Polityka rodzinna w Niemczech
W związanym z orientacją chrześcijańsko-demokratyczną tygodniku
Rheinischer Merkur ukazał się w numerze 14. z kwietnia br. artykuł
Michaela Mertesa pt. Matki i ojcowie pragną sprawiedliwości. Autor
zwraca w nim uwagę na sytuację istniejącą od pewnego czasu w Republice
Federalnej, a polegającą na tym, że rodziny z dziećmi są praktycznie
dyskryminowane przez system gospodarczy i przez państwo. Jego zdaniem,
jest to skutek faktu, iż modelem rodziny faworyzowanym przez państwową
politykę podatkową i socjalną jest "rodzina" jedno- lub dwuosobowa,
dobrze widziana także przez modną obecnie "kulturę wiodącą" (Leitkultur). Partie polityczne nie są zainteresowane zmianą tego stanu rzeczy
i w coraz mniejszym stopniu odwołują się do wyborców żyjących w rodzinach
wielodzietnych, ponieważ ta kategoria społeczna w ostatnich czasach
szybko się zmniejsza i tym samym nie zapewnia sukcesów wyborczych.
Doszło do tego, że do decyzji państwowych określających
wysokość obowiązkowych składek na tzw. socjalne ubezpieczenie opiekuńcze
musiał wtrącić się Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe (
w Niemczech niektóre instytucje ogólnopaństwowe mają swoje siedziby
poza stolicą państwa). Orzekł on, że w imię konstytucyjnej równości
obywateli składki te, płacone dotąd na równi przez osoby samotne,
rodziny bezdzietne i rodziny wielodzietne, muszą zostać tak zróżnicowane,
aby rodziny ponoszące większe wydatki na utrzymanie i wychowanie
liczniejszego potomstwa płaciły te składki w wymiarze zmniejszonym.
Będzie to jednak mogło nastąpić dopiero od 2005 roku.
W dalszej części artykułu autor zwraca uwagę na fakt,
iż również rządząca poprzednio koalicja CDU i liberalnej FDP prowadziła
podobną politykę antyrodzinną. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego
wprowadzające pewną poprawę w tej dziedzinie nie powinno być jednak
dla obecnych rządów socjaldemokratów i "zielonych" jakimś tytułem
do chwały, ponieważ nie wyszło z ich inicjatywy. Co gorsza, kanclerz
Schroader niedawno w jednym ze swoich publicznych wystąpień wypowiedział
się przeciw "państwowym premiom dla rodziców", dodając przy tym,
że jest "rzeczą nienowoczesną ograniczanie roli kobiety do funkcji
matki i gospodyni domowej".
W ostatnich zdaniach swego artykułu Michael Mertes stwierdza: "
Matki i ojcowie nie chcą premii. Chcą sprawiedliwości!".
Co to jest Falun Gong?
W ostatnich czasach dość często napotykamy wiadomości o rozwijającym
się w Chinach ruchu pod nazwą Falun Gong. Jest on przedstawiany jako
orientacja o charakterze na poły religijnym, nawiązująca w nowoczesny
jakoby sposób do głównych chińskich tradycji duchowych: konfucjanizmu,
buddyzmu i taoizmu. Wiadomo też, że zwolennicy tego ruchu, których
liczba stale rośnie, są prześladowani przez chińskie władze komunistyczne.
W amerykańskim tygodniku informacyjnym Newsweek, czytanym
na całym świecie i stosunkowo łatwym do nabycia (lecz drogim) również
w Polsce, ukazał się w numerze z 30 marca br. artykuł znanej w Ameryce
pisarki i lekarki pochodzenia chińskiego, Adeline Yen Mah, rozprawiający
się dość radykalnie z pozytywnym mitem narosłym w świecie zachodnim
wokół ruchu Falun Gong. Autorka zapoznała się w oryginale z głównym
dziełem twórcy ruchu, Li Hong-Zhi, pod tytułem Obracając koło prawa
i wyraża swoje głębokie rozczarowanie wobec zawartych w nim myśli
i wyobrażeń, stanowiących treść "nauki" Falun Gong. Oparte są one
na całkowicie dowolnych fantasmagoriach jej twórcy, nie mających
żadnego odniesienia do rzeczywistości.
Twierdzi on na przykład, że mikroby i wirusy nie mają
związku z chorobami. Choroby, według niego, biorą się stąd, że ludzie
dotknięci nimi, kiedyś w przeszłości rozwijali w sobie złe pragnienia,
które z czasem mszczą się na nich w ten sposób. Li Hong-Zhi przypisuje
także przedmiotom nieożywionym, jak kamienie i drewno, właściwości
moralne. Unoszące się w powietrzu maleńkie cząstki, a także ziemia,
metale i wszystkie przedmioty materialne zawierają w sobie - jak
naucza - specjalne właściwości, takie jak prawda, życzliwość i tolerancja.
Osobom, które stają się wyznawcami jego nauki, Li Hong-Zhi obiecuje
wprawienie w ich wnętrzności specjalnego "koła prawa", które będzie
się wiecznie obracało i będzie chroniło swego posiadacza przed wszelkim
złem. Ponadto sam Li uważa, że jego własne ciało ma cudowne właściwości,
polegające na tym, że jest ono w stanie zapewnić wszystkim wyznawcom
Falun Gong opiekę przez całe życie, gdziekolwiek by się znajdowali.
Autorka artykułu przypomina na koniec, że w długich dziejach
Chin co pewien czas pojawiali się twórcy nowych kultów, którzy znajdowali
licznych zwolenników i niejednokrotnie doprowadzali nawet do powstań
i rozruchów. Było tak w II, IV i XVIII wieku; także XIX-wieczne powstanie
tajpingów miało swoje podłoże kultowe. W obecnych Chinach, gdzie
rządy komunistyczne propagują oficjalny ateizm, ruch Falun Gong wydaje
się być przede wszystkim wyrazem poszukiwania wartości duchowych,
których nie daje urzędowa indoktrynacja. Nie ma więc nic dziwnego
w tym, że komuniści zwalczają ruch, który uważają za zagrożenie dla
siebie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu