Gustaw Herling-Grudziński jest twórcą, którego los nigdy nie
rozpieszczał. Aresztowany w 1939 r., znalazł się w sowieckich więzieniach,
a następnie w łagrze pod Archangielskiem, w którym przebywał do 1942
r. W znanej dzisiaj większości rodaków książce Inny świat opisał
nie tylko proces degradacji człowieczeństwa, jaki odbywał się w sowieckim
systemie więzienno-łagrowym, ale także pokazał sowiecki totalitaryzm
oparty na przemocy, zniewoleniu i kłamstwie. Po wojnie tworzył na
emigracji, a jego twórczość znali tylko nieliczni.
Gdy przed 11 laty Polska odzyskała niepodległość, odzyskała
swojego pisarza. Inny świat wszedł do kanonu lektur szkolnych. Młodzież
czyta tę książkę z wielkim przejęciem. Jest dla niej nie tylko lekcją
najnowszej historii, ale także lekcją niezłomnych wartości, jakie
pisarz wyznawał. Stał się dla wielu Polaków autorytetem moralnym.
Na krótko przed śmiercią pisarza, odwiedziły go w Neapolu
dziennikarki Gazety Wyborczej. Przeprowadziły z nim rozmowę, po publikacji
której Gustaw Herling-Grudziński zamieścił w Życiu z 25 maja br.
oświadczenie. Czytamy tam m.in.: Popełniłem błąd, godząc się na ten
wywiad. (...) Przyjechały dwie panie śledcze wysłane do mnie przez
instytucję, którą mógłbym nazwać jedynie świeckim, progresywnym urzędem,
na którego czele stoi Adam Michnik. (...) Chodziło o pomieszanie
w świadomości czytelników czystych postaci z naszej nieodległej przeszłości
z postaciami marnymi i nieczystymi. Ten plan polega na próbie przekonania
wszystkich, że Herbert, który wydawał się nam czysty, był zaplątany
w brudne sprawy. (...) Kiedy wiele lat temu poznałem Herberta (...)
zrozumiałem, że mam do czynienia z człowiekiem czystym, wiernym swoim
opcjom politycznym, narodowym, artystycznym i filozoficznym. I nigdy
nie zmieniłem o nim zdania. (...) Niewiele możemy zrobić wobec manipulacji.
Ale możemy przynajmniej bronić tej cząstki prawdy, jaką znamy, jaką
zbadaliśmy, jaką przekazujemy w swoim świadectwie. (...) Powinienem
był odpowiedzieć paniom śledczym: Odpieprzcie się od Herberta! To
jest wszystko, co chciałem powiedzieć.
Nakład Gazety Wyborczej przewyższa znacznie nakład Życia.
Mniej czytelników zapoznało się z oświadczeniem pisarza niż ze zmanipulowanym
wywiadem. Za jednym podejściem udało się panu Michnikowi zbrukać
dobre imię dwóch wielkich polskich pisarzy.
Jakby tego było jeszcze mało - jak podaje Rzeczpospolita
z 26 lipca br. - na rynku w Kazimierzu Dolnym zbierano podpisy pod
kandydaturą na prezydenta nieżyjącego już Herlinga-Grudzińskiego.
To taki żart dla programu z ukrytą kamerą. Jak się okazało, "pomysłodawcą
tej zabawy" był tygodnik NIE. Cel zabawy? Jak twierdzi zastępca redaktora
naczelnego NIE - chodziło o pokazanie, że Polacy nie znają polityków,
na których oddają swoje głosy.
Może nie powinno dziwić, że właśnie Herlinga-Grudzińskiego,
nawet po śmierci, atakuje wszechobecny Zły? Prawda i niezłomność
w jej wyznawaniu są niebezpieczne dla niektórych środowisk w Polsce.
Jak powiedział pisarz tuż przed śmiercią, bo w końcu maja br. - "...wiek XX, wiek totalitaryzmów, był wiekiem niezwykle intensywnej
obecności zła. Sądzę, że te potworne ustroje przyczyniły się także
do dzisiejszego wybuchu zła w sferze prywatnej. Po doświadczeniu
nazizmu, sowietyzmu przyzwyczailiśmy się już do myśli, że wszystko
można, że człowiek w każdej chwili zdolny jest do najgorszych rzeczy".
Pomóż w rozwoju naszego portalu