Te tytułowe łacińskie słowa nie są chyba trudne do zrozumienia. Doskonale poznaliśmy podobne do nich, widniejące w herbie śp. Jana Pawła II: Totus Tuus - Cały Twój. I trudno to motto papieskie nie łączyć z tym właśnie zwrotem związanym z Maryją: Tota Tua - Cała Twoja, który jest najlepszym odzwierciedleniem Jej zawierzenia i oddania się Bogu.
Nie było łatwe przyjęcie słów usłyszanych w chwili Zwiastowania. Maryja zupełnie niespodziewanie zostaje wprowadzona w przedziwną tajemnicę nadzwyczajnego poczęcia. Jest sama w obliczu niepokojących pytań: „Jak powiedzieć o tym Józefowi? Jak zareagować na docinki ludzi? Jaka będzie przyszłość? Samotna? Z Józefem? Tutaj w Nazarecie? Anioł przecież nie oznajmił nic o tym”.
Widzimy Ją potem w grocie betlejemskiej w skrajnej biedzie, zalęknioną i drżącą o swego Pierworodnego w koszmarną noc rzezi niewiniątek. „A Twoją duszę miecz przeniknie - aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” - powiedział starzec Symeon (Łk 2,35): czyżby to zaczęło się realizować?
Potwierdzenie przynoszą kolejne wydarzenia, jak choćby to, kiedy Jezus odłącza się od rodziców i nie mówiąc im ani słowa pozostaje w świątyni. A gdy po upływie trzech dni odnajdują Go wśród uczonych w Piśmie, Maryja zwraca się do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2, 48). Słyszą wtedy odpowiedź 12-letniego Jezusa, której nie rozumieli: „Czemuście Mnie szukali? Czyż nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49).
Ale najdłuższa i chyba też najtrudniejsza była ta próba trzydziestu lat życia w ukryciu: w milczeniu, w monotonii dni do siebie podobnych, bez żadnego znaku, najmniejszego chociażby potwierdzenia słów wypowiedzianych przez Zwiastuna: „Twój Syn będzie wielki: Jego panowaniu nie będzie końca” (por. Łk 1, 32-33).
Będzie wielki!? On jest tam, milczący, pracuje z Józefem: rok za rokiem, nie czyni nic odmiennego i wielkiego, podczas gdy Jan, syn Elżbiety, gromadzi tłumy na pustyni i nawołuje do pokuty. A sama Elżbieta, czy nie śpiewała: „Wszyscy nazywać Ją będą błogosławioną?” A Ona wiedzie życie normalne, obraca się w kręgu codziennych spraw rodzinnych, pracuje jak inni, uczestniczy w życiu religijnym. W sumie nie czyni nic nadzwyczajnego...
Ale pomimo wszystko była wierna swojemu „fiat”, była Tota Tua w swoim zawierzeniu Bogu, chociaż już sporo czasu upłynęło od pamiętnej sceny Zwiastowania. Przeminęły dawne radosne miesiące, w których z niezwykłą delikatnością i czułością nosiła w łonie „Syna Najwyższego”.
Jakże odległe to dni, ale Jej wiara pozostała niezmienna. „Błogosławiona, któraś uwierzyła” (por. Łk 1, 45) - te słowa znajdują swoją kontynuację, wciąż są aktualne. Miłość i wiara nie umniejszone ani trochę, sprawiają, że odkrywa coraz bardziej Boską tożsamość swojego Syna. I kiedy On zaczyna publiczną misję, Ona jest przekonana, że Jego godzina winna nadejść i w Kanie „prowokuje pierwszy ze znaków Jezusa Mesjasza poprzez swoje wstawiennictwo” (Lumen Gentium, 58), który sprawił, że „uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2,11).
I nadchodzi kulminacyjna próba Jej wiary, kiedy najpierw widzi Syna w otoczeniu tłumów, które Go przyjmują z entuzjazmem, a potem niezrozumianego, przeklinanego, skazanego i w końcu - z cierniową koroną i ukrzyżowanego: „Szła naprzód w pielgrzymce wiary i utrzymywała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do Krzyża (LG, 58).
Jakże się czuje niezwykle wielką małość wobec tej niezmiennej, niezłomnej wiary Maryi! Pozostanie Ona na zawsze dla nas wzorem - inna rzecz, że niedoścignionym - w pielgrzymce naszej wiary i odważnych decyzji podejmowanych dla realizacji Bożych zamiarów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu