Odjazd
Autorem największego odjazdu ostatnich dni był kandydat na prezydenta Włodzimierz Cimoszewicz. Wezwany na świadka w sprawie afery Orlenu, przybył na przesłuchanie po to, aby powiedzieć, że posłowie zasiadający w komisji będą stronniczy i on przesłuchać się nie da, na co - według niego - pozwala mu prawo. Po takim dictum Cimoszewicz odwrócił się na pięcie i wyszedł. Kolejny ze stawki, którego prawo się nie ima.
Manewry
Najbardziej gorliwym obrońcą Włodzimierza Cimoszewicza jest wicemarszałek Tomasz Nałęcz. Ostatnio tak zapalczywie bronił w pierwszej sejmowej speckomisji Aleksandra Kwaśniewskiego. Tutaj Nałęcz nie skończył na samych słowach, ale poszedł jeszcze o krok dalej i delikatnie wyparł się kandydata na prezydenta swojej partii - SdPl - Marka Borowskiego. Zrezygnował z przewodniczenia komitetowi wyborczemu lidera swojej partii. Pachnie nam to wstępnymi manewrami do ostatecznej zmiany obozu politycznego. Zresztą, nie pierwszy raz w przypadku Nałęcza.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Profesor Lepper
Trwa rekrutacja na studia oraz na listy wyborcze Samoobrony. Andrzej Lepper zafundował kandydatom swojej partii egzamin z programu Samoobrony. Będą zdawali wszyscy, oprócz samego wodza, bo to on program napisał i na dodatek ułożył pytania (Rzeczpospolita, 12 lipca). Na najbliższej konwencji partii należy mu się za to tytuł profesora.
Bicz na prawicę
Reklama
Nadrobił to z nawiązką Andrzej Celiński. Nie ograniczył się do faszyzmu, uczynił spory krok dalej i przyrównał oponentów politycznych do hitlerowców (Gazeta Wyborcza, 11 lipca). To się dopiero nazywa bicz na prawicę.
Zapomnieli
Pękła Unia Pracy. Pęknięcie poszło na linii kandydatów na prezydenta. Jedni wolą Marka Borowskiego, dla innych bardziej trendy jest Włodzimierz Cimoszewicz (Gazeta Wyborcza, 14 lipca). Tylko o Marii Szyszkowskiej nikt nie pamięta. Straszne.
Obiektywizm
Gazeta Wyborcza zamieściła „obiektywną” relację z pielgrzymki Radia Maryja na Jasną Górę. Podajemy próbkę obiektywizmu: „O północy z soboty na niedzielę także Msza „Za Ojczyznę” w Bazylice. Poszli na nią ci, którzy nie mieli zapewnionego noclegu w pobliskim hotelu i koczowali w kapliczkach albo salach konferencyjnych” (Gazeta Wyborcza, 11 lipca). No pewnie. Przecież autorkom nawet przez myśl nie przeszło, że są jeszcze ludzie, którzy na nabożeństwa idą się pomodlić.