Reklama

Wiadomości

Recepta na rubinowe gody

Co jest potrzebne, żeby małżeństwo się udało? żeby w czwartej dekadzie bycia razem mieć ciągły apetyt na wspólne życie?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Małżeństwo to nie improwizacja – do małżeństwa trzeba się przygotować. Po pierwsze: zdobyć jak najlepsze wykształcenie, wyuczyć się zawodu, aby zapewnić utrzymanie przyszłej rodzinie. Po drugie: pracować nad sobą, swoim charakterem, wymagać od siebie, pamiętając, że drugiej osobie można ofiarować tylko to, co się rzeczywiście posiada. Po trzecie: jak najlepiej wzajemnie się poznać – nie tylko podczas romantycznych spacerów, ale także w działaniu, w codziennych obowiązkach, w sytuacjach stresujących, wymagających szybkich decyzji, a przede wszystkim w takich, w których trzeba odsłonić prawdę o swojej hierarchii wartości. Po czwarte – i najważniejsze – zaprosić do tej relacji Chrystusa, aby umacniał, oczyszczał, uświęcał rodzącą się miłość. A potem... wystarczy to wszystko kontynuować.

Oni tak właśnie postąpili. Wiele lat później mówią z całym przekonaniem: warto wymagać od siebie, stawiać sobie wysoko poprzeczkę, powstawać po upadkach, nie ulegać temu, co podpowiada świat. Są szczęśliwi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na początku było to „coś”

Kiedy się poznali i zakochali w sobie, ona miała 20 lat, on – 18. Spotkali się w trakcie pieszej pielgrzymki na Jasną Górę i taki też był wymiar ich relacji: przyciągała ich do siebie nie tyle atrakcyjność fizyczna (choć i to, rzecz jasna, miało duże znaczenie), ile to „coś”, co do dzisiaj, już czwartą dekadę, próbują „rozgryźć”, zrozumieć i nazwać, a co zawsze w jakimś stopniu pozostanie Bożą tajemnicą. Na owo „coś” składały się podobne zainteresowania, te same wartości, którymi chcieli się kierować, to samo spojrzenie na kwestię tego, co jest w życiu ważne, a co nie, a patrząc na samo dno ich dusz – tkwiące w obojgu dążenie do „czegoś więcej”, pragnienie Boga, którego działanie coraz bardziej odkrywali w swoim życiu.

Twórczy czas przed ślubem

Spotykali się prawie codziennie, ale tak, aby nie zawalić obowiązków. Nie zamknęli swego dwuosobowego szczęścia w czterech ścianach jej schludnego pokoiku. Razem chodzili na koncerty, wystawy, wykłady w duszpasterstwie akademickim ojców jezuitów, a podczas długich spacerów uzgadniali wspólne poglądy na życie, z czego najbardziej cieszył się... jej pies, godzinami buszujący przy nich po lesie lub łące. Nie zerwali z przyjaciółmi i znajomymi, przeciwnie, ich życie towarzyskie wprost kipiało. Kiedy tylko to było możliwe, ruszali w Polskę. Oboje uwielbiali podróże, wędrówki z plecakiem, atmosferę górskich schronisk, zmieszane ze sobą zmęczenie i zadowolenie z pokonanych na własnych nogach kilometrów, kurz i błoto na butach. To zostało im do dziś...

Reklama

Byli młodzi, buzowała w nich krew (zrozumie to każdy, kto sam to przeżył...), a jednocześnie oboje w ten sam sposób patrzyli na kwestię czystości przedmałżeńskiej: uważali, że właśnie w imię prawdziwości wzajemnych uczuć powinni poczekać z rozpoczęciem pożycia seksualnego aż do ślubu.

Modlili się razem, chodzili na Mszę św., regularnie się spowiadali, starając się żyć cały czas w stanie łaski uświęcającej. Pytali Boga o to, jakie jest ich powołanie. Nie brakowało gwałtownych zwrotów akcji – jego to pytanie zaprowadziło na 2 lata do... seminarium duchownego.

Małżeństwo – życie w trójkącie

Po 6 latach stanęli przed ołtarzem i przyrzekli sobie miłość, wierność, uczciwość oraz to, że pozostaną przy sobie aż do śmierci, wspierając się i podpierając wzajemnie bez względu na to, co będzie się działo.

Nie było lekko. Oczywiście, przeważały słodkie chwile szczęścia, ale jednocześnie nie brakowało rys. Finansowo im się nie przelewało – przez 10 lat nie mieli własnego mieszkania, a wynajem pochłaniał krocie. Obojgu nie brakuje temperamentu, więc kiedy dochodziło do różnicy zdań, to czasem „iskry leciały”. Na szczęście, dalecy od naiwnego myślenia, że małżeńskie szczęście jest możliwe do zrealizowania wyłącznie ludzkimi siłami, od początku zaprosili pod swój dach „tego Trzeciego” – Chrystusa.

Reklama

Po kilku latach wstąpili do wspólnoty, która stworzyła im warunki do systematycznej formacji. Tam nauczyli się czegoś, co niesamowicie im pomogło w uporządkowaniu poszczególnych wymiarów ich życia. Nazwali to swoją hierarchią wartości.

On: – Na pierwszym miejscu jest Chrystus i przyjaźń z Nim. Jeśli nie będę od Niego czerpał sił, jeśli zaniedbam modlitwę, sakramenty, rozważanie słowa Bożego, jeśli nie będę żył w stanie łaski uświęcającej – skąd wezmę siły, aby podołać obowiązkom i trudnościom?

Pierwszy po Bogu

Ona: – Na drugim miejscu jest współmałżonek. Zaraz po Bogu jest on dla mnie najważniejszą osobą i ma największe prawo do mojego czasu, poświęcenia, sił, uwagi. Czynić się nawzajem lepszymi, pomagać sobie na co dzień i nie tracić z oczu wieczności jako ostatecznego celu – oto sedno naszego małżeństwa.

Najbliżsi

On: – Trzecie miejsce rezerwujemy dla dwojga naszych dzieci, dziś już dorosłych. Nigdy ich nie zaniedbywaliśmy, wręcz przeciwnie – żona dla ich dobra zrezygnowała np. z pracy zawodowej. Nigdy natomiast nie czyniliśmy z nich pępka świata; nie dawaliśmy się nabrać na popularne hasła typu: „bo dzieci są najważniejsze”. Zrobiliśmy wszystko, aby wprowadzić je w świat wiary i wartości, ale konkretnych wyborów muszą dokonywać już same. Dziś nasze dzieci wyfruwają właśnie w świat, ale nam nie grozi syndrom „pustego gniazda”. Mamy siebie nawzajem i dobrze nam z tym.

Ona: – W ramach trzeciego miejsca, choć już po dzieciach, mieszczą się też rodzice, rodzeństwo, rodzina, przyjaciele. Nie zapominamy o wdzięczności za wszystko, co dla nas uczynili, wspieramy ich (zwłaszcza rodziców w chorobie i starości), ale jednocześnie pamiętamy, że „opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną” (Mk 10, 7-8).

Praca niejedno ma imię...

On: – Na czwartym miejscu stawiam pracę zawodową, która pozwala mi utrzymać rodzinę w wymiarze materialnym. Lubię swoją pracę, wykonuję ją starannie, pochłania mi ona dużo czasu, ale nie pozwalam, aby zdominowała moje myślenie, abym świata poza nią nie widział. Bardzo szanuję pracę mojej żony, która w oczach tego świata nic nie robi, tylko „siedzi” w domu. A gotowanie, sprzątanie, pranie, zakupy, mądre planowanie budżetu, wysłuchiwanie zwierzeń dzieci, czytanie im przed snem, gdy były małe, pomoc w odrabianiu lekcji, doradzanie im, korygowanie, odpowiadanie na pytania i wątpliwości, opieka w czasie choroby plus tysiąc innych tego typu czynności – czy to wszystko nie jest pracą, i to ciężką?

Reklama

Coś dla innych

Ona: – Na piątym miejscu plasuje się różnego rodzaju zaangażowanie społeczne: przez wiele lat pełniliśmy rozmaite posługi na rzecz naszej wspólnoty, angażujemy się w wolontariat, trochę „działamy” w mediach.

Coś dla siebie

On: – Szóstą pozycję rezerwujemy dla naszych rozrywek, pasji i zainteresowań: oboje uwielbiamy czytać książki, oglądać wspólnie filmy, jeździć do opery. Łączy nas również zamiłowanie do krajoznawstwa: chodzimy po górach, lubimy aktywne plażowanie nad morzem, cenimy wypoczynek na wsi. Zwiedzamy miasta, muzea, zamki i pałace, poznając w ten sposób historię Polski. Zobaczyliśmy też niemały kawałek Europy.

Ona: – Dbamy o kondycję fizyczną. Biegamy (mąż to maratończyk), chodzimy z kijkami, spacerujemy po lesie, pływamy kajakiem, a od 10 lat uczęszczamy na kurs tańca. Są to nasze sposoby na nietypowe „randki małżeńskie”.

On i Ona: – Jesteśmy przekonani, że najlepsze jest jeszcze ciągle przed nami! Tu, na ziemi, a potem – tam, w wieczności.

PS

Moi rozmówcy prosili, by nie podawać ich imion ani nie zamieniać ich na inne, fikcyjne – stąd owo „on” i „ona”.

2022-11-22 14:17

Ocena: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Małżeństwo: Nie samotne wyspy, lecz miłość oblubieńcza

[ TEMATY ]

rodzina

kongres

Andrzej Tarwid

Nie ma złotej recepty na udany związek. Ale jeśli zna się naturalne różnice między kobietami a mężczyznami i wynikające z nich konsekwencje, to można ominąć wiele raf w codziennym życiu małżeńskim – mówili prelegenci na III Międzynarodowym Kongresie Rodzin na UKSW

- Żyjemy w czasach subiektywizmu. Nasza świadomość jest ulotna i skierowana na siebie. Niestety, w efekcie brakuje nam refleksji nad celem i sposobem życia – powiedziała dr Irena Grochowska podczas wykładu „Istota i więź w małżeństwie”.

CZYTAJ DALEJ

Gospel Mass na 200 wykonawców

2024-04-22 10:40

Magdalena Lewandowska

Wielki kościół pw. św. Maksymiliana wypełnił się po brzegi wykonawcami i słuchaczami.

Wielki kościół pw. św. Maksymiliana wypełnił się po brzegi wykonawcami i słuchaczami.

Niezwykłe wydarzenie muzyczne przyciągnęło do parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego tłumy!

Osiem chórów i orkiestra dęta – łącznie prawie 200 osób pod batutą Sebastiana Sikory – wykonało Koncert Gospel Mass. To połączenie tradycyjnych pieśni gospel z klasycznymi kompozycjami muzyki sakralnej. W pierwszej części wybrzmiała Missa Brevis, w drugiej Gospel Mass. – Od zawsze marzyłem, żeby wykonać dwa cykle mszalne Jacoba de Haana: Missę Brevis i Gospel Mass i to marzenie się spełnia przy udziale ogromnej ilości osób śpiewających i grających – mówił dyrygent Sebastian Sikora.

CZYTAJ DALEJ

Dekanalne Spotkanie Presynodalne

2024-04-23 00:02

Wiktor Cyran

W parafii pod wezwaniem św. Maksymiliana Marii Kolbego we Wrocławiu odbyło się dekanalne spotkanie zespołów presynodalnych z dekanatów Wrocław – Kozanów oraz Wrocław – Osobowice. Księża wraz z wiernymi uczestniczyli w konferencji, trwali na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem oraz spotkali się na wspólnej agapie.

Ksiądz Tomasz Kowalski podkreśla, że czas wielu katechez już za nami. Dzisiaj odbyła się przedostatnia katecheza dotycząca listu do kościoła w Filadelfii. Jest to piękny list, również jak wcześniejsze zachęca nas do czujności, z ścisłym nadawcą listu, a więc z Panem Jezusem. I dzisiaj takie zdanie, które jak myślę jest takim centrum tego listu to zdanie, które zachęca do bycia wytrwałym, do tego aby trwać przy słowie, do tego aby zachować imię Pana Jezusa, nadawcy listu i w ten sposób stać się filarem, fundamentem w świątyni Pana Jezusa. Myślę, że to jest jedno z ważniejszych przesłań tego listu – opowiada ks. Tomasz, dodając: - Teraz czeka nas moment otwarcia synodu. Już za niecały miesiąc bo 19 maja ksiądz abp Józef Kupny podczas uroczystej Eucharystii we wrocławskiej katedrze otworzy oficjalnie synod dzięki czemu grupy presynodalne staną się grupami synodalnymi i wejdziemy już w taką intensywną ale bardzo piękną fazę synodu – ogłasza członek sekretariatu synodu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję