Reklama

Moja pierwsza i ostatnia audiencja u Jana Pawła II

W słuchawce usłyszałem: - Cześć, Pater, jedziesz do Rzymu pożegnać Papieża? Zarezerwować ci bilet?- to był przyjaciel ze studiów, który pracuje w Międzynarodowym Porcie Lotniczym w Krakowie-Balicach. Powiedziałem, że nie mogę lecieć

Niedziela Ogólnopolska 16/2011, str. 12

Adam Bujak/Biały Kruk/Requiem dla Jana Pawła II

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pragnąłem być w Rzymie na pogrzebie Ojca Świętego Jana Pawła II, a raczej powinienem tam być. Ale jak? Trzeba przecież przygotować uroczystości w parafii, w tym szczególnym czasie żałoby narodowej trzeba, by wszyscy księża byli obecni i dyspozycyjni. Ostatnią noc prawie całą spędziłem w kościele. Przez całe moje dotychczasowe kapłańskie życie nie usłyszałem tylu poważnych pytań dotyczących życia duchowego i nie byłem świadkiem aż tylu nawróceń, jak po śmierci papieża Wojtyły… Zadzwoniłem do kolegi, powiedziałem, że jestem potrzebny na miejscu i na pewno nie polecę.

Kierunek: Rzym

Jednak jeszcze tego samego dnia ksiądz proboszcz zadecydował: - Może jednak powinieneś polecieć… Samolot do Rzymu odlatywał w południe z Balic. Było mało czasu, uświadomiłem sobie, że nie mam zapewnionego noclegu i nie wiem, gdzie zostawię bagaż, ale czułem, że wszystko będzie dobrze. Modliłem się z przeświadczeniem, że Papież będzie nade mną czuwał.
Do samolotu wszedłem ostatni. Kilka minut po starcie pani siedząca obok zapytała, skąd jestem i czy też lecę na pogrzeb. Odpowiedziałem, że jestem z małego miasteczka pod Radomiem, że jadę pożegnać Papieża, ale na pogrzebie nie zostanę, bo mam obowiązki w parafii. Pani pytała, czy może mam jakieś znajomości w Watykanie i czy wiem, jak dostać się szybciej do ciała Papieża. Odpowiedziałem, że sam potrzebuję pomocy i nawet nie bardzo wiem, gdzie zostawić swoje bagaże… - Może ksiądz zostawić swoją walizkę w naszym hotelu, a potem pojedziemy razem do Watykanu - zaoferowała sympatyczna pani. Wtedy poczułem, że Ktoś prowadzi mnie za rękę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na spotkanie z Ojcem Świętym

Atmosfera trudna do opisania. Czułem, że to jedyny czas, którego nie można zmarnować i nie można niczego przegapić. Nic się już nie powtórzy, nic nie będzie takie samo. Chyba czuli to wszyscy pędzący w zadumie do Bazyliki św. Piotra.
Dołączyliśmy do rzeszy pielgrzymów oczekujących w kilkukilometrowej kolejce na wejście do bazyliki, gdzie spoczywało ciało naszego ukochanego Papieża. W ciągu dwóch godzin posunęliśmy się tylko ok. 20 metrów do przodu. Wyjąłem różaniec i zacząłem się modlić, chociaż nastroju do modlitwy nie było, bo tłum ludzi napierał z każdej strony. Stąpaliśmy po butelkach z wodą mineralną, z balkonów rzucano nam słodycze i kanapki. Chwilami bywało dramatycznie, szczególnie gdy ktoś się potknął o te plastikowe butelki z wodą i upadł.
- Jesteś księdzem, to powinni cię wpuścić bez kolejki - przekonywała znajoma z samolotu. Nie wydawało mi się to takie oczywiste. Byłem jednak na tyle zdeterminowany, by dotrzeć jak najszybciej do celu, że odważyłem się zaryzykować. Podszedłem do pilnującego porządku policjanta. Wziął do ręki mój dokument ze zdjęciem, popatrzył i powiedział: - Proszę. Podziękowałem i powoli poszedłem w kierunku głównej ulicy prowadzącej bezpośrednio do Watykanu (Via della Conciliazione). W ciągu kilku minut znalazłem się na Placu św. Piotra. Ze wzruszenia miałem łzy w oczach. Gdy dotarłem pod drzwi bazyliki, przyłączyłem się do grupy hiszpańskich pątników, z którą podszedłem w pobliże katafalku. Świeccy pielgrzymi byli przez ochronę watykańską dyskretnie, ale stanowczo przesuwani do przodu, a niektórym duchownym pozwalano zatrzymać się na chwilę i pomodlić się, popatrzeć z daleka na doczesne szczątki Jana Pawła II ubrane w czerwony ornat. Zatem i ja stanąłem przy barierce, wyjąłem różaniec i zacząłem się modlić. Byłem bardzo szczęśliwy, że osiągnąłem cel pielgrzymki. W pewnym momencie z sektora wydzielonego dla pracowników Kurii Rzymskiej oraz najważniejszych gości z całego świata podeszła do mnie młoda kobieta i zapytała: - Skąd ksiądz przyjechał? - Z małej miejscowości w centralnej Polsce - odpowiedziałem. - Ja też jestem z Polski, mieszkam w Watykanie, może chce ksiądz podejść bliżej do Ojca Świętego? Proszę zaczekać przy barierce, ja zaraz przyjdę… Chwilę rozmawiała z jednym z biskupów, po czym hierarcha podszedł do mnie i zapytał, skąd przyjechałem i kto jest moim biskupem. Po krótkiej i życzliwej wymianie zdań poprosił strażnika, by wpuścił mnie za barierkę przed Papieża. Serce zaczęło mi mocno bić, wzruszenie było tak silne, że rozpłakałem się. Stanąłem za przygotowanymi dla najbliższego otoczenia papieskiego klęcznikami i modliłem się. Widziałem z odległości kilku metrów Ojca Świętego, majestatycznie spoczywającego na katafalku. Co kilka minut przybywali biskupi, pracownicy Kurii Rzymskiej, ważni politycy z różnych części świata… Po około 30 minutach podszedł do mnie elegancko ubrany starszy mężczyzna: - Proszę, Ojcze, podejdź na chwilę do Ojca Świętego. Odebrał ode mnie podręczną walizkę i podprowadził do klęcznika, przy którym spoczywało na marach ciało Jana Pawła II.

Reklama

Audiencja u Jana Pawła II

Papież przyjął mnie na audiencję po śmierci! Pierwszy raz widziałem Go z tak bliska. Płakałem i modliłem się, dziękowałem za tak wielki dar spotkania. Za całe dobro, które dla nas, Polaków, uczynił, za drogę życia moją i tych wszystkich, których na niej spotkałem, i za tych, z którymi pracuję. Po kilku minutach wstałem z klęcznika. Dziękując serdecznie dostojnemu, starszemu panu za możliwość podejścia do Ojca Świętego, odszedłem za prezbiterium i jeszcze długo się modliłem.
Po wyjściu z bazyliki dopiero po ok. 2 godzinach zerknąłem na telefon. Pierwszy SMS był od moich rodziców: „Kochany synku, widziałam cię przy Papieżu, jak modliłeś się i płakałeś. Jestem taka szczęśliwa, że tam jesteś”. Kolejne wiadomości miały podobną treść. Patrzyłem na Rzym nocą, cały rozświetlony. Tysiące ludzi oczekujących na wejście do bazyliki… Czas się zatrzymał.

Pożegnanie

Za jakiś czas zadzwonił telefon. - Cześć, Pater, tu ks. Paweł. Widziałem cię w telewizji na modlitwie przy Papieżu. Jesteś w Rzymie, to super, a masz gdzie spać? Zapraszam cię do siebie. A rano razem z kolegami ze studiów rzymskich pójdziemy odprawić Mszę św. przy ciele Papieża i jak się uda, podejdziemy, żeby się z Nim pożegnać. Znów byłem zdumiony, że Ktoś mi pomaga…
Około 9 rano czekałem w umówionym miejscu, by wspólnie z księżmi - studentami z Opus Dei - udać się do Watykanu. Nawet na myśl mi nie przyszło, że Pan Bóg pozwoli mi celebrować Eucharystię w Bazylice św. Piotra, i to jeszcze przy ciele zmarłego Papieża, którego uwielbiał cały chrześcijański świat i wielu ludzi poszukujących sensu życia poza Bogiem. Po Mszy św. poszliśmy pokłonić się przed Ojcem Świętym ostatni raz. To było moje ostatnie spotkanie z Papieżem.
W czwartek wieczorem, z czterogodzinnym opóźnieniem z powodu przylotu do Rzymu oficjalnych delegacji rządowych i prezydenckich z różnych stron świata, odleciałem do Krakowa. Pogrzeb był w piątek.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Gniezno: abp Antonio Guido Filipazzi przekazał krzyże misyjne misjonarzom

2024-04-28 13:19

[ TEMATY ]

misje

PAP/Paweł Jaskółka

Czternastu misjonarzy - 12 księży, siostra zakonna i osoba świecka - otrzymało dziś w Gnieźnie z rąk nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Antonio Guido Filipazzi krzyże misyjne. „Przyjmując krzyż pamiętajcie, że nie jesteście pracownikami organizacji pozarządowej, ale podobnie jak św. Wojciech, niesiecie Ewangelię Chrystusa, Kościół Chrystusa i samego Chrystusa” - mówił nuncjusz.

Życzeniami dla posłanych misjonarzy nuncjusz apostolski w Polsce uczynił słowa papieża Franciszka, którymi rozpoczął on swój pontyfikat: „Chciałbym, abyśmy wszyscy mieli odwagę wędrować w obecności Pana, z krzyżem Pana; budować Kościół na krwi Pana, która została przelana na krzyżu, i wyznawać jedną chwałę Chrystusa ukrzyżowanego, a tym samym Kościół będzie postępować naprzód”.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Historia Anny jest dowodem na to, że Bóg może człowieka wyciągnąć z każdej trudnej życiowej sytuacji i dać mu spełnione, szczęśliwe życie. Trzeba tylko się nawrócić.

Od dzieciństwa była prowadzona przez mamę za rękę do kościoła. Gdy dorosła, nie miała już takiej potrzeby. – Mawiałam do męża: „Weź dzieci do kościoła, ja ugotuję obiad i odpocznę”, i on to robił. Czasem chodziłam do kościoła, ale kompletnie nie rozumiałam, co się na Mszy św. dzieje. Niekiedy słyszałam, że Pan Bóg komuś pomógł, ale myślałam: No, może komuś świętemu, wyjątkowemu pomógł, ale na pewno nie robi tego dla tzw. przeciętnych ludzi, takich jak ja.

CZYTAJ DALEJ

Boże dzieło na dwóch kołach

2024-04-29 23:47

Mateusz Góra

    W niedzielę 28 kwietnia przy Ołtarzu Papieskim w Starym Sączu motocykliści z rejonu nowosądeckiego i nie tylko rozpoczęli sezon.

Pasjonaci podróży jednośladami rozpoczęli sezon na wyprawy. Motocykliści wyruszyli w trasę z Zawady do Starego Sącza, gdzie na Ołtarzu Papieskim została odprawiona Msza św. w ich intencji. Po niej poświęcono pojazdy uczestników.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję