Z Elżbietą Mikowską-Ceisel, asystentką bp. Tomasza Paprockiego, zaangażowaną w przygotowania uroczystości z udziałem Księdza Biskupa, rozmawia Alicja Pożywio
Alicja Pożywio: - Od momentu śmierci Papieża telefon w biurze bp. Paprockiego podobno nie przestawał dzwonić, czy to prawda?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Elżbieta Mikowska-Ceisel: - Tak. Mnóstwo osób w tym czasie dzwoniło prosząc o zorganizowanie jednej, centralnej uroczystości żałobnej, by w ten sposób uczcić Ojca Świętego. Wiemy, że chyba we wszystkich parafiach naszej archidiecezji odbywały się Msze św. żałobne, czuwania modlitewne, dużo osób jednak czuło potrzebę uczestniczenia w jednej wielkiej uroczystości?
- Co Ksiądz Biskup na to?
- Bardzo spodobał mu się ten pomysł. Sam z pochodzenia jest Polakiem, więc doskonale rozumiał to, co społeczeństwo polskie w Chicago czuło w tych dniach. Wiele osób prosiło o zorganizowanie Mszy św. w chicagowskim Grand Park w Downtown. Pomysł świetny, niestety, z przyczyn prawnych niemożliwy do zrealizowania w tak krótkim czasie. W zamian za to Ksiądz Biskup wyszedł z inicjatywą zorganizowania uroczystości na cmentarzu, a także odprawienia Mszy św. na południu Chicago w szkole św. Rity.
Reklama
- Wiem, że był to czas bardzo wytężonej pracy dla Księdza Biskupa, równolegle w Chicago odbywał się przecież zjazd księży polonijnych, w którym Ksiądz Biskup aktywnie uczestniczył.
- Rzeczywiście, nie był to łatwy czas. Ksiądz Biskup jednak bardzo pozytywnie reagował na wszelkie telefony, cieszył się, że Polonia do niego właśnie zwracała się w tym czasie. Myślę, że świadczy to o zaufaniu do swego biskupa. Z cierpliwością tłumaczył, czasem przerywał zaplanowane spotkania, aby spotkać się z osobami, które prosiły o jego czas. Dostosował swoje obowiązki, tak by móc odprawić Mszę św. w Maryhill i w szkole.
- A jak Pani radziła sobie z takim nawałem pracy?
- Muszę przyznać, że były momenty, kiedy czułam się zestresowana. Czas, który przeżywamy jest szczególny, każdego z nas głęboko dotknęła śmierć Ojca Świętego. Nie muszę chyba nikomu mówić, że w takich momentach inaczej się funkcjonuje niż normalnie. Cieszę się jednak, że udało się nam uporać ze wszystkimi trudnościami i, że na Mszę św. w Maryfill przyszło tak wielu Polaków, pomimo tego, że czasu na organizację nie było zbyt wiele. Martwiliśmy się o frekwencję, o pogodę, o to czy informacje dotrą na czas do zainteresowanych osób, ale udało się.
- Czy są osoby, którym należą się szczególne podziękowania za pomoc w organizacji Mszy św. na cmentarzu w Maryhill?
- Wielkie podziękowania należą się ks. Zdzisławowi Torbie, Siostrom Misjonarką z parafii św. Jakuba i ich zespołom wokalnym, ks. prob. Wojciechowi Kwietniowi, zarządowi cmentarza, harcerzom. Dużo osób prywatnych spontanicznie włączyło się do pomocy wysyłając emalie, dzwoniąc do znajomych, informując bliskich o tej Mszy św. Poza tym bardzo wzruszające i szczere były telefony osób, które dzwoniły z deklaracjami pomocy, za nie bardzo serdecznie dziękuję.
- Dziękuję za rozmowę.