Od jakiegoś czasu przenika nas myśl o toruńskiej szkole średniej, w której uczniowie znęcali się nad swoim nauczycielem. Wszyscy zastanawiają się, co było powodem takiej agresji
wśród młodych ludzi. Może zawiniła szkoła, może sam nauczyciel, rada pedagogiczna, a być może… no właśnie, kto?
Jestem młodym katechetą w szkole średniej. Obserwuję młodzież niemalże od momentu podjęcia pracy w szkolnictwie, czyli już 8 lat. Dziś mogę tylko ze smutkiem i pewnym
zaniepokojeniem stwierdzić, że młodzież z roku na rok jest coraz bardziej trudna. Co jest powodem tej zmiany?
W Płocku też są sytuacje, które wzbudzają niepokój wśród nauczycieli. Z moich obserwacji wnioskuję, że wszyscy (rodzice, wychowawcy i społeczeństwo) jesteśmy winni zarówno tragedii
w toruńskiej szkole, jak i trudnościom w naszym mieście.
Pierwszym i najbardziej odpowiedzialnym za wychowanie młodego pokolenia jest nie kto inny, tylko rodzic. To on uczy pierwszych wartości. To on pomaga dziecku ocenić, co jest
dla niego dobre, a co złe, to on ukazuje drogę i pomaga dokonać odpowiedniego wyboru. Postawmy sobie pytanie: Czy dzisiejszy rodzic wypełnia należycie swe posłannictwo? Czy każdy
nauczyciel - wychowawca w pełni wykonuje swoją pracę? Dziś każdy goni za pieniędzmi. Ilu rodziców tak naprawdę rozmawia o problemach swoich dzieci? Ilu rodziców
stara się być przyjacielem swego dziecka? Ilu tak naprawdę potrafi wysłuchać syna czy córki? Zapominamy o najważniejszej rzeczy - o budowaniu zaufania. Dorośli za mało
czasu poświęcają swym pociechom. Stąd małe zainteresowanie problemami dziecka. Poza tym rodzice w obecności dzieci rozmawiają o nauczycielach, wyrażając o niektórych złe
zdanie. W taki sposób nauczyciel traci swój autorytet. Co wtedy ma zrobić nauczyciel, który jest wyśmiewany przez rodziców i przez samego ucznia? Jakie prawa ma uczeń, a jakie
nauczyciel? Kto ma być dla ucznia autorytetem? Zresztą współczesnej młodzieży brakuje wzorców, bądź nie chce ich mieć. Dlaczego?
Kilka miesięcy wcześniej pełniłem funkcję wychowawcy klasy. Pełen obaw podjąłem się tego wyzwania. Dziś mogę być dumny ze swoich uczniów, ponieważ obdarzyli mnie szacunkiem i zaufaniem.
To oni przychodzili i zwierzali się ze swoich problemów. Były to sytuacje, o których rodzice nawet nie wiedzieli. Zresztą uczniowie sami stwierdzali: „Moi rodzice
nie mają czasu, aby ze mną porozmawiać. Są w pracy. Kiedy wracają, są zmęczeni”. Wiedziałem wszystko o wszystkich, ponieważ poprzez rozmowę i słuchanie,
a niekiedy zwykłą ludzką pomoc starałem się być razem z nimi i dla nich, a nie obok nich.
Jak pomóc? Nie jesteśmy w stanie w ciągu kilku dni określić, czy dany uczeń ma problemy. A on pozostaje osamotniony. Z rodzicem nie porozmawia. Z nauczycielem
- też nie. To z kim? Z kolegą, koleżanką. Tylko środowisko, w którym się znajduje, zrozumie go najlepiej, ale… nie zawsze wskaże dobrą drogę. Co może pomóc
rówieśnik, który boryka się z tym samym problemem? Poprzez wszelkiego rodzaju uzależnienia rozpoczyna się historia wypaczania wszelkiego dobra i ludzkiej kultury. Później zaczynają
się wagary, niepoprawne zachowanie w szkole lub wobec rodziców, którzy nie zawsze reagują. Wreszcie dochodzi do sytuacji, kiedy młodzi ludzie są tak pewni siebie, że nic ich powstrzymać nie
może. Wzajemnie dodają sobie otuchy i odwagi, która, niestety, urzeczywistnia się w negatywnym przeżywaniu swojej wolności. Wielu z nas nie ma pojęcia, co może być za 10
lat, jakie skutki niesie brak zainteresowania kulturą i zachowaniem swego dziecka. Oby nie było za późno, bo wtedy każdy z nas może zapłacić zbyt wysoką cenę.
Za wychowanie młodych odpowiedzialni jesteśmy wszyscy: rodzice, szkoła, Kościół, społeczeństwo. Dobrze spełnimy swoje zadanie pod warunkiem, że będziemy współpracować, a nie wyrażać odmienne
poglądy i oceny o sobie nawzajem. Bądźmy tymi, którzy podejmują trud wychowania, abyśmy mieli czyste sumienie i pewność, że zrobiliśmy wszystko, aby syn czy córka byli
prawymi ludźmi. Powodzenia…
Pomóż w rozwoju naszego portalu