Reklama

W Dniu Matki

Radość przez łzy

Pani Danusia lubi się śmiać - i to tak serdecznie, całą sobą. Lubi sobie z człowiekiem pogadać, lubi dzieciom dobry obiad ugotować i w ogóle, żeby wszystko się jakoś poukładało, godnie, po ludzku, po Bożemu. A tu tymczasem bliska eksmisja wisi nad Danusią i jej dziećmi z podkieleckiej wsi. Prawie całe życie przyszło jej się borykać z bólem i wstydem - przez alkohol w rodzinie. Ale cóż, miło jest się z tych dzieci ucieszyć, miło zaśmiać, choćby przez łzy.

Niedziela kielecka 21/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mama

Nie wygląda na 55 lat i na dwa przebyte zawały. Postawna, elegancka i radosna, emanuje werwą i gościnnością. Zaraz przywołuje do nas swych dwóch chłopców: Mariuszka i Sławusia, obaj są niepełnosprawni. Dzieci ma czworo: Mariusz - 33 lata, Renata - 30, Robert - 29 i adoptowany, wzięty z domu dziecka, Sławek - 22.
Danusia pochodzi spod Jeleniej Góry. Na Kielecczyznę przyjechała jako druhna i sama tu męża znalazła. Krótko byli szczęśliwi, bo „jak młodzi z kłótliwą teściową mieszkają, to spokój i szczęście z domu uciekają”. Alkohol też nie pomaga, wiadomo.
Danusia wychowywała dzieci i pracowała zawodowo. Przez 22 lata była salową na oddziałach operacyjnych w kieleckich szpitalach, pracowała też w powiatowym komitecie pomocy społecznej jako opiekunka ludzi starszych. A przecież i w domu pracy nigdy nie brakowało - przy czwórce dzieci, przy 6-hektarowym gospodarstwie. Krowy, świnie, kaczki, indyki, wszelkie uprawy, tak, że nieraz brakowało na to dnia. Gotowała, robiła przetwory, dzieci nie jadały kupowanego. „A dzisiaj do tego doszło, że mąż przepisał dom na przybraną siostrę. Chcą nas eksmitować - mówi. - Jak wracam z sądu, to tyle mam w sobie żalu i złości, że brak nieraz słów. Dopiero,gdy się wymodlę, ulży. I na ludzi inaczej patrzę. Tłumaczę dzieciom, że gdyby ojciec nie pił, byłby inny. Lepszy”.

Dzieci

Reklama

Pierwszy urodził się Mariuszek, z wodogłowiem i obustronnym zapaleniem płuc. Wprost z izolatki chcieli go zabrać do zakładu, nie pozwoliła za nic. Miał szczęście do dobrych lekarzy. Przez rok dziecko przebywało na oddziale obserwacyjnym u dr. Patrzałka, a do 4. roku życia bardzo ofiarnie zajmował się nim dr Słomkowski, neurolog, gdyż Mariuszek miał też padaczkę.
Danusia bała się, mówili, że nie będzie chodził. A niech tam, byleby żył... Już w domu, w Bęczkowie, ratowała go po swojemu. Kąpała w wywarze z pokrzyw albo siana, latem - niby dla zabawy - zakopywała go w ciepłym piasku. No i proszę, miał dwa lata, jak usiadł, dwa i pół, jak stanął. Kręgosłup Mariusza był nadal słaby, głowa duża, chód - kołyszący i niepewny, ale chodził! A dzisiaj, ho, ho, nawet w zespole zatańczy i specjalną szkołę podstawową skończył, i w warsztatach bierze udział.
Po Mariuszku przyszła na świat Renatka, piękna i zdrowa. Żadnych chorób i problemów. Dzisiaj jest mężatką, ma dwie córki, Dominikę i Roksanę. Nie pracuje, bo Roksanka, żyjąc z jedną nerką, wymaga starannej opieki.
Robert także urodził się zdrowy, szkołę skończył w Kielcach, ale jego życie nie ułożyło się tak dobrze, jak siostry. Pracuje tylko dorywczo. I choć sprawia nieraz matce kłopoty, Danusia ufa, że wszystko się ułoży. Ach, gdyby się ożenił…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bierzemy Sławusia!

Reklama

„Że go wzięłam? Niepełnosprawnego? Mając drugiego chorego w domu i męża alkoholika, i teściową, która nigdy dobra dla mnie nie była...? Ani jednej minuty się nie zawahałam.
Ze Sławusiem było tak. Przed Mikołajem córka mówi: mamusiu, zrobimy paczkę do domu dziecka. I tak zaczęłyśmy jeździć na Sandomierską. Miałyśmy tam upatrzonego Robusia. Już przygotowałyśmy się, aby zabrać go na święta, tymczasem wzięła go inna rodzina. Przyprowadzili Sławka. Patrzę: brzydki, zezowaty, ale mówię: biorę go. I tak gościł u nas od 1986 r. przez 5 lat. Potem zostaliśmy rodziną zastępczą, a gdy osiągnął pełnoletność, nadal z nami był. Sam tak wybrał. Przecież dziecko jest chore, gdzie pójdzie, jakie przed nim perspektywy? Proszę zobaczyć, jaki piękny chłopak z niego wyrósł! Dom dziecka źle wspomina, nawet spojrzeć nie chce w tamtą stronę. Twierdzę, że to była dla niego ostatnia szansa, zabranie go wtedy z domu dziecka. Nie znał domowego życia, ruchu na ulicy, ogrodu; chwytał za gotujący się czajnik, wpadał na zamknięte drzwi, miał chorobę sierocą. Całe noce nie spaliśmy, myślałam nieraz - dzisiaj już go nie wezmę. Przychodził czas, a ja ubieram się i po Sławusia jechałam... Wszystko chował, jak zwierzątko: cukierka, kromkę chleba, korniszona, znajdowałam to po kątach zapleśniałe. Ataki padaczki miał 5-6 razy dziennie, po Pierwszej Komunii ustały.
Kocham go, dzieci też i mąż, chociaż tyle bólu nam zadał, też Sławusia pokochał. Nigdy mi słowa złego nie powiedział, że go wzięłam. Teraz Sławkowi te 417 zł. renty zabrali. Tak przykro, bo widzę, że on się wstydzi poprosić o cokolwiek.

Mama emerytka

Dzisiaj Danusia jest na wcześniejszej emeryturze ze względu na upośledzone dziecko. Trochę pomaga córce przy chorej wnuczce, gotuje - jak dawniej, z upodobaniem. W Kielcach jest często i nie tylko w ZUS czy w sądzie. Przyjeżdża z chłopcami na zajęcia w WDK, gdzie pod skrzydłami Krystyny Ściwiarskiej gromadzą się niepełnosprawni i ich mamy. Rozmawiają, śmieją się, problemy na chwilę usuwają się na bok. Tutaj mogą też uzyskać konkretną pomoc i wsparcie. Danusia była raz z chłopcami na turnusie rehabilitacyjnym nad morzem. Niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju doznanie. Teraz marzą o kilku dniach warsztatów plenerowych w Bocheńcu, (gdzie, jak co roku spotkają się w Dniu Matki z bp. Marianem Florczykiem), ale jak Sławkowi tę rentę zabrali, to chyba na wyjazd nie starczy...

To, co najlepsze

„Mam dla kogo żyć i mam z kim być, i kogo kochać. To moje największe szczęście i nadzieja, i sens życia”.

Najboleśniejsze

„Najtrudniej mi, gdy któreś z dzieci cierpi, a ja nie potrafię pomóc. I marzę o tym, aby wreszcie mieszkać w spokoju i godnie, niechby w skromnych czterech ścianach”.

„Do Ciebie się uciekamy”

„Od dziecka, dzięki mojej mamie, powierzałam swe sprawy Panu Bogu i wielkiej ulgi doznawałam w modlitwie. Nieopisaną radością były pielgrzymki. Szliśmy wszyscy, oprócz Mariuszka, a Sławusia wieźliśmy na pożyczonym wózku. Od Wiślicy aż po Jasną Górę - sama radość. Odmieniło mnie Medjugorie. Uodporniło, jakąś moc dało. Medjugorie to jest miejsce, do którego tęsknię na ziemi”.
(Nazwisko rodziny i miejsce jej zamieszkania do wiadomości redakcji).

Kochanym Mamom, które pomimo wszystko i wbrew wszystkiemu, chcą być nam przede wszystkim matkami, życzymy w dniu ich święta Bożej opieki oraz nieprzebranych pokładów miłości i radości, płynących właśnie z macierzyństwa.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

NA ŻYWO: Msza św. o wybór Papieża

2025-05-07 09:29

[ TEMATY ]

Watykan

konklawe

Kaplica Sykstyńska

Msza św. o wybór Papieża

Vatican News

Msza św. o wybór Papieża

Msza św. o wybór Papieża

Dziś w Kaplicy Sykstyńskiej rozpoczyna się konklawe – wybór 267. papieża. Zasady elekcji są ściśle określone w przepisach. Początkiem konklawe będzie Msza św., którą będziemy transmitować dla Państwa dzięki uprzejmości Vatican News.

O godzinie 10.00 w Bazylice Watykańskiej sprawowana będzie Msza św. Pro eligendo Romano Pontifice, czyli „O wybór Papieża”. Przewodniczyć jej będzie dziekan Kolegium kardynalskiego kard. Giovanni Battista Re.
CZYTAJ DALEJ

Kaplica Sykstyńska gotowa na konklawe

2025-05-06 18:37

[ TEMATY ]

konklawe

Vatican Media

Kaplica Sykstyńska gotowa na konklawe

Kaplica Sykstyńska gotowa na konklawe

Kaplica Sykstyńska stanowi niezrównaną atrakcję. Jest to nie tylko dzieło sztuki, ale także świadectwo relacji między człowiekiem a nieskończonością. Jej sklepienie i Sąd Ostateczny stanowią magiczny moment dla tych, którzy znajdują się w tej wspaniałej świętej przestrzeni. Jest to symboliczne miejsce naszej chrześcijańskiej wiary, wizualna katecheza, która od 1492 roku jest również miejscem wyboru papieża. Jest już gotowa na wybór 267 Namiestnika Chrystusa na ziemi.

CZYTAJ DALEJ

Konklawe i najpilniej obserwowany komin świata

2025-05-07 21:12

[ TEMATY ]

konklawe

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Choć to jeden z głównych symboli konklawe, to jego tradycja sięga jedynie nieco ponad 100 lat. Biały dym z komina zamontowanego na Kaplicy Sykstyńskiej obwieszcza światu wybór papieża. Fumata bianca weszła też na stałe do języka włoskiego jako synonim rozwiązania jakiejś sprawy, zakończenia oczekiwania.

Po raz pierwszy biały dym zwiastował wybór papieża 3 września 1914 roku, gdy wybrano kardynała Giacomo della Chiesa, który przybrał imię Benedykta XV. Wcześniej wybór papieża oznaczał… brak dymu, bowiem karty ze skutecznego głosowania archiwizowano. Dłuższa jest historia czarnego dymu. We wcześniejszych wiekach, niezależnie od tego czy konklawe odbywało się w Watykanie, czy na rzymskim Kwirynale (gdy istniało Państwo Kościelne) czerń z komina była znakiem, że wakat na Stolicy Apostolskiej trwał.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję