Ola, 27 lat. Kiedy okazało się, że jest w ciąży, zawalił jej się świat. Ojciec dziecka nie chciał być z nią i ich maleństwem. Rodzina mnie potępi, ludzie będą wytykać palcami, wyrzucą z pracy, wstyd i
ciężar na całe życie - myślała.
Ania, 18 lat. Taka sama historia. Za moment matura. Co powie mama, nie zrobię kariery, nie będę mogła iść na studia. Nikt już nie powie, że jestem najlepsza, najmądrzejsza. Będą mówić: głupia -
myślała.
Gdzie szukać pomocy?
Katolickie Stowarzyszenie Obrony Życia zrzesza przedstawicieli, osoby z organizacji i ruchów, które za główny cel uznają i deklarują obronę życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Swoją działalnością
obejmuje Zamość i całą diecezję. Tymczasową siedzibą jest kościół Świętego Krzyża w Zamościu, biurem i adresem do korespondencji - ul. Staszica 12 (tel. 639-27-80), gdzie pracuje Jerzy Sokołowski,
honorowy prezes stowarzyszenia, człowiek, który stowarzyszenie założył.
„Życie jest największą wartością pochodzącą od Boga i żaden człowiek, żaden parlament, żaden rząd nie może tego zmienić - mówi Jerzy Kolano, prezes stowarzyszenia. - Chcemy upowszechniać
w społeczeństwie postawę poszanowania każdego ludzkiego życia, kształtować postawę odpowiedzialnego rodzicielstwa, wychowania w miłości, obrony godności ciała człowieka, przeciwstawiania się pornografii.
Prowadziliśmy i chcemy prowadzić dialog z tymi, którzy przeciwni są prawnej ochronie dziecka poczętego. Niesiemy pomoc matkom spodziewającym się potomstwa, a znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej
- nie zawsze materialnej. Deklarujemy również pomoc rodzinom wielodzietnym, organizując im - oczywiście na tyle, na ile potrafimy - pomoc, w różnych formach”.
Jerzy Kolano nie ma wątpliwości, że działania podejmowane przez ludzi zaangażowanych w obronę życia są niezwykle istotne dla życia społecznego. Zamojscy członkowie stowarzyszenia uczestniczyli w marszach
protestacyjnych, które odbywały się w Warszawie, organizowali i dołączali się do różnych protestów, które służyły obronie życia. Sprzeciwiali się aborcji, kiedy jeszcze była dozwolona, której dokonywano
w zamojskim szpitalu. Uczestniczą w różnych konferencjach poświęconych obronie życia. Prowadzą działalność charytatywną. Przez 2 lata organizowali zbiórki pieniężne przy kościele Świętego Krzyża, a uzyskane
środki przeznaczone były na zorganizowanie pielgrzymek do Częstochowy i Krasnobrodu dla dzieci z zamojskiego domu dziecka.
Członkowie stowarzyszenia pomagają także osobom, które zagubiły się w życiu. Umieściliśmy 6 matek potrzebujących pomocy w domach samotnej matki. Członkowie stowarzyszenia opiekują się dziećmi poczętymi,
których życie jest zagrożone. Jest to możliwe dzięki duchowej adopcji. Jest ona znakiem wypełnienia Ślubów Jasnogórskich z 1956 r. i stanowi pewną formę wynagrodzenia Panu Bogu za grzechy dzieciobójstwa.
Na czym polega? Dana osoba ślubuje przed Panem Bogiem, że bierze w duchową adopcję dziecko, które już jest poczęte w łonie matki. Dzisiejsze czasy nie zawsze sprzyjają, żeby to dziecko z miłością było
przyjęte na świat. Kobiety czy rodziny z różnych powodów - często pod pozorami wygody, lepszego życia, lepszej przyszłości - myślą, że więcej dzieci to kłopot. Bywa też, że dziecko nie jest
chciane, bo nie pochodzi z małżeństwa. Młoda dziewczyna zachodzi w ciążę i nie wyobraża sobie, że mogłaby sama wychować dziecko - bo wielki wstyd, bo co powie rodzina, bo ojciec dziecka go nie chce,
bo nie zrobi kariery. Takim osobom ma pomóc duchowa adopcja. Modlitwa związana z adopcją trwa 9 miesięcy. Nie jest to ani uciążliwe, ani czasochłonne. Odmawia się pewną ustaloną modlitwę i dziesiątek
Różańca. Można też podjąć inne dodatkowe wyrzeczenia, ale nie jest to konieczne. Członkowie stowarzyszenia wierzą, że zagrożone dziecko zostanie uratowane i z miłością przyjęte przez swoich rodziców.
Jeśli natomiast rodzice nie mogą wychować dziecka, jest wiele osób, które chciałyby zaadoptować dziecko. W takiej sytuacji nie wystarczy jednak tylko urodzić. Zdarza się, że matki rodzą, zostawiają w
szpitalu, nie interesują się. Dziecko trafia do domu dziecka, ale nie ma uregulowanej sytuacji prawnej i nie można go zaadoptować. Czasami słyszymy, że ktoś chciał zamordować swoje dziecko. A przecież
wystarczy zrzec się dziecka- jest wiele rodzin, które je przyjmą.
Jeżeli kocham swoje dziecko, a sytuacja sprawia, że nie mogę go wychować, to rodząc je i zrzekając się praw do niego, daję dowód wielkiej miłości.
Ola urodziła swojego synka. Mały ma dwa latka. Uwielbiają go dziadkowie. Ola pogodziła się z Bogiem, ze światem. Synek jest dla niej największym szczęściem, choć nie jest im łatwo.
Ania usunęła ciążę. Po pół roku następną. Studiuje. Ma nowego narzeczonego, który nic nie wie o przeszłości, mówi, że tamto to już przeszłość, że odtąd będzie szczęśliwa. Tylko jak żyć z morderstwem
własnych dzieci na sumieniu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu