Słyszę piękne słowo „rodzina”. Skojarzenie pierwsze: rodzina, ród, naród, wspólnota rodowa. Skojarzenie drugie: rodzina, rodzice, zrodzenie, narodzenie. Skojarzenie trzecie: wspólnota osób, wspólnota miłości, wspólnota sakramentalna, Kościół domowy, Boży dar życia, rodzice - współpracownicy Boga, rodzeństwo - bracia i siostry. Skojarzenie czwarte: rodzina, dzieci Boga, Lud Boga, Lud zrodzony przez Miłość, Kościół Chrystusowy, Wspólnota wspólnot, Bracia i Siostry w Chrystusie. Skojarzenie dalsze: szansa na kształtowanie osoby ludzkiej, szansa na formację intelektu, woli i ducha, szansa na otrzymanie miłości i danie miłości, szansa na Miłość społeczną, szansa na świętość. I jeszcze skojarzenie: problemy, napięcia, zagrożenia, lęki, zdrady, cierpienie, ból, potępienie.
Zamyślam się nad pięknym słowem „rodzina”.
Wypowiada słowo „rodzina” teolog. Słyszę o stworzeniu człowieka jako mężczyzny i niewiasty, o zadaniu: bądźcie płodni i rozmnażajcie się, o zadaniu: czyńcie sobie ziemię poddaną. Słyszę, że powinno w każdym małżeństwie być tak, jak na początku: dlatego opuści mężczyzna ojca swego i matkę swoją i połączy się z żoną swoją, i będą oboje jednym ciałem. Słyszę: co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela. Słyszę o Bożym darze życia, o świętości życia, o wiekuistym przeznaczeniu każdego człowieka, o szansie każdego na zbawienie. Słyszę o Kościele domowym, o wspólnocie wiary i modlitwy, radości i cierpienia: gdzie dwaj albo trzej w imię Moje, tam Ja jestem pośrodku nich. I stawiam sobie pytanie: czy wystarczy żyć tradycyjną postawą katolicką, aby to wszystko, co piękne w rodzinie, mogło się dokonać? Czy nie trzeba nam zdecydowanie pogłębić osobistego przeżywania wiary przez każdego ojca, każdą matkę, każde dziecko?
Wypowiada słowo „rodzina” socjolog. Słyszę o relacjach międzyludzkich, o związkach małżeńskich i niemałżeńskich, o zadaniach społecznych rodziny i o zadaniach społeczeństwa wobec rodziny, o szkole życia społecznego. I stawiam sobie pytanie, czy wystarczy jedno lub dwoje dzieci w małżeństwie, aby się ta szkoła stawała skuteczna? Czy nie trzeba nam zdecydowanie mówić o potrzebie rodzin „wielodzietnych”? (Przepraszam za to słowo „wielodzietnych” w odniesieniu do rodzin z trójką czy czwórką dzieci, bo to w rzeczywistości nie jest jeszcze rodzina wielodzietna, to jest dopiero zwyczajna rodzina o zdrowej strukturze. Nie tak dawnym jeszcze wspomnieniem starsi ogarniają liczne rodziny z ósemką czy dziesiątką dzieci. To były rzeczywiście rodziny wielodzietne, wielkoduszne w przyjęciu daru życia).
Wypowiada słowo „rodzina” psycholog. Słyszę o relacjach emocjonalnych, w jaki sposób rodzą się między ludźmi, jakie są ich prawidłowości, jakie zagrożenia, co czynić, aby doświadczyć pokoju wewnętrznego, aby dać komuś wewnętrzny pokój. Co czynić, aby młody człowiek uzyskał osobowość dojrzałą, odpowiedzialną za siebie i za innych. I stawiam sobie pytanie: czy potrzebne jest to wyważanie od dawna otwartych drzwi. Czy musi człowiek zapomnieć o tym, czego Bóg dawno go nauczył, żeby się teraz tego samego znowu uczyć, ale już bez Boga? Aczkolwiek w przypadku psychologa wierzącego warto poznać te wszystkie mechanizmy kształtowania osobowości, aby wesprzeć fundamentalne dla człowieka działanie łaski Bożej.
Wypowiada słowo „rodzina” ekonomista, polityk, prawnik...
Mówią... mówią... mówią...
Dziękuję Bogu, że coraz częściej i coraz silniej słowo „rodzina” wypowiada duszpasterz. Że wypowiada je w sali katechetycznej. Więcej, że wypowiada je z ambony. Najbardziej się raduję, gdy wiem, że duszpasterz wypowiada to słowo w modlitwie, czyli przed Bogiem. Wtedy staje się ono najbardziej treściwe. I rodzi najwięcej nadziei.
Niech pada słowo „rodzina” obficie w dniach Diecezjalnego Kongresu Rodzin. Ale najczęściej i najserdeczniej niech będzie wypowiadane w głębi serc i przed Bogiem. Także przed Najświętszym Sakramentem.
Niech słowo „rodzina” zabrzmi całym swoim pięknem i całą głębią. Niech zaowocuje. Amen.
Pomóż w rozwoju naszego portalu