Po raz pierwszy od ponad pół wieku większość Amerykanów doszła
do przekonania, że religia odgrywa ważną rolę w życiu publicznym.
John Rossomando z Christian Science Monitor uważa, że ta zmiana jest "
nagła i dramatyczna". Od początku 2001 r. podwoiła się liczba Amerykanów,
którzy twierdzą, że religia zajmuje ważne miejsce w społeczeństwie.
Jeszcze w marcu takich Amerykanów było zaledwie 37%, a do listopada
już 78%. Tak wielki skok przypisuje się, przynajmniej częściowo,
wydarzeniom z 11 września 2001 r. i dalszym niepokojom. Taki pogląd
podzielają zarówno demografowie, jak i duszpasterze różnych grup
religijnych. Te same badania wykazały, że 73% odrzuca pogląd ewangelicznych
kaznodziejów, że terrorystyczne ataki są znakiem, iż Bóg już nie
strzeże Stanów Zjednoczonych. Tak mianowicie sądzi jedynie 53% samych
chrześcijan ewangelicznych.
"Poszerzenie się wpływu religii jest bardziej widoczne,
bardziej różnorodne, bardziej pożądane" - twierdzi dr Charles Haynes
z Ośrodka Wolności Forum Pierwszej Poprawki do Konstytucji, który
dotychczas czuwał nad tym, by religia raczej nie "panoszyła się"
w życiu publicznym.
Niektórzy uważają, że przyczyną tego skoku jest odrodzenie
zainteresowań bardziej znaczącymi kwestiami życia, potrzeba głębszych
perspektyw, które by przyświecały i przewodziły Ameryce w najbliższym
czasie. Inni twierdzą, że ich kraj wkroczył w nową erę, gdy religia
nie jest już postrzegana jako sprawa prywatna, lecz jako bardzo ważny
czynnik życia publicznego. "Jest to cicha rewolucja, która kształtowała
się od lat osiemdziesiątych, ale obecna prezydentura ten trend przyspieszyła"
- sugeruje wspomniany dr Haynes. Prawdopodobnie dzieje się to pod
wpływem TV ukazującej duchownych różnych wyznań i religii w kontekście
ważkich wydarzeń życia publicznego. Zasadniczą rolę odgrywa tu udokumentowany
udział wyznawców religii, a zwłaszcza posługiwanie się racjami religijnymi
w kontrowersjach na temat kary śmierci, aborcji, embrionów, komórek
macierzystych, klonowania człowieka itp.
Zdumiewające jest przy tym to, że równocześnie Amerykanie
wykazali wzrost szacunku dla islamu (z 45% w marcu do 59% obecnie)
. Jedynie 17% żywi negatywną postawę wobec tej religii.
Z drugiej strony ludzie jeszcze nie za bardzo zmienili
swe osobiste życie, jakkolwiek Richard Land, przewodniczący Komisji
ds. Etyki i Wolności Religijnej Południowej Konwencji Baptystycznej,
podczas ostatnich podróży po kraju stwierdził, że "ludzie mówią bardziej
otwarcie na tematy religijne i przekonują się, że inni żywią takie
same zainteresowania".
Dochodzi do tego, że Amerykański Związek Wolności Religijnych (
ACLU), który przez długi czas był przeciwnikiem symboli religijnych,
bronił praw więźniów do wysyłki kartek na Boże Narodzenie do swoich
rodzin i przyjaciół. Okazuje się, że władze więzienne z Massachusetts
nie chciały dopuścić do kantyny kartek z symbolami chrześcijańskimi,
żeby nie dyskryminować wyznawców innych religii. Na interwencję ACLU
indywidualnym więźniom w Gardner State Prison w Massachusetts zezwolono
na wysyłkę świątecznych kartek.
Udało się również pewnemu Żydowi pod Waszyngtonem utrzymać
przy pracy etatowej, chociaż ciągle się zwalniał w piątki po południu,
żeby od zachodu słońca zachować szabat, i chociaż Lourdes Meeks jest "
mesjańskim Żydem", to znaczy takim, który przyjmuje Yashua (Jezusa),
to zachowuje żydowską tożsamość i przestrzega Tory.
Gorzej jest ze szkołami w Nowym Jorku, gdzie pryncypał
szkolny pozwolił nauczycielom przynieść na lekcje symbole reprezentujące
religię Kwanzaa, islam i judaizm, lecz wykluczył symbole chrześcijańskie,
z wyjątkiem choinki, która jest już świeckim symbolem. Słowem, za
tytułem artykułu Melanii Hunter w CNSNews: "No" dla Bożego Narodzenia, "
Yes" dla Menorah, Półksiężyca i Gwiazdy (chyba nie tej... czerwonej!)
.
Pomóż w rozwoju naszego portalu