Reklama

Tak dobrze, że aż źle?

Państwo ma obowiązek informowania społeczeństwo o sprawach ważnych dla jego bezpieczeństwa. Jak się z niego wywiązuje?

Niedziela Ogólnopolska 19/2025, str. 38-39

Adobe Stock, montaż: A. Wiśnicka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nieustannie docierają do nas wypowiedzi przedstawicieli państwa i liderów opinii publicznej o zagrożeniu naszej niepodległości przez agresywnego sąsiada ze wschodu. Musimy bowiem wiedzieć, na czym stoimy. Za większością tych wypowiedzi nie idzie jednak jakiekolwiek wyciąganie wniosków. Jedni nie mówią zupełnie nic, mimo że powinni, inni mówią za dużo, czego nie powinni. Coraz bardziej przypomina to „szum nieodpowiedzialności” grającej orkiestry na tonącym Titanicu. Bo nie jest właściwym zachowaniem tylko mówić i nic nie robić.

Jaki jest stan naszej armii?

Reklama

Od długiego czasu prorządowe media publikują subiektywne opisy, jaki to straszny stan naszej armii zastała obecna koalicja rządowa. Armia w ruinie – powiadają. Gdy się zagłębiamy w te wynurzenia, okazuje się, że głównym problemem poprzednich rządów było to, iż na czele armii stali nie ci dowódcy, których aktualna większość parlamentarna by widziała. A teraz ówczesna opozycja rządzi już 1,5 roku. Chcielibyśmy zatem usłyszeć: czy po 1,5 roku armia dalej jest w ruinie, czy też nie? Jeżeli ruina zależy tylko od tego, że dowódcami są sympatycy aktualnej władzy, nie wróży to nic dobrego wobec możliwej wojny. By tak nie było, trzeba uniezależnić naszą armię od politycznej destrukcji władzy. Czy takie właśnie głosy padają? Jeżeli dla dowódców dowodzenie armią to tylko szczebel w prywatnej karierze, nie wróży to dobrze zarządzaniu w realnym konflikcie zbrojnym. Wiemy z doświadczenia, czym się kończy upolityczniona armia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Stan umiejętności polskiego dowództwa jest największą niewiadomą naszego przygotowania do prowadzenia wojny. Nie pomagają częste roszady personalne. Trudno nie zadawać sobie pytania, czy zawsze na lepsze. Niezależnie od charakteru dymisji zawsze ma to swoje konsekwencje dla wojska. Trudno dopatrzeć się w tym pozytywów.

Chodzi o to, by w samym wojsku wprowadzić twarde zasady, by warunkiem osiągnięcia najwyższych stanowisk dowódczych nie była znajomość jednego czy drugiego polityka, ale by było nim osiągnięcie przewidzianych w strukturze armii odpowiednich ścieżek rozwoju oraz sprawności wojskowych zweryfikowanych w międzynarodowych strukturach wojskowych NATO. I o pewność, że osiągnięcie takich sprawności będzie owocowało awansem – niezagrożonym przez koniunkturę lub dekoniunkturę polityczną w Polsce. Dowodzenie armią musi pozostać poza sporem politycznym. Z pewnością jest to jeden z podstawowych warunków powodzenia systemu obrony państwa. Dowódcy muszą mieć pewność, że mają klarowną ścieżkę awansu, która zostanie zachowana niezależnie od aktualnie rządzących. I wtedy armia nie będzie w ruinie.

Reklama

Opinia publiczna w Polsce ma prawo oczekiwać, że aktualni dowódcy oraz ich zespół dowódczy będą w stałej gotowości wojennej i na bieżąco będą zarządzać potencjalnym terenem wojennym na organizowanych ćwiczeniach i symulacjach wojennych. Doświadczenie powodzi we wrześniu 2024 r. powinno dawać do myślenia, czy państwo ze swojej strony jest na bieżąco przygotowane do reagowania na kryzys.

W 1939 r. także przygotowywaliśmy się do wojny. Przede wszystkim jednak wierzyliśmy w sojusze, a zaniedbaliśmy unowocześnienie własnej armii. Przegraliśmy. A kierownictwo państwa i armii z tego okresu nie jest najlepszym wspomnieniem. Naczelny Wódz – gen. Edward Rydz-Śmigły uciekł za granicę, pozostawiając walczącą ojczyznę.

Plan obrony czy teatr groteski?

Reklama

Jak mamy rozumieć ataki na Mariusza Błaszczaka, byłego ministra obrony narodowej, który wskazał na istniejące koncepcje pozostawienia ściany Polski Wschodniej własnemu losowi? Czy polskie państwo na pewno chce walczyć o zachowanie naszej integralności? Były minister został oskarżony o ujawnienie planów operacyjnych Wojska Polskiego, które istniały w 2014 r. i zakładały obronę strategiczną kraju dopiero na Wiśle. Taki plan strategiczny dopuszczał po prostu oddanie połowy terytorium Polski pod okupację wroga. Jak taka okupacja może wyglądać, widzimy na przykładzie terenów okupowanych przez Rosję na Ukrainie. Masowe gwałty i mordy. Na głowę min. Błaszczaka spadły gromy ze strony ówczesnej opozycji bynajmniej nie dlatego, że powiedział nieprawdę, tylko z tego powodu, że tę prawdę ujawnił. Rodzi się zatem pytanie: czy polskie społeczeństwo ma pozostawać w niewiedzy na temat swojego bezpieczeństwa szczególnie na wschodzie kraju? I to ma być odpowiedzialne zachowanie państwa? Dzisiaj wszyscy ogłaszają, że będziemy bronić każdego kawałka terytorium Polski. Ale co to konkretnie oznacza? Bo kiedy generałowie biegną przed kamery, jakby byli uczestnikami Tańca z gwiazdami, to mówią straszne rzeczy. Niedawno nowy szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Dariusz Łukowski oświadczył, że Polska ma zapasy amunicji na tydzień lub dwa tygodnie obrony. Weźmy na poważnie to, co mówi. Czyli Polska jest de facto nieprzygotowana do wojny obronnej, co poświadcza – było nie było – szef biura wojskowego prezydenta Polski, który konstytucyjnie jest przecież zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. I co w związku z tym robiono przez ostatnie kilka lat?

Łatanie kryzysu

Obecny rząd już od 1,5 roku zapowiada, że będzie produkował własną amunicję na nasze potrzeby obronne. I zapowiada dalej, ale w rzeczywistości ani nie mamy produkcji, ani nie zakupiliśmy odpowiedniej ilości amunicji. Czy to oznacza odpowiedzialne przygotowywanie się naszego kraju do obrony? Bardzo wątpliwe.

Na początku kwietnia Stany Zjednoczone rozpoczęły relokację z Jasionki swojego kontyngentu wojskowego, który do tej pory strzegł infrastruktury logistycznej na wschodniej flance NATO. Sprawa bardzo poważna. Odejście amerykańskiego kontyngentu raczej zmniejsza nasze bezpieczeństwo, niż zwiększa. To dwie złe informacje w jednym. Po pierwsze – ogłosili to Amerykanie, po drugie – polski rząd sprawiał wrażenie, że o niczym nie wiedział. Po pewnym czasie zorientował się, że to słabo wygląda, zdecydował się więc oświadczyć, iż polska strona, oczywiście, o wszystkim wiedziała dawno temu i że Amerykanów zastąpią inne wojska. To dlaczego nie poinformowano o tym opinii publicznej zanim uczynili to Amerykanie? Wygląda to bardziej na pośpieszne łatanie kryzysu informacyjnego niż na realne działania.

Opinia publiczna ponownie musi postawić poważne pytanie: czy my mamy jakąkolwiek strategię wobec wycofującej się z Europy amerykańskiej potęgi i pogrążającej się w chaosie Europy? Warto zadawać przez opinię publiczną poważne pytania rządzącym. Przede wszystkim: czy zapewniają naszemu społeczeństwu bezpieczeństwo?

2025-05-06 14:43

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Opowieść o tym, jak to Karol Wojtyła pociągiem na wykłady jeździł

2025-08-22 07:49

[ TEMATY ]

pociąg

Karol Wojtyła

św. Jan Paweł II

wykłady

Katolicki Uniwersytet Lubelski

Archiwum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego

Karol Wojtyła

Karol Wojtyła

Dworzec PKP w Lublinie jest jednym z miejsc na mapie miasta, które są naznaczone obecnością Karola Wojtyły. Młody Wojtyła na wykłady na Katolicki Uniwersytet Lubelski przyjeżdżał pociągiem nocnym z Krakowa. W odróżnieniu od dziś była to podróż wielo- a nawet kilkunastogodzinna. W podróżach towarzyszyli mu niekiedy jego przyjaciele, jak choćby ceniony ksiądz Marian Jaworski. Z czasem, kiedy Wojtyła miał coraz więcej obowiązków, studenci KUL-u na seminaria jeździli do Krakowa.

„Kiedyś pociąg, którym jechał wykładowca KUL-u, ksiądz Karol Wojtyła, spóźnił się.
CZYTAJ DALEJ

Prymas Glemp o prymasie Kowalczyku – ciekawostka!

Gdy abp Józef Kowalczyk został prymasem Polski, kardynał Glemp skomentował, że… Wyszyńskiemu by to przez myśl nie przeszło! Dlaczego tak stwierdził?

Dobrze pamiętam ten dzień: była sobota, 8 maja 2010 roku. Miałam umówione spotkanie z kardynałem Józefem Glempem, już wtedy prymasem seniorem - gdy bowiem w grudniu 2009 roku skończył osiemdziesiąt lat, utracił tytuł prymasa Polski. Na mocy decyzji Watykanu prymasostwo powróciło do Gniezna, stąd ten urząd sprawował już wtedy arcybiskup gnieźnieński Henryk Muszyński.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Schönborn: pokój potrzebuje miłości, która jest rdzeniem religii

2025-08-22 20:19

[ TEMATY ]

pokój

religia

kard. Schönborn

Joanna Łukaszuk-Ritter

kard. Christoph Schönborn

kard. Christoph Schönborn

„Pokój istnieje tylko wtedy, gdy miłość jest rdzeniem religii” - podkreślił kard. Christoph Schönborn w obliczu globalnego wzrostu liczby aktów przemocy popełnianych w imię religii. Ekstremizm i fanatyzm wypaczają oblicze religii, ale także polityki, która je wykorzystuje, napisał emerytowany arcybiskup Wiednia w swoim cotygodniowym felietonie na łamach wydawanej w Wiedniu bezpłatnej gazety „Heute” 22 sierpnia.

W 2019 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych ogłosiła 22 sierpnia corocznym Międzynarodowym Dniem Pamięci ofiar aktów przemocy ze względu na religię lub światopogląd. W tym roku papież Leon XIV również zaapelował o ustanowienie w tym dniu światowego dnia postu i modlitwy o pokój, z okazji kościelnego święta Maryi Królowej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję