Działająca pod opieką ks. Krzysztofa Jończyka Nieformalna Grupa Teatralna ma w swoim dorobku artystycznym wiele widowisk, o różnorodnej tematyce. Wszystko zaczęło się od Genezaret, czyli historii zdrady
i zguby Judasza Iskarioty. Potem były kolejne: Mea Culpa, przedstawienie poświęcone życiu i męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, Ocalenie, które łączyło tradycyjną modlitwę Gorzkich Żalów z pantomimą
i współczesną rockową muzyką, Pastorałka, czyli opowieść o narodzinach Jezusa widzianych oczyma żony karczmarza, który nie przyjął Świętej Rodziny, Requiem poświęcone pamięci zmarłych profesorów, uczniów
i pracowników Małachowianki oraz Ulica, widowisko, w którym można było odnaleźć odpowiedź na pytanie, czy Jezus może narodzić się wśród kloszardów. Genezaret sięgnęła także po prozę Paolo Coelho; na podstawie
książki tego autora Podręcznik wojownika światła powstało widowisko pt. Wojownik światła.
Ostatnio źródłem inspiracji dla młodych aktorów Nieformalnej Grupy Teatralnej stał się Tryptyk rzymski Jana Pawła II. 8 kwietnia o godz. 19.30 w kościele farnym w Płocku odbyła się premiera tego widowiska.
Przedstawienie wyreżyserowała Agata Wójcik zaś autorem scenariusza i adaptacji był ks. Krzysztof Jończyk, założyciel i opiekun Nieformalnej Grupy Teatralnej. Jej członkowie wcielili się w postaci biblijne
i zaprezentowali sceny ze Starego Testamentu, których przedstawienia na ścianach kaplicy sykstyńskiej były źródłem i motywem przewodnim medytacji Papieża, zawartej w Tryptyku.
Była to 20. już premiera w trakcie trzyletniej działalności Grupy "Genezaret".
O pracy Grupy z jej twórcą i opiekunem ks. Krzysztofem Jończykiem rozmawia Agnieszka Małecka
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Agnieszka Małecka: - W jaki sposób zrodził się pomysł stworzenia Nieformalnej Grupy Teatralnej "Genezaret"?
Ks. Krzysztof Jończyk: - Wszystko zaczęło się pod koniec lutego 2000 r., kiedy w drodze z Małachowianki do fary rozmawiałem z Anią Zarudzką i zastanawiałem się, co by tu zrobić na nadchodzące
rekolekcje wielkopostne dla młodzieży. Zróbmy teatr - powiedziała Anna i tak zostało. Zebrała się grupa młodzieży i zaczęliśmy pracę nad przedstawieniem zatytułowanym Genezaret, poświęconym historii zdrady
Judasza. Pierwsza premiera odbyła się 14 kwietnia 2000 r.; po niej wszyscy chcieli pracować dalej.
Reklama
- Kim są członkowie Grupy "Genezaret"?
W trakcie 3 lat działalności przez "Genezaret" przewinęło się około 200 osób - młodych aktorów, inspicjentów, charakteryzatorów, muzyków, scenografów i reżyserów. Najliczniejszą grupę stanowią w nim "Małachowiacy", ale są tu także studenci płockich uczelni, młodzież pracująca, gimnazjaliści. Każdy z tych ludzi jest nietuzinkową osobowością, każdy wnosi do teatru głębię swoich przeżyć. Są bardzo różni: fani hip hopu, metalowcy, refleksyjni humaniści, amatorzy nauk ścisłych, młodzi, zbuntowani poeci. Siła "Genezaretu" tkwi w ich autentyczności i zaangażowaniu, a także w tym, że grają sercem. Wśród wszystkich "Genezaretowców" ważną osobą jest reżyser - tak się składa że zawsze są to kobiety. Teatr zaczynał pracę pod wodzą Anny Zarudzkiej, dziś dowodzi nim Agata Wójcik i to dowodzi w pełnym tego słowa znaczeniu. Na scenie nie ma księdza ani studenta, nie ma starszych ani młodszych, wszyscy jesteśmy aktorami i wszyscy podlegamy pani reżyser.
- Czym jest "Genezaret" dla swoich aktorów?
- Dla tych młodych ludzi na pewno jest jakimś sposobem na wyrażenie siebie, szansą na spełnienie swoich twórczych marzeń i aspiracji. Jest też innym rodzajem przeżywania swojego chrześcijaństwa, próbą budowania żywego Kościoła.... Wzruszający jest dla mnie fakt, że zawsze kiedy gromadzimy się w kościele farnym na próbie, na początku jest chwila ciszy i skupienia. Młodzież klęka przed ołtarzem i modli się. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, nigdy do tego nie zobowiązywałem - tak czują sami. Oni są pewni, dla kogo to robią...
- A czym jest "Genezaret" dla Księdza?
- Sposobem na współczesną ewangelizację, która polega na głoszeniu Chrystusa nie tylko z ambony. Jest sposobem mówienia o Bogu, bez używania wprost słowa Bóg. Młodzi ludzie, stając się członkami teatru,
są na początku zaskoczeni, że gra w nim ksiądz i że dzieje się to w kościele, ale z czasem proszą o spowiedź, bywa że po latach.
Cieszy mnie, że dzięki "Genezaretowi" młodzi nie kojarzą kościoła z nudnym miejscem i że szukają tam miejsca dla siebie, dla swojej wiary i wątpliwości. Cieszy mnie także, że nie patrzą na księdza
tylko jak na odległego "funkcjonariusza duchownego".