Widziałem Jezusa. Naprawdę widziałem. Siedział na stylowej ławce obok poczty. Na tej samej, na której wczoraj ufryzowany żelem blondas obejmował dziewczynę. Z plastykowego worka Jezus wysypał
ostrożnie okruszyny chleba. A po chwili, znikąd, spadły gołębie. Prosto do Jego stóp. Karmiły się tym, co pozostało z Pańskiej kuchni.
Gołębie. Skrzydlate mieszczuchy. Oswojone i ufne. Po chwili nie było po nich śladu. Usiadłem obok Niego. Był poważny i zamyślony. Płatki słońca inkrustowały złotem jego wysłużony
garnitur.
Zamiłowanie do ptaków to piękna rzecz - powiedziałem.
- To Boża rzecz - usłyszałem w odpowiedzi.
Na chwilę zamilknęliśmy obaj. On łagodnym wzrokiem ogarniał przestrzeń między nami a gmachem poczty. To w tej przestrzeni zmieniały się sceny naszego wspólnego widzenia. Niedołężna
kobieta z pekińczykiem, stary kolejarz, dwóch rowerzystów. Jak w klasycznym kalejdoskopie migały przed nami obrazy, barwy, ubiory. Wszystko to upływający czas obarczył ludźmi. Szli
w jedną i drugą stronę, a interferencja ich rozmów tworzyła wraz z ulicznym hałasem kakofonię nieczytelnych dźwięków.
Jezus uważnie przyglądał się przechodniom. Na chwilę skierował wzrok w moją stronę.
- Zmienia się świat, zmieniają się ludzie - oznajmił. - Ciągle się śpieszą i wiary w nich mało - dodał.
- Trudno nie zgodzić się z takim poglądem - odparłem. - Ten pośpiech uniemożliwia im wyzwolenie z lęku. Wszyscy na oślep zdążają do własnego celu.
W odpowiedzi usłyszałem: - Jednak nie wszyscy. Wielu z nich znajduje kogoś, kto stanowi dla nich ważny punkt odniesienia. Po chwili wstał i udał się w stronę pobliskiego
klasztoru Reformatów. Ja, załatwiwszy zakupy w aptece, również skierowałem się w tę stronę. Ufny w pośrednictwo świętych Pańskich udałem się do klasztornego ogrodu. Tam,
gdzie świętość odwzorowana w kamieniu trzyma na ramionach dziecko. To Antoni z Padwy. Święty i wielki. Wrażliwy i pełen wyrozumiałości.
- Pan też tutaj...? - usłyszałem głos Sąsiada z miejskiej ławki.
- Tak - odparłem. - Nie umiem rozmawiać ze świętymi. Potrafię jedynie wyszeptać słowa modlitwy. I tak wiem, że oni, podobnie jak Jezus, znakomicie czytają w naszych
duszach.
- A nie mówiłem... - Jezusowe słowa zabrzmiały aksamitnie. - Wielu ludzi znajduje kogoś...
-... kto stanowi dla nich ważny punkt odniesienia - dokończyłem zasłyszane przed kwadransem zdanie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu