16 października 1978 r. był wyjątkowo ciepły i pogodny. Po nabożeństwie różańcowym przyszedłem na plebanię. Dotarła tam do mnie wiadomość, że wybrano papieża i został nim Polak. Było to coś tak niewiarygodnego, że domagało się sprawdzenia. Nasze polskie mass media wycedziły wreszcie jakby z musu: „Papieżem został polski kardynał z Krakowa - Karol Wojtyła”. Więcej tego dnia można było dowiedzieć się wyłącznie ze stacji zagranicznych, a szczególnie z RWE. Transmitowano tam chwilę wyboru nowego Ojca Świętego i reakcję ludzi zebranych na Placu św. Piotra. A więc jednak! Niesamowita radość ogarniająca wszystkich przerodziła się w miłość braterską. Takiej przemiany ludzi nie spotykało się dotychczas, a ona drążyła skały ludzkich serc, rodząc dumę i poczucie godności ludzkiej i chrześcijańskiej.
Nadszedł czerwiec 1979 r. Pogoda była jak na zamówienie. Przyroda też rozkwitła na powitanie Ojca Świętego. Bicie dzwonów kościelnych na przybycie Jana Pawła II ściskało serca skurczem radosnej emocji. Wszyscy ludzie zasiedli przed telewizorami, aby śledzić tę uroczystą chwilę. Na ówczesnym Placu Zwycięstwa w Warszawie mocne słowa - prawie prorocze: „Niech zstąpi Duch Święty i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Dreszcz przeszedł wszystkich, czuliśmy, że dokonuje się coś nowego - ale nikt nie przypuszczał, że stanie się to tak szybko.
Z tamtych dni pozostały także głębokie wspomnienia krakowskich dni. Te wieczory pod oknami pałacu biskupów krakowskich, pełne humoru dialogi Ojca Świętego z młodzieżą i pamiętne spotkanie z młodymi na Skałce. Kiedy później obserwowałem Światowe Dni Młodzieży, szczególnie w Częstochowie, pomyślałem, że miały one pierwowzór w spotkaniu Jana Pawła II na Skałce; tylko skala bardziej międzynarodowa. Potem przejmujący, pełen smutku moment pożegnania.
Pielgrzymka w 1987 r. była szczególna. Wiązała się z Kongresem Eucharystycznym, ale też wyróżniała ją wizyta Ojca Świętego w Lublinie i na KUL-u. Spotkanie na KUL-u było bardziej kameralne, ale Msza św. na Czubach pozostawiła głęboki ślad. Bardzo piękne i głębokie przemówienie Jana Pawła II o kapłaństwie, o godności i roli kapłana w Kościele. Byłem wśród ludzi, służąc posługą sakramentalną. Czuło się, że słowa Papieża głęboko zapadają w serca ludzi, pogłębione przywołaniem świetlanej postaci ks. Jerzego Popiełuszki.
Rok 1991 przyniósł w darze kolejną wizytę Ojca Świętego w Polsce, bliską naszemu sercu, jak bliski nam jest Lubaczów. Tym razem przemówienia Ojca Świętego koncentrowały się wokół Dekalogu. W Lubaczowie Jan Paweł II poruszył problem święcenia dnia świętego zawarty w II przykazaniu. Problem bardzo aktualny, bo odzyskana wolność wyzwoliła w ludziach pogoń konsumpcjonistyczną kosztem nawet poszanowania prawa Bożego. Ojciec Święty starał się ustawić troskę o dobra doczesne we właściwej hierarchii życia chrześcijańskiego. Czuliśmy, że są to wytyczne dla pracy Kościoła w Polsce i dla nowej diecezji, o której coraz głośniej mówiono.
Kolejnym paciorkiem wspomnień jest rok 1999 i najdłuższa wizyta Jana Pawła II w Ojczyźnie. Pamiętna również przez pobyt w Zamościu. Przyszło długo czekać, ale było to radosne oczekiwanie na bliskiego i kochanego Gościa. Euforia wśród zebranych, gdy ujrzeliśmy sylwetki śmigłowców nad Zamościem. Burza oklasków rozgoniła chmury gromadzące się, aby przeszkodzić tej wizycie. Donośny głos Jana Pawła II składającego hołd rolnikom pracującym na tej ziemi i oczekującym kolejnych żniw. Słowa odbijające się poczuciem godności w sercach mieszkańców tego skrawka Ojczyzny. Hołd wsparty był apelem Papieża o poszanowanie piękna przyrody, o czystość powietrza, ziemi i wody Zamojszczyzny. A w dekoracji ołtarza wyróżniało się dorodne, nabrzmiałe kłosami zboże przetykane swojsko kwiatami chabrów i maków. Z radością w sercu tysiące ludzi wracało do swoich domów, tylko jak zadra w sercu tkwił obraz twarzy Ojca Świętego z opatrunkiem na skroni.
Ostatnia pielgrzymka do Ojczyzny to jakby pożegnanie stron rodzinnych. Szczególnie zabrzmiało ono w czasie nabożeństwa w Kalwarii Zebrzydowskiej. Prośba o modlitwę za Jego życia i po śmierci ściskała za serca poczuciem, że może to ostatnia okazja spotkania z Nim w Ojczyźnie. Uczucie miłości odsuwało uparcie takie przypuszczenia, nie dopuszczało się, aby zagościły w naszej świadomości. Nie dopuszczało się i wtedy, gdy agencje donosiły o gwałtownym pogorszeniu się stanu zdrowia Jana Pawła II. Szturmując niebo modlitwą, uparcie czepialiśmy się nadziei, że jeszcze wróci zdrowie, że jakiś jeszcze czas będzie z nami. Jak strumień lodowatej wody wlewała się do serca przerażająca wiadomość - Jan Paweł II nie żyje. Zmroziła wszelkie uczucia. „Ojciec Święty Jan Paweł II wrócił do Domu Ojca”.
Tak, to prawda, ten człowiek wierny Bogu, spracowany wielce, nieschodzący z krzyża cierpienia do końca musiał wrócić do Domu Ojca. Tam ulga, tam wytchnienie, tam nagroda za wierność powołaniu i Temu, który powołał. Potwierdzenie tej myśli znalazłem w spokojnej, pogodnej twarzy Jana Pawła II spoczywającego na katafalku.
Przesunęły się paciorki wspomnień o Papieżu wielkiego formatu, o sercu wielkim miłością, ogarniającą wszystkich. Wiara w obcowanie świętych podsuwa myśl, że On tak naprawdę nie odszedł na zawsze, że znalazł tylko sposób, by jeszcze mocniej wspomagać Kościół i tych, którzy w Nim żyją i dla Niego pracują - Jan Paweł II - Papież Polak, a przede wszystkim Papież Kościoła powszechnego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
