- Wiele razy przeżywałam swoje małe zmartwychwstania. Bo w życiu tak naprawdę można wiele razy zmartwychwstawać - mówi prof. Anna Świderkówna.
Prof. Anna Świderkówna - historyk, papirolog, filolog klasyczny, popularyzator wiedzy o kulturze starożytnej. Autorka wielu prac naukowych i książek popularyzatorskich, m.in. "Rozmowy o Biblii".
Dama Zakonu Bożogrobców.
Zdała maturę na tajnych kompletach w szkole im. C. Zyberk-Platerówny, a w roku 1945 zaczęła studiować w stolicy filologię klasyczną. Zrobiła doktorat z papirologii, potem wyjechała na stypendium
do Paryża. W roku 1969 została profesorem nadzwyczajnym, w 1986 zaś - zwyczajnym. Na Uniwersytecie Warszawskim wykłada do dziś. A na jej zajęcia chętnie zapisują się nowe pokolenia studentów. Zwłaszcza,
gdy świat starożytny porzuciła dla studiów nad Biblią. Kiedy, jak sama mówi, przeszła ze świata pogańskiego do Jerozolimy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Centrum Warszawy. W pobliżu kina "Luna" duży, szary blok. To właśnie w nim od wielu lat mieszka i pisze swoje książki prof. Anna Świderkówna, znawca historii starożytnego świata, autorka popularnych książek
o Biblii.
Gdy przez bramę wchodzę na klatkę schodową, słyszę, że na górze otwierają się drzwi. A w nich staje Pani Profesor i z uśmiechem zaprasza do środka.
W maleńkim mieszkaniu w oczy rzucają się stosy książek. Właśnie one są duszą gościnnego pokoju. Stoją w rzędach, gdzieniegdzie jedne leżą na grzbietach innych, część poukładana na dużym, prostokątnym
stole w głębi pokoju.
Siadam na starym, drewnianym krześle. Obok, w swoim ulubionym, miękkim fotelu Pani Profesor. Ubrana w niebieską bluzkę ozdobioną srebrnymi perłami i w granatową spódnicę, uśmiecha się przyjaźnie.
Stacjonarny telefon wyłącza. Komórkę jedynie wycisza, bo ta przeznaczona jest do pilnych rozmów służbowych. A jest ich mnóstwo: zamówienia na artykuły, na kolejne książki, wykłady, spotkania. - Bywają
dni, że jestem zajęta od rana do wieczora i ani sekundy nie mam dla siebie, choćby na powieści kryminalne, które tak lubię czytać - wyznaje Pani Profesor. I powoli zaczyna swoją opowieść o zmartwychwstaniu.
Nie będzie już tak samo
Reklama
- Zmartwychwstanie to przejście przez śmierć do nowego życia - mówi. - A nie, jak sądzą niektórzy, powrót do tego, co było poprzednio.
Profesor Świderkówna zamyśla się. Opiera lewą rękę o Biblię, która leży na drewnianym, podręcznym stoliku koło fotela. Zna Pismo Święte pewnie na pamięć. Od roku 1948 Nowy Testament czyta po grecku,
czyli w oryginale. Teraz zaś może również zajrzeć do tekstu hebrajskiego, bo na starość zaczęła się uczyć tego języka.
Do Biblii odnosi wszystko, co ją w życiu spotyka, wszystko, o czym mówi i o czym pisze. O zmartwychwstaniu też potrafi mówić jedynie w aspekcie biblijnym.
- To ciekawe, że wtedy, gdy Maria Magdalena poznała Jezusa po zmartwychwstaniu, powiedziała do Niego: "Rabbi", a potem natychmiast przypadła Mu do nóg. Myślała, że wszystko będzie jak dawniej. Tymczasem
Jezus odparł jej: "Nie zatrzymuj Mnie". A więc tak, jakby chciał powiedzieć: nie wyobrażaj sobie, że będzie tak samo.
Ewangelie nigdzie nie opisują zmartwychwstania. Pokazują jednak, że uczniowie spotkali Zmartwychwstałego i że to spotkanie pozwoliło im przekroczyć wszelki strach i zwątpienie. Odtąd zmartwychwstanie
Jezusa jest dla chrześcijan źródłem nie gasnącej nigdy nadziei.
Gdzie dzisiaj można spotkać Zmartwychwstałego?
Zdaniem Pani Profesor, przede wszystkim w drugim człowieku. W tym, kto do nas przychodzi, kto czegoś od nas oczekuje, kto się narzuca, kto jest uciążliwy, nieznośny. W każdym, kto do nas przybywa,
przychodzi Jezus Zmartwychwstały. Przychodzi zresztą również w każdej chwili, w jej radości, cierpieniu, obowiązkach.
Można wiele razy zmartwychwstawać
Reklama
Pani Profesor wiele razy przeżywała swoje małe zmartwychwstania. - Jeżeli mogę coś w życiu nazwać "zmartwychwstaniem", to na pewno pobyt w górach, na obozie studenckim na Jaszczurówce - mówi prof. Anna
Świderkówna. I sięga pamięcią do roku 1946.
Było lato. Jako początkująca studentka zaliczyła właśnie pierwszy rok filologii klasycznej na Uniwersytecie Warszawskim. I wyjechała na wakacje w góry. Tak naprawdę ujrzała je wtedy po raz pierwszy
w życiu. - Zakochałam się w nich po uszy - mówi. I dodaje: - Ale co innego było jeszcze ważniejsze. Odkryłam, że można naprawdę żyć na co dzień z Bogiem w ciągłej, żywej radości. Nawet pogoda temu sprzyjała
(jeden dzień deszczu na cały sierpień). Byliśmy wszyscy szczęśliwi, że żyjemy, że przetrwaliśmy wojnę, że możemy studiować. W pewnym sensie było to dla mnie zmartwychwstanie, zaczynałam nowe życie.
Jej prywatnym zmartwychwstaniom sprzyjały, jak sama twierdzi, dość nietypowe losy.
Urodziła się w przedwojennej Warszawie. Rocznik 1925. Ojciec był profesorem chemii na Politechnice Warszawskiej, matka inżynierem chemii. Był to dom spokojnie agnostyczny. Matka z urodzenia luteranka,
jako młoda dziewczyna została katoliczką, nie odnalazła jednak drogi do Kościoła. Na Mszę niedzielną nigdy nie chodziła. Podobnie, jak ojciec, który zawsze utrzymywał, że jest praktykującym katolikiem.
Babcia była najbardziej religijna w całej rodzinie, ale w szczególny sposób: wyznania protestanckiego, chętnie uczestniczyła na przykład w nabożeństwach majowych.
Jako młoda dziewczyna Anna nie zawsze była wierna Bogu. Ale nigdy całkowicie od Niego nie odeszła. Najwyżej, jak mówi, stawiała Go czasem do kąta. - Każde przebudzenie było jakby małym zmartwychwstaniem.
Zmartwychwstanie może nastąpić też dopiero po śmierci. - Ale takiego jeszcze nie przeżyłam. Nie umarłam za życia.
Kiedy człowiek umiera za życia? Jeżeli żyje nie po Bożemu i nie po ludzku. Bo wtedy stopniowo obumiera. Albo, gdy w życiu przyjmie postawę zamkniętą: ja nic od nikogo nie chcę i sam nikomu nic nie
dam. Kardynał Ratzinger twierdzi, że taka postawa to samopotępienie, bo człowiek żyje tylko w relacjach z innymi. - Ale im głębsza jest śmierć, tym większe zmartwychwstanie - podkreśla Pani Profesor.
Święta w klasztorze
Anna Świderkówna pisała kiedyś: "Wokół Chrystusa gromadziły się tłumy. Wszyscy Go jednak opuścili, gdy został skazany na śmierć. Umarł ukrzyżowany z rozkazu rzymskiego namiestnika Poncjusza Piłata. Niewiele
później Jego uczniowie, tak bardzo początkowo zastraszeni, zaczynają nagle głosić publicznie, że Jezus zmartwychwstał i żyje. Od tej chwili nic już nie jest w stanie zmusić ich do milczenia; ani prześladowania,
ani nawet śmierć męczeńska. I z tego właśnie niezłomnego ich przekonania rodzi się chrześcijaństwo i kształtuje Kościół".
Profesor Świderkówna nie tylko chętnie pisze o zmartwychwstaniu, ale traktuje je jak najważniejszą treść życia. - Te Święta są dla mnie bardzo ważne. Zmartwychwstanie Jezusa jest potwierdzeniem prawdy,
że Bóg nas nigdy nie zawodzi - podkreśla. Dlatego Zmartwychwstanie jest potwierdzeniem wszystkich obietnic Bożych. Bez zmartwychwstania męka i śmierć Jezusa byłyby tylko straszliwą zbrodnią, a Jezus wielkim
mędrcem, filozofem, jak Platon czy Sokrates. Ale kto byłby gotów żyć i umierać dla starożytnych filozofów?
Szczególnie chętnie Pani Profesor uczestniczy w liturgii Triduum Paschalnego. Przed laty, gdy miała więcej siły, łatwiej było jej znieść wszelkie trudy. Dziś, gdy mimo niesamowitej wręcz energii i
siły ducha, ma trudności z chodzeniem, jedzie do takiego kościoła, gdzie także w Triduum można siedzieć. Jaki to kościół? Pani Profesor zdradza jedynie tyle, że Wielki Czwartek, Wielki Piątek i Wielką
Sobotę, a także same Święta spędza najchętniej w... zaprzyjaźnionym klasztorze.
Nie ma łatwego zmartwychwstania
Bez wątpienia zmartwychwstanie to moment radosny. Ale tak jak nie ma radości bez smutku, tak nie ma zmartwychwstania bez krzyża. Pani Profesor wie o tym z doświadczenia. Kiedy bardzo ciężko zachorowała jej mama, nie chciała przyjąć tej prawdy. Buntowała się. - Kiedyś jednak, gdy szłam do nocnej apteki po lekarstwo, przypomniałam sobie słowa króla Dawida z biblijnej Księgi Kronik: "W szczerości serca mego, z radością ofiarowałem wszystko". I zrozumiałam, że mam oddać wszystko. Wtedy też zrozumiałam słowa starej Zmartwychwstanki, która mi kiedyś powiedziała, że smak prawdziwej radości poznaje się w cierpieniu. Bez niego nie można tak naprawdę dostąpić zmartwychwstania. Nie ma łatwego zmartwychwstania.