Iwona Kosztyła: - W Rzeszowie coraz częściej pojawia się Jan Budziaszek, a to zapewne oznacza, że rozpoczęły się ostatnie, intensywne przygotowania do koncertu „Jednego Serca, Jednego Ducha”?
Jan Budziaszek: - Koncert coraz bliżej, więc i częściej przyjeżdżam, a tak naprawdę to pojawiam się w ostatniej chwili, ponieważ przygotowania do koncertu trwają już od kilku dobrych miesięcy. Mamy za sobą przygotowania repertuaru, rozpisania nut, odbył się też nabór do chóru. I tu miła niespodzianka. Przed pierwszym koncertem trudno było zorganizować 80 osób, teraz na pierwszą próbę przychodzi ponad 200 młodych ludzi. Mogę wybrać jedynie 130, bo właśnie tyle osób mieści się na scenie. Podczas prób staram się zamienić choć kilka słów z każdym z chórzystów: dać wskazówki, przypomnieć o idei koncertu, wspólnie się pomodlić. Nasza siła jest w Duchu Świętym. Tysiące prób, najpiękniejsze głosy, dobre chęci nie pomogą utrzymać tego, co jest najważniejsze - prawdziwego chwalenia Pana.
- Chór na scenie, podobnie jak i rzesza ludzi przed sceną stanowią podstawę tego wydarzenia?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- To prawda. Często powtarzam zdanie, które funkcjonuje w środowisku muzyków jazzowych, a przyjęło się także jako motto koncertu. „Chcesz posłuchać dobrej piosenki, zaśpiewaj sobie sam”. Nigdy nie będziemy szczęśliwi i nie przeżyjemy dobrze tego koncertu, jeśli będziemy jedynie konsumentami. Gdy na scenie będą śpiewać najlepsi wykonawcy, a publiczność nie będzie się włączać, nie będzie to koncert taki, na jakim nam zależy, o jaki zabiegamy od pierwszego wspólnego śpiewania w Rzeszowie. Jednak ludzie rozumieją ideę tego śpiewania. Świadczą o tym świadectwa i coraz większa liczba uczestników spotkania w Parku Sybiraków. Nie ważne, ile kto ma lat, czy jest biskupem, wokalistą, uczestnikiem przed sceną, czy wolontariuszem rozdającym świeczki. To jest nasze wspólne dzieło, koncert zależy od nas wszystkich.
- Publiczności pomagają śpiewać znani wokaliści. Kto w tym roku będzie nas zagrzewał do śpiewania?
- To są genialni muzycy. Ich geniusz przejawia się także w tym, że nie przeszkadzają ludziom śpiewać. Grają i śpiewają tak niesamowicie, że nawet nie muszą zachęcać do włączenia się we wspólny śpiew. Na scenie pojawią się muzycy, którzy w rzeszowskim spotkaniu biorą udział od samego początku. Co roku do tej dużej grupy dołączają kolejne osoby, które chcą włączyć się w to wielkie dzieło. Zdradzę, że na scenie pojawią się Siewcy Lednicy, będzie też Beata Bednarz i jeszcze kilku innych wspaniałych, nowych wykonawców.
- Nie zabraknie także zapewne nowych piosenek, które wspólnie wyśpiewamy?
- Tradycją stało się, że co roku powtarzają się jedynie dwa utwory: hymn koncertu „Dzięki Ci, Panie, za Ciało Twe i Krew” oraz piosenka „Jezus zwyciężył”. Wszystkie pozostałe utwory są mniej lub bardziej znane szerszemu gronu, jednak nie były śpiewane podczas poprzednich koncertów. Nie chcę zdradzać szczegółów, jednak powiem, że Beata Bednarz zaśpiewa „Golgotę”, pieśń na pozór nie pasującą do charakteru koncertu, jednak jest to tak piękna i przejmująca pieśń, że zdecydowaliśmy ją włączyć do repertuaru.
- Czy doświadczenia poprzednich koncertów przełożą się na tegoroczne wydarzenie?
Reklama
- Przede wszystkim będzie to wydarzenie modlitewno-muzyczne. Takiego koncertu oczekują uczestnicy, którzy brali udział w poprzednich spotkaniach. Z każdym rokiem to przekonanie jest coraz silniejsze i robimy wszystko, co w naszej organizacyjnej mocy, by ten koncert takim właśnie był.
- Do koncertu przygotowują się muzycy. Czy publiczność może się przygotować do tego modlitewno-muzycznego spotkania?
- Dobrze byłoby zacząć dzień od uczestnictwa we Mszy św. i procesji eucharystycznej, by mieć świadomość, że Jezus przechodził ulicami naszego miasta, odwiedzał nasze domy. Nastawmy się w tym dniu na dziękowanie za Jego obecności i to, co nam daje. Wieczorem będziemy Mu za to dziękować poprzez śpiew.
- Rok temu koncertowi towarzyszył ulewny deszcz. W tym roku organizatorzy modlą się o słońce?
- Przed każdym koncertem modliłem się o dobrą pogodę. Widać ta ubiegłorocznana taka właśnie miała być, o tym mówili także uczestnicy. Nikt nie narzekał na deszcz, wręcz przeciwnie, każdy zwracał uwagę na to, co sprawił z koncertem, który z każdą kroplą deszczu nabierał mocy i ducha. Co będzie w tym roku, nie wiem. Wiem jedno: pogodę daje Bóg. Czy to będzie skwar czy ulewa, musimy przyjmować jak dar i powód do wielbienia Stwórcy.
- Koncert wpisał się w terminarz ważnych wydarzeń religijno-muzycznych. Czy trzeba jeszcze kogoś zachęcać do wzięcia udziału w tym spotkaniu?
- Każdy, kto chociaż raz był na koncercie, wraca na to spotkanie. Dlatego w Parku Sybiraków co roku jest coraz więcej ludzi. Przyjeżdżają już nie tylko z Podkarpacia, Polski, ale także z zagranicy. Jeśli ktoś słyszy o koncercie, czyta o tym wydarzeniu i nie pojawia się - dużo traci. To tak jakby próbować pyszną czekoladę przez papierek, w który jest opakowana. Nigdy nie doświadczy prawdziwej wspólnoty, ducha uwielbienia, radości i śpiewu płynącego z głębi serca. Dlatego z całego serca zapraszam wszystkich, tych którzy przychodzą co roku, jak i tych, którzy dopiero dziś usłyszeli o tym wielkim spotkaniu.