Reklama

Wracają jak ptaki

Krystyna i Józef Zdralowie założyli jeden pierwszych rodzinnych domów dziecka w Polsce, ale aby ten cel osiągnąć, borykali się z różnymi przeciwnościami przez wiele lat. Dokładnie w Wielki Czwartek 20 lat temu ich samotność rozjaśniło pierwsze dziecko - Anetka

Niedziela kielecka 12/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Agnieszka chciałaby śpiewać, ale pewnie skończy się na szkole hotelarskiej. No, ale warto mieć marzenia… Szkoła muzyczna w Kielcach, a może…? Agnieszka lubi pomagać mamie przy obiedzie. W niedzielę gotowała rosół, zrobiła surówkę, potrafi przyrządzić duszone mięso, zrobić pizzę. Jest w III klasie w gimnazjum w Podgajach. - Tutaj czuję się bardzo dobrze - mówi. Podobnie 17-latka Monika, uczennica gimnazjum w Stopnicy. Sprawnie podaje herbatę w filiżankach, ciasteczka. - Wszystkie nasze dziewczęta są dobrze przygotowane do pracy w domu - wyjaśnia Krystyna Zdral. Monika kocha sport: siatkówkę, ręczną, nożną (niedawno jej drużyna wywalczyła puchar w piłkę nożną). Ze szkołą i nauką - trochę gorzej. W domu zamieszkałym przez tak dużą rodzinę jest proporcjonalnie dużo sprzątania. Przodują w nim Agnieszka, Monika i Kuba. Wkrótce, o pierwszej wiośnie, ruszy akcja sprzątania obejścia i ogrodu przed porą wzrostu i rozkwitu. To wesołe miejsce i zawsze w nim gwarno: hałasują jamniki, dostojnie wygrzewają się puchate koty, czupurny kogut wodzi stadko kur. Do niedawna były jeszcze konie i zaczątki hipoterapii (koszt przedsięwzięcia okazał się zbyt wysoki). Między krzewami - drewniane rzeźby, wśród nich smutne oblicze Frasobliwego.

Małżeństwo bez dzieci to jak potrawa bez soli i pieprzu - mówi pan Józef. W ich domu, w niewielkiej miejscowości Janina k. Buska-Zdroju wychowało się 25 młodych osób „po przejściach”. Rodzina była tym, co w ich sytuacji okazało się absolutnie najlepsze.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Stromą drogą do marzeń

Próbowali różnych sposobów na bezdzietne życie, ale ono wciąż było niepełne, smutne. Początkowo myśleli o adopcji, ale skomplikowane, bezduszne procedury adopcyjne - zniechęcały. Zdarzało się słyszeć, że „chcieli się na dzieciach dorobić”. Józef Zdral, jako doświadczony buski nauczyciel, absolwent Politechniki Krakowskiej, miał podstawy, aby uważać, że przejawia zdrowe podejście do procesu wychowania, że rozumie potrzeby dzieci. Tak czy owak, zdecydowali się na rodzinny dom dziecka, co wtedy, w latach 80. było novum. Z jednej strony, choćby w środowisku lokalnym czy w parafii - spotykali się ze zrozumieniem; z drugiej tu i ówdzie znów padały zarzuty o chęci dorobienia się, o swoistym biznesie.
Zapadła decyzja: budujemy dom. Pożyczka, kredyt. Tak jest po dziś dzień, trudno bez kredytu utrzymać wymagany standard. Dom musi posiadać m.in. pokoje 2-3-osobowe, barierki, sanitariaty, odpowiednio wyposażoną kuchnię itp. Dom państwa Zdralów jest dostosowany dla jedenaściorga dzieci. Budowa, pozwolenia, różne szczeble urzędowo-papierkowe, wszystko to zajęło kilka lat. - Wreszcie żona mówi: te święta nie mogą być bez dziecka - wspomina pan Józef.
5-letnią uroczą Anetkę przywieźli z Domu Dziecka w Nagłowicach. Z płaczem i bólem serca jeździli tam kilkakrotnie, aby pobyt dziewczynki przedłużać. Jednocześnie oczekiwali na pozytywną opinię kuratorium, niezbędną przy uruchomieniu rodzinnego domu dziecka. W międzyczasie Boże Narodzenie 1989 r. spędzili już z nimi Ewelinka i Norbert, rodzeństwo Anetki. W styczniu 1990 r. Zdralowie uzyskali kwalifikację placówki na rodzinny dom dziecka, ostatecznie uruchamiając go w kwietniu 1990 r. Przez pierwsze 10 lat organem prowadzącym było kuratorium oświaty, a od 1999 - starostwo powiatowe. Kierowanie dzieci, księgowość, problemy natury organizacyjno- technicznej - to domena Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Busku-Zdroju. Rodzinny Dom Dziecka w Janinie to placówka budżetowa, podlegająca pod starostwo. Pośrednikiem w sprawowaniu opieki nad dziećmi, przede wszystkim w sensie pedagogiczno-psychologicznym, pozostaje wydział polityki społecznej w Kielcach.
Zdralowie podkreślają, że wśród większości ludzi, z którymi przyszło im współpracować, znaleźli serce i zrozumienie dla potrzeb dzieci. Obecnie sytuacja jest trudna. Rodzinne domy dziecka, jako droższe niż np. rodziny zastępcze, są mniej popierane i promowane. Na każde dziecko przebywające w domu do uzyskania przezeń pełnoletniości, przysługuje kwota 540 zł miesięcznie. Czy to dużo, czy mało, czy dość - odpowie sobie każdy posiadający dzieci w wieku szkolnym.
Pełnoletni wychowanek placówki, jeśli chce się dalej uczyć, otrzymuje zasiłek 490 zł, ale musi się usamodzielnić, czyli znaleźć mieszkanie i pracę. W rachubę wchodzi w zasadzie tylko nauka zaoczna. Jeśli nawet znajdzie się najtańsze mieszkanie, to po uiszczeniu opłat, na życie zostają grosze, nie można więc marzyć o nauce. Znalezienie pracy np. w Busku czy w okolicy graniczy z cudem, a kryzys i tak pogarsza fatalne perspektywy dla wychowanków rodzinnych domów dziecka. Ot, choćby Kaśka. Ukończyła 18 lat, zamieszkała w mizernym hotelowcu, po zapłaceniu należności zostaje jej 120 zł na miesiąc. Pracy dotąd nie znalazła. Co można za 120 zł? Kaśka prawie nie je, ewentualnie je to, co podrzucą jej Zdralowie. Przybrani rodzice tęsknią, wspominają ją bardzo ciepło. A to, jak uwielbiała konie (m.in. dlatego przez pewien czas trzymali konie, podejmując próby z hipoterapią), a to jak chorowała na zapalnie płuc… - Całą noc przemodliłam się w szpitalu, gorączka wciąż nie spadała - przypomina sobie p. Krystyna. Wozili ją do Rabki, wyleczyła się z tych swoich przeziębień. Teraz najważniejsze, żeby Kaśka znalazła pracę…
Natomiast Kamila, dzięki prawości PCPR i dobrym ludziom dostała pracę w Tesco, teraz ma widoki na lepsze mieszkanie.
25 dzieci wyszło z ich domu. Ich udziałem w nowej rodzinie stały się chrzciny, pierwsze komunie, bierzmowania, śluby i żmudne wyszukiwanie metryk w parafiach rozsianych w całej Polsce. Zdralowie, jak mówią, chcą „prostować życie sakramentalne swoich dzieci”. Zawsze mogli liczyć na pomoc księży i na życzliwość swoich proboszczów - poprzedniego ks. Stanisława Kowalskiego i obecnego ks. Ryszarda Majkowskiego.
Dzieci Zdralów pochodzą z różnych stron Polski, głównie z województw świętokrzyskiego, małopolskiego, śląskiego. Obecnie w Janinie jest ich siedmioro. Dom jest przystosowany dla jedenaściorga dzieci, ale, niestety, placówka jest w stanie likwidacji, co nastąpi do 2013 r. - Jesteśmy już starzy; obecnie nie widzimy możliwości kontynuacji, chociaż pomaga nam nasza córka Aneta Adamczyk. Od lat czekamy na bardziej ludzkie przepisy, na zmniejszenie absurdalnej biurokracji, która z domu robi jakąś machinę - mówią.
Jednak nadzieja nie wygasa. - Może Bóg da, że jakoś to się ułoży, że ktoś tę pracę po nas przejmie? - mówią. - Czasami bardzo by się nam przydało, aby ktoś spojrzał na nas po ludzku, jak na wielodzietną rodzinę z jej blaskami i cieniami - mówi Krystyna Zdral.

Reklama

Stworzyć dom

Przychodzą z całej Polski. Mają 14-18 lat. Idealnie byłoby, gdyby tych lat mieli mniej, np. 5-7, bo to etap, gdy można jeszcze dzieckiem pokierować skutecznie, popracować nad jego charakterem. Zdralowie nigdy nie trzymali się wiekowych barier - przyjmowali do siebie te dzieci, które akurat tego potrzebowały. - Przychodzą z różnymi nieszczęściami rodzinnymi i przynoszą je tutaj do nas, do naszej rodziny - mówią. - Najważniejsze, aby dziecko się wyciszyło, uspokoiło, nadrobiło szkolne zaległości, pozbierało psychicznie, podleczyło z różnych dolegliwości. Najtrudniej jest dzieciom z dużych aglomeracji, np. ze Śląska. Był np. Franek ze zdolnościami, których nie powstydziłby się filmowy Arsen Lupin - wykałaczką otwierał każdy zamek, przeczesał dom od piwnic po strych, włamanie do samochodu to była dlań bułka z masłem. Lekko z nim nie było… Opowieściom o różnych przypadkach, właściwych dużym rodzinom, nie ma końca; łamanym kończynom, alergiom, nabijanym guzom, zapaleniom płuc. Gotowanym wielkim garom zupy, pracom w gospodarstwie, pogaduszkom do późnych godzin nocnych („jesteśmy raczej nocnymi markami, nie przestrzegamy rygorystycznie ciszy nocnej”). Pan Józef chwali dzieci za coroczną „akcję siano” - pomagają wszyscy. Gdy wpadnie jedna córek z Warszawy, chwyta za widły i pomaga przy wyrzucaniu gnoju, choć w stolicy „pracuje za biurkiem”. Dzieci mówią o przygarniętych psach i kotach, których razem jest kilkanaście. O marzeniach.
„Mamo, tato” - mówią do nich dzieci. Na ile ten dom jest ich domem? - O całe niebo bardziej niż dom dziecka czy pogotowie - mówi Monika. Ideałem, do którego dążą Zdralowie, jest powrót dziecka do biologicznej rodziny, jeśli poprawi się np. jej status czy osobowe relacje. Udało się to w przypadku ciężko chorego na mukowiscydozę jelitową Krzysia, czy w przypadku trójki rodzeństwa z Kielc, gdzie konieczna była przebudowa relacji z ojcem.

Stołu wystarczy dla wszystkich

Bożena trafiła do nich z rodziny zastępczej w wieku mniej więcej 14 lat. W Kołaczkowicach skończyła podstawówkę, w buskim „ekonomiku” zdała maturę. W jej przypadku bardzo sprawnie poszło znalezienie pracy i mieszkania w Warszawie. Dziewczyna dobrze ułożyła sobie życie: ma kochającego męża i teściów, którzy dziękowali Zdralom, że „wychowali taką Bożenkę”. Młodzi przyjeżdżają do nich w wakacje - i obowiązkowo - na święta. A Janek właśnie wrócił z Irlandii. Zdralowie trochę się martwią, coś nie powiodło mu się z pracą.
Po 20 latach prowadzenia domu Krystyna i Józef zawsze chętnie wracają myślami do chwil, dla których warto było stworzyć ten Dom. Ot, choćby sakrament chrztu 7-letniej Zuzanki w kościele farnym w Stopnicy. Roratnia Msza św., grudzień, rodzicami chrzestnymi są Anetka i jej mąż. Kapłan unosi dziewczynkę - jak wielki dar - wysoko, wysoko, aż pod sam ołtarz…
Peregrynacja Obrazu Jasnogórskiego w parafii Janina, 3 lipca 2008 r. Wszystkie dzieci Zdralów pomagają przy renowacji krzyża naprzeciw ich domu. Stary, pamiętający powstania krzyż odmalowali, obsadzili kwiatami, ułożyli kostkę brukową wokół, postawili ozdobne donice. Cieszyli się, że tuż obok przy ich krzyżu wypadło powitanie Matki Bożej w parafii. - Jej matczyne spojrzenie, opieka, której tak często doświadczamy, wszystko to było w dwójnasób żywe i jakby dla nas przeznaczone - wspomina pan Józef.
Najpiękniejsze są święta. Powracają tutaj, do Janiny, jak ptaki do gniazda i wtedy są to naprawdę duże święta. Może nie bardzo wystawne, ale gwarne, pełne ciepłych słów i uśmiechów, z wnuczkami, które wnoszą tyle nadziei, radości. Czują się rodziną i u siebie. Stołu wystarczy dla wszystkich.

Imiona wychowanków zostały zmienione

2009-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Watykan: niebawem dokument na temat rozeznawania objawień

2024-04-24 09:52

[ TEMATY ]

objawienia

Adobe Stock

Dykasteria Nauki Wiary kończy prace nad nowym dokumentem, który określi jasne zasady dotyczące rozeznawania objawień i innych tego typu nadprzyrodzonych wydarzeń - powiedział to portalowi National Catholic Register jej prefekt, Victor Fernández, zaznaczając, iż zawarte w nim będą „jasne wytyczne i normy dotyczące rozeznawania objawień i innych zjawisk”.

W tym kontekście przypomniano, że kardynał spotkał się z papieżem Franciszkiem na prywatnej audiencji w poniedziałek. Nie ujawnił on żadnych dalszych szczegółów dotyczących dokumentu, ani kiedy dokładnie zostanie on opublikowany.

CZYTAJ DALEJ

Konferencja naukowa „Prawo i Kościół” w Akademii Katolickiej w Warszawie

2024-04-24 17:41

[ TEMATY ]

Kościół

prawo

konferencja

ks. Marek Paszkowski i kl. Jakub Stafii

Dnia 15 kwietnia 2024 roku w Akademii Katolickiej w Warszawie odbyła się Ogólnopolska Konferencja Naukowa „Prawo i Kościół”. Wzięło w niej udział ponad 140 osób. Celem tego wydarzenia było stworzenie przestrzeni do debaty nad szeroko rozumianym tematem prawa w relacji do Kościoła.

Konferencja w takim kształcie odbyła się po raz pierwszy. W murach Akademii Katolickiej w Warszawie blisko czterdziestu prelegentów – nie tylko uznanych profesorów, ale także młodych naukowców – prezentowało owoce swoich badań. Wystąpienia dotyczyły zarówno zagadnień z zakresu kanonistyki i teologii, jak i prawa polskiego, międzynarodowego oraz wyznaniowego. To sprawiło, że spotkanie miało niezwykle ciekawy wymiar interdyscyplinarny.

CZYTAJ DALEJ

Konkurs fotograficzny na jubileusz 900-lecia

2024-04-24 19:00

[ TEMATY ]

konkurs fotograficzny

diecezja lubuska

Bożena Sztajner/Niedziela

Do końca sierpnia 2024 trwa konkurs fotograficzny z okazji jubileuszu 900-lecia utworzenia diecezji lubuskiej. Czekają atrakcyjne nagrody.

Konkurs jest przeznaczony zarówno dla fotografów amatorów, jak i profesjonalistów z wszystkich parafii naszej diecezji. Jego celem jest uwiecznienie śladów materialnych pozostałych po dawnej diecezji lubuskiej, która istniała od 1124 roku do II połowy XVI wieku.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję