Czyste kolory, piękne kadry i światło niczym w obrazach francuskich impresjonistów - tak w ogromnym skrócie można scharakteryzować album Kameduli w służbie
Bogu i ludziom. Należy jednak podkreślić, że nie technika jest głównym walorem fotografii. Autorowi udało się uchwycić to, co do sfotografowania najtrudniejsze, a jednocześnie najważniejsze
dla oddania istoty bieniszewskiej pustelni. Mam na myśli ducha unoszącego się nad tym miejscem, ducha iście niebiańskiego.
Dla większości koninian, nawet tych, którzy na Msze św. przychodzą tylko w wielkie święta, bieniszewscy Kameduli pozostają od lat znakiem obecności Boga, niemal namacalnym światłem. „Sama
nie mogłabym być pustelnicą, ale gdy sobie o nich pomyślę, to cieszę się, że są ludzie którzy nieustannie zanoszą modlitwy do Boga” - mawia jedna z moich znajomych, która
co roku pielgrzymuje na Sowią Górę, by tam uczestniczyć w Pasterce. Choć klasztor w Bieniszewie odwiedza bardzo wielu pielgrzymów, to jednak samo jego zwiedzanie zarezerwowane jest
wyłącznie dla mężczyzn. Toteż zwłaszcza dla kobiet zainteresowanych „mikroświatem” Kamedułów album Franciszka Kupczyka stał się nie lada atrakcją.
Do klasztoru na Sowiej Górze idzie się przez las. Chciałoby się powiedzieć, że do albumu F. Kupczyka również „wchodzi się przez las”, jako że zdjęciem otwierającym całość jest portret
starego dębu, tonącego w zieleni otaczających go drzew, wśród których wiosną kwitnie mnóstwo konwalii. Na kolejnych kartach książki możemy zobaczyć klasztor od wewnątrz i od zewnątrz,
a także spojrzeć na niego z lotu ptaka. Wspaniale prezentuje się na fotografiach otaczająca erem przyroda. Pięknie położona pustelnia ukazana jest jak oaza zieleni i pokoju
wśród zgiełku przemysłowego miasta.
Choć żyjemy w XXI w., wielu katolików wciąż postrzega klasztory pustelnicze w sposób stereotypowy: mroczne cele, tajemnicze klauzury, włosienice i nieludzkie posty.
Wielu z nas wyobraża sobie życie kameduły jako ogromne poświęcenie, balansujące nieraz na granicy ludzkiej wytrzymałości. Powołanie do tego stanu kojarzy sobie raczej ze zgodą na
ciągłe wyrzeczenia niż radością i pokojem duszy. Album Kameduli w służbie Bogu i ludziom całkowicie zaprzecza tego rodzaju stereotypom. Fotografie bieniszewskich Kamedułów
to portrety pełnych głębokiego pokoju mężczyzn, na twarzach których nikt nie znajdzie nawet cienia smutku. Zmarły w 2002 r. o. Kazimierz wyjawił kiedyś jednemu z dziennikarzy,
że choć w klasztorze obowiązuje milczenie, to żaden mruk w nim nie wytrzyma. Zdjęcia pustelników, to zdjęcia ludzi spełnionych. Szczęśliwych. Nie tylko modlących się, ale i odpoczywających
nad wodą, zwożących siano, gotujących, czy hodujących pszczoły.
Pomóż w rozwoju naszego portalu