Reklama

Podróżowanie wczoraj i dzisiaj

Ewolucja form wojażowania na przestrzeni ostatniego półwiecza okiem wytrawnego eksploratora.

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 60-62

Archiwum Jacka Pałkiewicza

Orient Express, symbol nietuzinkowej, komfortowej podróży w niedawnej jeszcze epoce

Orient Express, symbol nietuzinkowej, komfortowej podróży w niedawnej jeszcze epoce

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bombardowani nieustannie z różnych stron wywołującymi niepokój i poczucie zagrożenia wojennymi biuletynami na temat pandemii i jej skutków, zatracamy pozytywne myślenie. Koszt dotychczasowych wyrzeczeń był nadzwyczajny i wymęczył wszystkich, napełniając nas poczuciem frustracji i bezsilności. Po roku bezprecedensowego aresztu domowego jesteśmy ewidentnie zmęczeni przedłużającymi się obostrzeniami, brakuje nam spotkań z bliskimi i przyjaciółmi, swobodnego spędzania czasu na zewnątrz, aktywnej rozrywki. Ludziom coraz trudniej przychodzi akceptowanie różnego rodzaju rygorów i niespójnej polityki informacyjnej rządu. Wyczekując kresu zawirowań i względnej normalności, z niecierpliwością wypatrują wakacji, marzą o odpoczynku.

Chociaż, mimo zbawczej szczepionki, jutro wciąż jest niepewne, planowanie wyjazdu na urlop napawa optymizmem i masą pozytywnych emocji. Bez wątpienia tegoroczne wakacje będą inne, ale to wcale nie oznacza, że muszą być gorsze. Oczywiście, będą uzależnione od istniejącej w danej chwili sytuacji sanitarnej. Niezbędne też będzie zachowanie wszelkich środków ostrożności.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dobra wiadomość jest taka, że przemysł wakacyjny łapie oddech. Zapowiada się, że będą dostępne topowe kierunki wyjazdowe, czyli: Turcja, Hiszpania, Bułgaria, Grecja, Egipt, Tunezja. Odradzają się karawaning oraz idea spędzenia urlopu w kraju, często na łonie natury. Wielu, nie bacząc na pułapki czasów globalnej turbulencji – odwołane loty, zamknięte granice, przymusowe kwarantanny, zawieszone wizy, uniemożliwiony powrót do kraju czy wymogi ważnego testu bądź dowodu szczepienia na COVID-19 – wyruszy nawet na wymagające odwagi bardziej odległe i egzotyczne szlaki.

Gubię się w dociekaniu tego, jak zmieniło się podróżowanie na przestrzeni moich lat. „Przedwczoraj”, tzn. 30-50 lat temu, eskapada w Europie, a tym bardziej wyprawa na inny kontynent, była niepowszednim wydarzeniem. Samolot sporo kosztował, a tras nie było tak wiele, jak dzisiaj. Do większości rejonów trzeba było docierać mieszanymi środkami transportu.

Reklama

Ludzie, gdy się zastanawiali, gdzie pojechać, kierowali się radami znajomych, oglądali programy telewizyjne albo szli do biura podróży, gdzie brali na pęczki eleganckie, kuszące atrakcyjnymi zdjęciami foldery i wybierali cel podróży. Do miejsc dzisiaj zakodowanych w potocznej świadomości jako symbole turystyczne docierali nieliczni. Kiedy w 1974 r. byłem po raz pierwszy na magicznej wyspie Bali, wyrastały tam pierwsze spartańskie hotele. Trzy lata później na Machu Picchu natknąłem się na nie więcej niż dwudziestu przybyszy, a dziś odwiedza je kilka tysięcy. Podobne sceny oglądałem w Petrze, na Galapagos czy w Angkorze, gdzie rocznie przybywa dziś 3 mln turystów.

Kontakt telefoniczny z domem nie należał do łatwych i był drogi. Po powrocie z podróży pierwszą rzeczą było wywołanie rolek filmowych. Nie wszystko zostało sfotografowane, bo to też kosztowało. Wydarzeniem było wyświetlanie slajdów dla rodziny i zaproszonych gości. Kto pamięta kolorowe magiczne widokówki, których wysyłanie należało do podróżniczego rytuału? Dzisiaj te egzotyczne pamiątki vintage przechowujemy w jakimś pudełku, razem z papierowymi biletami lotniczymi. W moim archiwum leży do dzisiaj cały plik zdobionych atestatów różnych przewoźników lotniczych, potwierdzających przekroczenie równika. Kiedyś było to wydarzenie, ale od kiedy loty międzykontynentalne stały się codziennością, nikt już nie praktykuje podobnego uhonorowania. Na moich oczach w tamtym okresie wyłoniły się takie trendy, jak: loty czarterowe, trekking, ekoturystyka czy backpackersi i niskobudżetowi „plecakowcy”.

Przekraczanie granic państwowych miało coś z tajemniczości. A ile było napięć podczas kontroli celnych! Osobiście nie mogłem się powstrzymać od bezzasadnego poczucia winy, kiedy funkcjonariusz przeszywał mnie swoimi „laserowymi” oczami. To zawsze onieśmielało i wywoływało jakieś nieokreślone wyrzuty sumienia nawet u nieskalanych osób. Próbując ukryć dyskomfort, uśmiechali się mile do niego, by ze zrelaksowaną miną kierować się ku wyjściu. Ja starałem się robić wrażenie pasażera dalekiego od podejrzeń i ignorując mundurowych, udawałem, że nie zwracam uwagi na wnikliwą lustrację.

Reklama

W ciągu kilku następnych dziesięcioleci, aż do 2020 r., wszystko uległo zmianie. Komputer wstrząsnął naszym życiem, a dynamiczna ekspansja internetu radykalnie zmodyfikowała sposób wojażowania. Świat stał się otwarty na niespotykaną dotąd skalę. Biura podróży straciły swoją rangę, bo gdy siedzi się przed komputerem, samemu można znaleźć najlepszą promocję, kupić bilety i zarezerwować hotel. Rozjazdy stały się dostępne dla wszystkich, młodzi ludzie masowo wyjeżdżali na inne kontynenty. Prawdziwa rewolucja nastąpiła w transporcie powietrznym, który stał się masówką. Narodziła się flota przewoźników niskobudżetowych, pojawiła się Europa bez granic, łączność z bliskimi stała się dziecinnie prosta – wystarczy telefon komórkowy albo wszechobecny Skype. Coraz częściej na odległe szlaki zaczęły wyruszać samotne kobiety. Światło dzienne ujrzała turystyka pakietowa, wyjazdy integracyjne, all inclusive, rejsy wycieczkowe, a na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku – last minute. Wszędzie zrobiło się tłoczno, egzotyczne atrakcje stały się komercyjnym folklorystycznym skansenem.

Dużo zmieniło się po 11 września 2001 r., kiedy to wyrosły bariery między religiami i kulturami. Normą stały się czasochłonne i stresujące lotniskowe kontrole bezpieczeństwa. Teraz wydaje się to nieprawdopodobne, że kiedyś możliwe było poznanie kapitana w kokpicie albo witającego z obsługą kabiny wchodzących na pokład pasażerów. Dziś piloci oddzieleni są od pasażerów pancernymi drzwiami, zza których dobiega tylko suchy komunikat o szczegółach lotu bądź enigmatyczna wzmianka o opóźnieniach lub turbulencjach.

Reklama

Mickiewiczowskie „mierz siły na zamiary” było niegdyś zachętą do romantycznego porwania się z motyką na słońce, stawiania sobie ambitnych celów, na których osiągnięcie na pewno znajdzie się siła.

Podróże, szczególnie te długodystansowe, gdzieś w niegościnnych krainach, wymagają hartu ducha i krzepy fizycznej, a w dzisiejszych czasach osobnik przywykły do wygód i dobrostanu oraz technologicznych udogodnień wydelikatniał i gubi się przy pierwszej przeciwności losu. Często nie potrafi stawić oporu naturze. Ernest Hemingway jednak twierdził, że człowiek nie jest stworzony, by przegrywać – można go zniszczyć, ale nie pokonać.

Kto ma kontrolę nad swoją wolą i zna jej siłę, sprosta największym przeciwnościom. Wspomnę tu o osobistym doświadczeniu. W 1975 r., podczas samotnego oceanicznego rejsu, przyszło mi się zmierzyć ze sztormem, który przywodził na myśl biblijna? Apokalipsę?. Góry wody zalewały łódź, zmuszając mnie do jej nieustannego wylewania. Nie jadłem, nie spałem, trząsłem się z zimna i ze strachu. Mordercze zmagania z żywiołem wyczerpały mnie kompletnie. Bezradny wobec niszczycielskiej siły bałem się, że mogę upaść na duchu, stracić instynkt samozachowawczy. Wyszedłem z próby zwycięsko, nie poddałem się, ale kilka dni później, kiedy napotkany statek ofiarował mi bezpieczeństwo, suchą koję, ciepły posiłek i gwarancję powrotu do domu, musiałem dokonać najtrudniejszego wyboru w moim życiu. Przekroczyłem barierę mojej psychiki – nie przyjąłem tej pomocy. To „nie” przy burcie statku uważam za najbardziej wartościową lekcję i obiektywna? miarę? wartości człowieka. Odzywa się we mnie z całą siłą w ciężkich chwilach, ilekroć nawiedza mnie myśl, żeby się poddać czy zrezygnować z jakiegoś trudnego przedsięwzięcia.

Reklama

Człowiek nie zawsze i nie wszędzie może wygrać. Mojej żaglowej łupinie chcę przeciwstawić, niewiele mające wspólnego z żeglarstwem, technologiczne monstrum. Kilka miesięcy temu w najbardziej prestiżowych regatach żeglarskich na świecie – America’s Cup pojawiły się latające jak wodoloty nad wodą łodzie wyścigowe – szczyt osiągnięć inżynierii. Specjalne hydroskrzydła umożliwiają im unoszenie się kadłuba nad powierzchnią wody i osiąganie zawrotnych prędkości do 80 km/h. Każdy ruch załogantów jest tu efektem wcześniejszych symulacji komputerowych. Nikt nie ma wątpliwości, że to nie ludzie wygrywają dzisiaj regaty, a „technologia”. Najgenialniejszy wynalazek ludzkości – żagiel, który od 5,5 tys. lat pomagał przemieszczać się człowiekowi, poniósł porażkę z hipertechnologią.

Przed rokiem ludzkość przegrała zaś z niewidzialnym wrogiem, który oszołomił i wywrócił życie do góry nogami, wymuszając epokową przebudowę dotychczasowych aktywności. Zakończyła się pewna epoka. Teraz homo sapiens post Covid-19 musi się dostosować do nowej rzeczywistości i nauczyć się funkcjonować w odmiennych uwarunkowaniach.

2021-05-05 07:42

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Józef - oblubieniec Maryi

Niedziela podlaska 11/2002

[ TEMATY ]

św. Józef

Juan Simón Gutiérrez, ŚWIĘTA RODZINA

Św. Józef, oblubieniec Najświętszej Maryi Panny, w kalendarzu liturgicznym Kościoła zajmuje miejsce specjalne, skoro jego wspomnienie Kościół obchodzi w sposób uroczysty. Miesiąc marzec jest w sposób szczególny poświęcony św. Józefowi. Jego święto obchodzimy 19 marca jako uroczystość. Bardzo pięknie wyrażają prawdę o św. Józefie niektóre pieśni: "Szczęśliwy, kto sobie patrona Józefa ma za Opiekuna. Niechaj się niczego nie boi, gdy św. Józef przy nim stoi Patronem...".

Hebrajskie imię Józef oznacza tyle, co "Bóg przydał". Św. Józef pochodził z królewskiego rodu Dawida. Pomimo tego, że pochodził z takiego rodu, zarabiał na życie trudniąc się obróbką drewna. Mieszkał zapewne w Nazarecie. Nie był on według ciała ojcem Jezusa Chrystusa. Był nim jednak według żydowskiego prawa jako małżonek Maryi. Zaręczony z Maryją stanął przed tajemnicą cudownego poczęcia. Postanowił wówczas dyskretnie się usunąć, ale po nadprzyrodzonej interwencji wziął do siebie Maryję, a potem jako prawdziwy Cień Najwyższego pokornie asystował w wielkich tajemnicach. Chociaż Maryja porodziła Pana Jezusa dziewiczo, to jednak według otoczenia św. Józef był uważany za Jego ojca. On to kierował w drodze do Betlejem, nadawał Dzieciątku imię, przedstawiał Je w świątyni jerozolimskiej i uciekając do Egiptu ocalił przed prześladowaniem króla Heroda. Widzimy jeszcze św. Józefa w czasie pielgrzymki z dwunastoletnim Jezusem do Jerozolimy na święto Paschy. Potem już się w Ewangelii nie pojawia. Niektórzy sądzą, że wkrótce potem zakończył życie w obecności Pana Jezusa i Najświętszej Maryi, na Ich rękach i miał uroczysty pogrzeb, bo w ich obecności. Może dlatego św. Józef jest uważany za szczególnego patrona dobrej śmierci.

Św. Józef był rzemieślnikiem, być może cieślą, co oznacza hebrajski wyraz charasz. Zajmował się pracą w drewnie, w metalu, w kamieniu. Wykonywał zatem narzędzie codziennego użytku, konieczne również w gospodarce rolnej. Jest rzeczą uderzającą, że w wydarzeniach z dziecięcych lat Pana Jezusa, św. Józef odgrywa znaczącą rolę. Jemu anioł wyjaśnia tajemnice wcielenia Syna Bożego, jemu poleca ucieczkę i powrót do Nazaretu po śmierci Heroda.

Na obrazach widzimy zwykle św. Józefa jako starca, by w ten sposób podkreślić prawdę o dziewiczym poczęciu Pana Jezusa. W rzeczywistości jednak św. Józef był młodzieńcem w pełni urody i sił. Pisarze podkreślają, że do tak wielkiej godności, opiekuna Pana Jezusa, oblubieńca Najświętszej Maryi Panny i żywiciela - głowy Najświętszej Rodziny, powołał Pan Bóg męża o niezwykłej cnocie. Dlatego słusznie stawiają oni św. Józefa na czele wszystkich świętych Pańskich, a Kościół obchodzi jego doroczną pamiątkę, pomimo Wielkiego Postu, jako uroczystość.

Szczególnym nabożeństwem do św. Józefa wyróżniała się św. Teresa z Avila. Z wielkim zaangażowaniem szerzyła ona kult św. Józefa słowem i pismem. Twierdziła, że o cokolwiek prosiła Pana Boga za przyczyną św. Józefa, zawsze to otrzymała. Jego też obrała za głównego patrona zreformowanego przez siebie zakonu karmelitańskiego. Za swojego patrona św. Józefa obrały sobie również Siostry Wizytki. Św. Jan Bosko, założył stowarzyszenie św. Józefa dla młodzieży rzemieślniczej. Papież bł. Jan XXIII, który na chrzcie św. otrzymał imię Józef, do kanonu Mszy św. (pierwsza modlitwa eucharystyczna) dołączył imię św. Józefa. W 1961 r. tenże Papież wydał list zalecający szczególne nabożeństwo do tegoż Orędownika.

Liturgiczne święto św. Józefa po raz pierwszy spotykamy w IV w. w pobliżu Jerozolimy w klasztorze św. Saby. Papież Sykstus IV w 1479 r. wprowadził to święto do mszału rzymskiego i brewiarza, a papież Grzegorz XV rozszerzył je na cały Kościół. W pierwszej połowie XIX w. przełożeni generalni 43 zakonów wystąpili do Stolicy Apostolskiej z prośbą o ustanowienie osobnego święta Opieki Świętego Józefa nad Kościołem Chrystusa. Papież bł. Pius IX przyczynił się do ich prośby i w 1847 r. ustanowił to święto. Natomiast papież św. Pius X podniósł je do rangi uroczystości. Papież Pius XII wprowadził na dzień 1 maja wspomnienie św. Józefa Robotnika. Papież Benedykt XV w 1919 r. do Mszy św., w której wspomina św. Józefa dołączył osobną o nim prefację. Pierwszą w dziejach Kościoła encyklikę o św. Józefie wydał papież Leon XIII. Wreszcie papież św. Pius X zatwierdził litanię do św. Józefa, do odmawiania publicznego. Są sanktuaria św. Józefa. Największe i najbardziej znane jest w Kanadzie, w Montrealu. Powstało ono w 1904 r. i posiada 61 dzwonów. Cudowna figura św. Józefa została ukoronowana koronami papieskimi w 1955 r. Kanada, Czechy, Austria, Portugalia, Hiszpania obrały sobie św. Józefa za patrona.

W Polsce kult św. Józefa jest bardzo żywy. Już na przełomie XI i XII w. w Krakowie obchodzono 19 marca jego święto. W XVII i XVIII w. nastąpił największy rozwój nabożeństwa do św. Józefa. W 1645 r. ukazały się godzinki ku czci św. Józefa. W XVII w. wybudowano największe sanktuarium św. Józefa w Polsce, w Kaliszu. Znajduje się tam obraz pochodzący z tegoż wieku, który w 1786 r. Prymas Polski Władysław Aleksander Łubieński, ogłosił urzędowo za cudowny. Papież Pius VI w 1783 r. wydał dekret zezwalający na koronacje obrazu, ale dokonała się ona dopiero w 1796 r. W Polsce jest około 270 kościołów ku czci św. Józefa. W 1818 r. diecezja kujawsko-kaliska obrała go sobie za patrona, a później diecezja wrocławska i diecezja łódzka. Powstały 4 rodziny zakonne pod wezwaniem św. Józefa. W Polsce swego czasu imię Józef było bardzo popularne.

Ojciec Święty w adhortacji apostolskiej Redemptoris Custos z 15 sierpnia 1989 r. ukazuje św. Józefa i jego posłannictwo w życiu Chrystusa i Kościoła. Pisze o nim, że był powołany na opiekuna Zbawiciela, był powiernikiem tajemnicy samego Boga, mężem sprawiedliwym i oblubieńcem Dziewicy Maryi, był pracowity, a jego praca była wyrazem miłości. Ojciec Święty kończy adhortację słowami: "Mąż sprawiedliwy, który nosił w sobie całe dziedzictwo Starego Przymierza, równocześnie został wprowadzony przez Boga w początki Przymierza Nowego i Wiecznego w Jezusie Chrystusie. Niech nam ukazuje drogi tego zbawczego Przymierza na progu Tysiąclecia, w którym ma trwać i dalej się rozwijać ´pełnia czasu´ związana z niewysłowioną tajemnicą Wcielenia Słowa. Niech św. Józef wyprasza Kościołowi i światu, każdemu z nas, błogosławieństwo Ojca i Syna i Ducha Świętego".

CZYTAJ DALEJ

Święty Józefie, nieustannie wstawiaj się za nami we wszystkich naszych potrzebach

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Mt 1, 16.18-21.24a.

Wtorek, 19 marca. Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny

CZYTAJ DALEJ

Spojrzenie na krzyż i przylgnięcie do niego może mnie uratować

2024-03-19 06:45

[ TEMATY ]

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

W czasie Wielkiego Postu warto zatroszczyć się o szczególny czas z Panem Bogiem. Rozważania, które proponujemy na ten okres pomogą Ci znaleźć chwilę na refleksję w codziennym zabieganiu. To doskonała inspiracja i pomoc w przeżywaniu szczególnego czasu przechodzenia razem z Chrystusem ze śmierci do życia.

Wędrówka po pustyni (Lb 21, 4-9) na pewno nie należała do łatwych, ale była drogą z niewoli do wolności, a to zawsze kosztuje. Bóg troszczył się o swój lud, jednak byli tacy, którzy wciąż znajdowali powód do narzekania… Aby ich tego oduczyć, Bóg wybrał dra- styczną karę: zesłał jadowite węże. Ratunkiem dla ludzi stała się podobizna węża. Gdy ukąszony spojrzał na miedzianego węża umieszczonego na wysokim palu, zostawał przy życiu (okazja do rachunku sumienia czy ja narzekam). Jezus powiedział: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wówczas poznacie, że Ja jestem i że niczego nie czynię sam z siebie” (J 8, 28). On wisiał na krzyżu, na wzgórzu Golgoty, wszyscy Go widzieli. Gdy upadam w grzech, tracę siły, nadzieję, życie… Spojrzenie na krzyż i przylgnięcie do niego może mnie uratować. Czy/jak korzystam z tej szansy?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję