Marian Karczmarczyk
Patrzyłem na Jej ręce
zwiędłe skrzydła
pod którymi kwitłem
skubiąc piórka
dobroci
Patrzyłem na ręce
jakby dwie nauczycielki
które składały
moje rączki
do pacierza
Patrzyłem na ręce
którymi po szczeblach różańca
wspinała się
do Boga
Patrzyłem na ręce
szare konie
które wiozły
moje dzieciństwo
w nieznane jutro
Czułem
ich kojący balsam
gdy łamał mnie ból
Tuliłem się w jej ręce
dwa żywioły
siejąc w bruzdach
łzy wdzięczności
a teraz - cisza...
Pomóż w rozwoju naszego portalu