundurach harcerskich pełnili wszystkie funkcje liturgiczne wśród
kardynałów i biskupów. Byłem z nich dumny, gdy stojąc wśród księży (
obok mnie ks. Dariusz Stańczyk - kapelan ZHP na Litwie), mogłem widzieć
ich bezbłędną służbę liturgiczną. Kazanie wygłosił abp Józef Michalik.
W pewnym momencie zobaczyłem obok ołtarza nasz sztandar. Jakim cudem
się tu znalazł? Przecież u wejścia do Bazyliki stały liczne szeregi
włoskich policjantów. Okazało się później, że nasza tłumaczka umiejętnie
wyjaśniła im, że: "ten sztandar poświęcił Ojciec Święty, a teraz
w bazylice harcerze służą do Mszy św. Księdzu Prymasowi i polskim
biskupom, i ten sztandar musi tam być z nimi". O dziwo te słowa przekonały
i najmłodsi z harcerzy stanęli dumnie w poczcie sztandarowym obok
ołtarza.
Po Mszy św. podchodziło do harcerzy wielu biskupów, dziękując
im i podziwiając ich służbę ministrancką. Wychodząc z Bazyliki spotkaliśmy
krajowego opiekuna duszpasterstwa harcerzy - bp. Sławoja Leszka Głodzia.
Razem z nim szedł także bp Stefan Regmunt - sufragan legnicki. Poprosiliśmy
obu o zdjęcie przy naszym sztandarze. We wspaniałych nastrojach wracaliśmy
wszyscy do Ornaro na nasz nocleg. Ten dzień był tak niezwykły i tak
bogaty w przeżycia.
CDN
Pomóż w rozwoju naszego portalu