ELŻBIETA RUMAN: - Trwają w mediach gorące dyskusje przedwyborcze, partie i poszczególni kandydaci pozywają się nawzajem do sądów, bombardowani jesteśmy kolejnymi hasłami i programami. Jakie w tym wszystkim stanowisko powinien zająć człowiek wierzący, katolik?
KS. PROF. BOGUSŁAW INLENDER: - Te dyskusje, szczególnie
w środkach przekazu są bardzo płytkie. Wypowiadają się często ludzie
albo nie dość przygotowani, albo tacy, którzy mają jakiś specjalny
cel i zawężają zanadto podejmowany temat. Dla ludzi wierzących fundamentem
postępowania - również w sprawie politycznych wyborów - są wskazania
nauki społecznej Kościoła. A ta jasno określa do kogo należy władza,
co to znaczy rządzić, czym się we władaniu państwem i narodem kierować.
Kard. Stefan Wyszyński często przypominał: "Suwerenem
czyli posiadaczem władzy, mającym możność sprawowania tej władzy
jest naród". Nie państwo jako organizacja, jako system praw, tylko
właśnie naród, grupa ludzi żyjących obok siebie, uznających własne
tradycje, kulturę, poczuwających się do wzajemnej solidarności...
Ta władza nie jest rzeczą prywatną, nikt nie może sam powiedzieć: "
To ja sprawuję władzę". Władza należy do przedstawicielstwa narodu,
do osób prawomocnie wybranych z tego narodu, przygotowanych do tego
zadania, prawych, uczciwych, wykształconych. Im naród może powierzyć
władzę.
Cóż to jest władza. Otóż nie jest to prawo do manipulowania
ludźmi, dysponowania nimi. Jest to - jak określa Kościół w swoich
dokumentach - upoważnienie, na mocy którego osoby i instytucje nadają
prawa i wydają polecenia. Natomiast wszyscy są odpowiedzialni za
to jakie będzie przedstawicielstwo narodu, i kto tę władzę będzie
sprawował. Nikt nie może powiedzieć: "To nie jest moja sprawa".
Odpowiedzialni jesteśmy za dobro wspólne. Jak wielokrotnie
powtarza Ojciec Święty Jan Paweł II, owo dobro wspólne to nie jest
tylko suma dóbr, które można sobie zawłaszczyć, przeciągnąć na stronę
swoją i swoich zwolenników. Dobro wspólne jest to suma wszystkich
tych warunków, które są potrzebne do dobrego życia poszczególnych
ludzi i instytucji i dla ich rozwoju: wolność działania, możność
rozwoju, wykształcenia, posiadania i utrzymania rodziny, sprawiedliwe
prawo i bezpieczeństwo publiczne - to niektóre z tych warunków. Z
troski o dobro wspólne wynika podstawowa zasada funkcjonowania społeczeństwa:
ważny jest każdy człowiek. Wszyscy mamy troszczyć się nie tylko o
swoje sprawy, ale też o dobro każdego innego członka wspólnoty, jaką
jest naród.
Człowiek jest osobą. Nie jest tylko jednostką, numerem
w społeczeństwie - to wtłaczał ludziom do głowy marksizm, i stąd
stanowisko; "co tam my jednostki możemy zrobić!". Społeczeństwo składa
się z osób. Każda osoba jest członkiem społeczeństwa, a jednocześnie
ma swoją autonomię: sama musi dbać o swój rozwój, ma jednak prawo
mieć możliwie dobre warunki do tego. Zarządzenia władzy państwowej,
administracyjnej, czy samorządowej muszą tak być sformułowane, aby
służyły poszczególnym ludziom nie jako jednostkom, numerom, ale jako
osobom. Z drugiej strony, każda osoba ponosi odpowiedzialność nie
tylko za siebie, ale też za całą wspólnotę.
- Czy przejawem odpowiedzialności będzie pójście głosować?
- Pasterz jednej z diecezji polskich wydał dokument,
w którym przypomniał obowiązek pójścia do wyborów. Użyte tam zostało
stwierdzenie: "byłoby grzechem nie pójść na wybory". Przysłuchiwałem
się później dyskusji w jednej z niepublicznych stacji radiowych,
której dziennikarz ogromnie był zdumiony, nie mógł tego pojąć; "jak
to, grzech i wybory, nie pójście głosować jako poważne wykroczenie
moralne". Ludzie wypowiadający się w tej audycji uważali również,
że są dwie różne sfery: sfera religijna - oni jako katolicy mają
się tak czy inaczej zachowywać i sfera całkowicie cywilna, dotycząca
tzw. spraw prywatnych, w którą włączali też problem udziału w wyborach.
To jest fundamentalne nieporozumienie. W świetle nauczania
Kościoła, papieży, szczególnie ostatniego Soboru, państwo i Kościół
są dwiema autonomicznymi dziedzinami, ale jednocześnie są one ze
sobą ściśle zjednoczone. Obowiązki życiowe katolika nie są oddzielone
od obowiązków tzw. świeckich: narodowych, społecznych, politycznych...
Sobór Watykański II podkreślił, że człowiek wierzący jest dobrym
chrześcijaninem, gdy dobrze wypełnia swoje ludzkie, osobowe powołanie
Boże. Wynika z niego między innymi, że ma się on troszczyć nie tylko
o siebie, o swój dobrobyt, ale właśnie o społeczność. Katolikowi
nigdy nie może być obojętne, co się dzieje w społeczeństwie, jakie
są ustawy, obowiązujące przepisy, jakiesą idee głoszone w tym społeczeństwie.
Wszystko to należy do jego "katolickości". Im bardziej człowiek tym
wszystkim się interesuje, tym lepszym jest katolikiem. Katolik nie
może być obojętny!
- Tym bardziej, że ma obowiązek uświęcania codzienności.
- Oczywiście. Dodałbym jeszcze, że nie ma "wyłącznie" świeckich zajęć, nie ma świeckich tylko obowiązków, nie ma w życiu człowieka wierzącego podziału na część religijną i świecką. Wszystko, nasze życie rodzinne, domowe, nasza praca, nauka i wolne chwile, nasze spotkania z przyjaciółmi to czas, w którym realizujemy Boże powołanie w swoim życiu. Każde nasze działanie, również społeczne i polityczne, jest naszą drogą do zbawienia, zatem wszelkie dokonywane na tej drodze wybory niosą konsekwencje dla duszy. Jeśli nasze wybory są złe, następuje wynaturzenie, zejście na drogę, która prowadzi do niszczenia człowieczeństwa i zaprzeczenia Bożemu wezwaniu zbawczemu.
- A więc nie pójść do wyborów to zgrzeszyć!
- Zaniedbanie obowiązku jest grzechem. Grzechem jest każdy taki czyn, każda decyzja, która nie szanuje jakiegoś prawa, zobowiązania, czyjegoś dobra... Niewypełnianie swojego ludzkiego zobowiązania wobec społeczności - a takim są wybory do parlamentu - jest grzechem.
- Jeżeli katolicy nie pójdą głosować, może się zdarzyć, że w konsekwencji znajdą się w parlamencie - wybrane przez mniejszość - osoby, które uchwalą antyludzkie ustawy, np. zliberalizują przepisy aborcyjne, lub pozwolą adoptować dzieci homoseksualistom...
- Stworzy się im wtedy pozory legalnej działalności. W sensie prawnym zachowane są wszelkie reguły, ale w sensie moralnym tacy ludzie nigdy nie powinni znaleźć się w parlamencie. Są to tacy " cisi renegaci", którzy wyłączyli się z życia narodowego, którzy prawdopodobnie nigdy nie zastanawiali się nad pojęciem "dobro wspólne".
- To rozumienie dobra wspólnego, jeśli nie jest oparte na chrześcijaństwie, może prowadzić do chaosu.
- Może być bardzo groźne. Znając praktykę marksizmu
wiemy, że treść podkładana pod sformułowanie "dobro wspólne" w tej
ideologii nie miała z prawdziwym dobrem nic wspólnego. Ani w sensie
społecznym, ani państwowym, ani osobowym.
W demokracji, która oznacza rządy ludu, deklarujemy,
że będziemy posłuszni prawom ustanowionym przez tych, którzy są naszymi
przedstawicielami. Musimy jednak mieć pewność, że prawo będzie stało
na straży godności człowieka, będzie szanowało jego wolność, będzie
przestrzegało podstawowych praw ludzkich. Jeśli prawo byłoby antyludzkie,
nie mamy obowiązku go przestrzegać.
Wniosek jest jasny - wcale nie jest wszystko jedno, kto
będzie tworzył nowe ustawy, decydował o życiu politycznym i społecznym.
My wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni.
- Czyli czekające nas wybory polityczne ściśle wiążą się z wyborami moralnymi.
- Każde działanie polityczne wiąże się z wyborem
moralnym. Niektórzy mówią, że polityka jest to działanie zmierzające
do objęcia władzy. I rzeczywiście, politycy w większości, posługując
się różnymi metodami, organizacjami, kapitałem, dążą do władzy. Chodzi
jednak o to, żeby polityką zajęli się ludzie o dobrze ukształtowanych
sumieniach, tacy którzy nie ugną się pod naciskami, nie ulegną korupcji.
Ludzie wierzący, którzy naprawdę myślą o dobru wspólnym.
Kościół nie może zrezygnować z roli budziciela sumień,
nie może przestać kształtować postaw. Słyszy się w mediach, że księża
nie powinni zabierać głosu w sprawie wyborów. We wspomnianej już
przeze mnie audycji padło sformuowanie, "że to nie księdza zawód"
. Ksiądz to w ogóle nie jest zawód. Ksiądz formuje ludzi w dziedzinie
moralnej, w sprawach obywatelskich, mówi o odpowiedzialności za każdą
decyzję, o nagrodzie życia wiecznego. Ludzie sami wyciągają odpowiednie
wnioski. Ksiądz nie może przestać pouczać w sprawach, które ściśle
wiążą się z życiem.
- Jakimi kryteriami powinien kierować się człowiek wierzący przystępujący do wyborów?
- Patrzeć na to, co będzie dobre dla kraju, społeczeństwa. Nie kierować się partykularnymi interesami. Nie może być tak, by partia reprezentująca jakąś jedną grupę społeczną, walczyła tylko o swoje, np. o pomoc dla wsi, o pieniądze tylko dla rolników. Trzeba potrzeć na Polskę jako na całość, trzeba widzieć cały naród. Musi się rozwijać nie tylko rolnictwo - od co najmniej 50 lat nie jesteśmy już krajem głównie rolniczym. Musi rozwijać się polski przemysł, nauka, technika. Nowoczesny przemysł wyprodukuje środki, z których i wsi będzie można pomóc.
- Na co jednak patrzeć, głosując na konkretną partię, na konkretnego człowieka, jeżeli trudno jest oprzeć się tylko na programach?
- Należy się zorientować do czego ten człowiek będzie
zmierzał, jeżeli zostanie posłem czy senatorem. Pewnym gwarantem
jest znajomość społecznej i politycznej przeszłości kandydata. Jeżeli
on pewne hasła teraz wygłasza i ma już pewne życiowe osiągnięcia,
kiedyś już coś obiecał, zaplanował i udało mu się to wykonać, to
można liczyć na to, że i dalej będzie dobrze pracował. Jeżeli jego
aktualne obietnice idą w dobrym kierunku, po linii natury ludzkiej
i godności człowieka, jeżeli myśli o dobru wspólnym - to dać na niego
swój głos. Wniesie też ważny wkład, choć nie będzie należał do zwycięzców.
Jest wielu ludzi nowych, młodych; tak lewica, jak i prawica
wystawia osoby, których dorobek jest niewielki, albo wprost żaden.
Wtedy przyjrzeć się można tym, którzy ich rekomendują. Jeśli są to
ludzie o złej przeszłości, opowiadający się dawniej za systemem totalitarnym,
a dziś często lewicowi liberałowie, można mieć przekonanie, że niewiele
dobrego swoim uczniom przekazali.
Przede wszystkim nie można stronić od polityki - kiedyś
twierdzono, że to jest świeckie, nieczyste, że polityka to nieuczciwe
zagrania, a my jesteśmy czyści. Takie myślenie jest niedopuszczalne.
Przypomina to Katechizm Kościoła Katolickiego: "Społeczność ludzka
nie może być dobrze zorganizowana, jeżeli nie będzie prawowitej władzy"
. Jaka więc będzie władza zależy od nas, od naszego zaangażowania.
W Konstytucji Dogmatycznej o Kościele, jednym z najważniejszych
dokumentów Soboru Watykańskiego II, w art. 75 jest stwierdzenie: "
Niech więc wszyscy obywatele pamiętają o swoim prawie i obowiązku
brania udziału w wolnych wyborach, na pożytek dobra wspólnego".
- Bardzo dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu