Nawiedzenie przyniosło życie
Było to uzdrowienie za pośrednictwem obrazu Matki Bożej Wędrującej. 15 października 1980 r. przyjęto następujące zeznanie, złożone pod przysięgą przez trzy osoby: uzdrowioną Mirosławę, jej matkę
i babcię. Zeznanie potwierdził proboszcz parafii Świecie nad Wisłą - ks. Jan Felski.
Mirosława A., lat 18, doznała porażenia mózgu z powodu zarażenia wirusem wywołującym nieuleczalną chorobę. Lekarze oświadczyli matce, że stan zdrowia chorej jest beznadziejny. Ich zdaniem, dziewczyna
miała tylko 10% szans na przeżycie - i to z trwałym kalectwem. Mirosława straciła wzrok w jednym oku oraz doznała zupełnego paraliżu kończyn dolnych. Matka i babcia, nie tracąc nadziei, modliły
się żarliwie do Pani Jasnogórskiej. Mirosława też prosiła Matkę Bożą o ratunek, odmawiając Różaniec.
W maju 1980 r. dom państwa A. nawiedził obraz Matki Bożej, wędrujący wśród rodzin parafii Świecie. Zgnębionej matce przyszła myśl, by zanieść obraz do szpitala, gdzie leżała córka. I tak też
zrobiła.
Mirka, zachęcona przez matkę, z wielką czcią i ufnością ucałowała twarz Matki Bożej (blizny) i zaraz poczuła się lepiej. Ku nieukrywanemu zdziwieniu lekarzy, bardzo szybko wracała do zdrowia. Po 9
dniach została wypisana do domu jako zupełnie zdrowa. Lekarze nie przyjęli kwiatów jako dowodu wdzięczności. Wskazując palcem ku górze, pani doktor powiedziała: „Wy wiecie najlepiej, Komu należy
dziękować”.
Zaświadczenie lekarskie brzmi: „... leżała w tutejszym szpitalu od 29 marca 1980 r. do 7 czerwca 1980 r. z powodu wirusowego zapalenia mózgu. Stan pacjentki przez długi czas był bardzo
ciężki. Występowały niedowłady kończyn i zaburzenia wzroku. Leków przeciwwirusowych nie stosowano”.
Dziewczyna zeznawała później, przerywając kilkakrotnie z powodu wzruszenia: „...Jestem bardzo szczęśliwa i serdecznie dziękuję Matce Bożej za ocalenie mi życia. Było ze mną bardzo źle. Wiedziałam,
że Matka Boża mi pomoże, że mnie uratuje. Dlatego z wielką ufnością ucałowałam Jej Obraz... przyniesiony mi przez mamę do szpitala. To było decydujące... Po uzdrowieniu przyjechałam z mamą i babcią na
Jasną Górę, by podziękować Matce Bożej za otrzymaną łaskę. Dla upamiętnienia tego faktu przekazuję dla Niej różaniec, na którym się modliłam, i obiecuję Matce Najświętszej zawsze być Jej dobrym dzieckiem”.
Mówi matka: „... Wierzyłam, że Matka Boża przyjdzie mi z pomocą i nie zawiodłam się... Przybyłyśmy na Jasną Górę dziękować ze łzami radości za doznaną łaskę. Polecam też Matce Bożej pięcioro
moich dzieci, nasz dom i całą rodzinę”.
Ks. proboszcz Jan Felski wydał jak najpochlebniejszą opinię o rodzinie A. i potwierdził prawdziwość zeznania.
Wzruszająca pielgrzymka na kolanach
W środę 28 lipca 1982 r. młody mężczyzna szedł na kolanach od placu przed bramami do Kaplicy Cudownego Obrazu z żarliwą modlitwą różańcową na ustach. Gdy dotarł do Kaplicy, wpatrzony w Cudowny Obraz
powtarzał bez końca: „Matko, ratuj ją”.
Kazimierz S. podjął tę wzruszającą pielgrzymkę, gdy zorientował się, że jego małżonka właściwie umiera w szpitalu w Tarnobrzegu (zatrucie ciążowe, potem zapalenie otrzewnej i skręt jelit). Lekarze
nie dawali nadziei na uratowanie życia młodej kobiety.
Wiedział, że prosi o cud, dlatego szedł na kolanach. Poprosił też o odprawienie Mszy św. przed Cudownym Obrazem, w której uczestniczył. Ojciec Paulin odprawiający tę Mszę św. poinformował pielgrzymów
o nadzwyczajnej intencji i wezwał wszystkich do gorącej modlitwy o łaskę uzdrowienia.
I stał się cud! Zofia S. została uratowana. Jak sama stwierdziła - „Było ze mną tragicznie i wiedziałam, że moje godziny były policzone”.
5 października 1982 r. przyjechała wraz z mężem na Jasną Górę dziękować Matce Bożej. Mąż, tak jak uprzednio prosił, teraz dziękował, idąc od placu na kolanach, a uzdrowiona małżonka szła obok
niego - odmawiali wspólnie dziękczynny Różaniec.
Codziennie też wspólnie dziękują Matce Bożej Jasnogórskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu