Jedną z naszych cech narodowych jest gościnność. Choć mielibyśmy się zapożyczyć, to i tak musimy wszystkich ugościć. Nawet uroczystości religijnych nie omija postawa nadmiernej konsumpcji. Mimo pouczeń
kapłanów Pierwsza Komunia św. czy ślub w oprawie domowej często przesłania element duchowy. Wręcz do anegdoty urasta fakt zachowania matki błagajacej katechetę o dopuszczenie dziecka do Pierwszej Komunii
św., ponieważ jedzenie już zostało zamówione, a zaproszenia wysłane. Nic natomiast nie wspominała o przygotowaniu sakramentalnym, o wzmożeniu religijnego wychowania dziecka.
Na pewno nie o takiej gościnności myślał Jezus, zachęcając do przyjęcia podróżnych w domu. On sam w łonie Matki podążał z Nazaretu do Betlejem. Jednak nie było miejsca dla niego w żadnej gospodzie,
w żadnym domu i narodził się w stajni, ubóstwie i chłodzie. Dlatego analizowany uczynek miłosierdzia jest Jezusowi na pewno bardzo bliski.
Podczas spontanicznej modlitwy wiernych dzieci dość często wymieniają prośbę o opiekę Bożą dla bezdomnych. Jest to na pewno pozytywny efekt działalności wychowawców i mediów. Zwrócenie uwagi na los
ludzi z różnych przyczyn tułających się po świecie. Uwrażliwia ono dzieci na miłosierdzie wobec osób bezdomnych. Być może te dzieci, kiedy dorosną, będą bardziej skuteczne w udzielaniu pomocy tym ludziom
niż nasze pokolenie. Zmieniają się rządy, radni, a bliźni wciąż umierają z bezdomności. Czyż nie jest to wyrzut sumienia dla każdego z nas?
Miałem okazję przyjmować do instytucji, w których pracuję, bezdomnych z przepełnionej noclegowni. Do dzisiaj stoi mi przed oczami widok dojrzałego człowieka, wygłodzonego, brudnego, wymarzniętego
i obawiajacego się odmowy. Można kogoś nie lubić, mieć do niego pretensje za złe pokierowanie życiem, jednak nawet najgorszemu wrogowi nie życzę takiego stanu psychofizycznego.
W naszej diecezji od kilku lat w ramach przygotowania do sakramentu bierzmowania są tzw. spotkania domowe. Małe grupki pod przewodnictwem animatorów w kolejnych domach członków grupy rozważają prawdy
wiary, zapoznają się z życiem świadków wiary. Część rodzin unika jednak przyjmowania młodzieży w swoim domu. Jakie są przyczyny takiego zachowania? Obawa przed skromnością własnego domu czy może brak
nawyku rozmowy o sprawach wiary w naszych rodzinach? Kto wie, czy nieprzyjmując grupy młodych kandydatów do bierzmowania, nie zachowujemy się podobnie jak mieszkańcy Betlejem? Chrystus może nam powiedzieć,
że był w tej grupce, a myśmy Go nie przyjęli. Natomiast użyczając swej gościnności, uczymy przede wszystkim dzieci wspólnej modlitwy rodzinnej i rozmowy o sprawach wiary w naszych domach. Podróżując,
Chrystus przychodzi do nas w różnych sytuacjach. Raz jest to dziecko sąsiada, szukające miejsca do zabawy, innym razem przyjaciele naszych bliskich, pragnący znaleźć ciepło rodzinne i osoby umiejące wysłuchać
ich problemów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu