„Jestem w Jurkowie blisko 20 lat - mówi proboszcz ks. Czesław Sikorski. Czy w ciągu tego czasu zmienił się charakter wizyty duszpasterskiej? Zależy z jakiego punktu widzenia na to spojrzeć. Jeśli chodzi o cel duchowy i sakralność tej wizyty, to pozostają one wciąż niezmienne, zmienił się natomiast socjalny, socjologiczny, a po trosze kulturalny stan wiejskich wspólnot. Przed 15-20 laty na wsi było dużo dzieci, które wprowadzały sporo radości w przebieg samej wizyty. Dzisiaj wieś się starzeje i wyludnia, coraz mniej wiejskich szkół, a nasze dzieci wywożone są do tych zbiorczych, do Wiślicy (utrudnia to także organizację popołudniowych nabożeństw dla dzieci). Kolejnym elementem zauważalnym podczas wizyt w domach jest nieobecność niektórych członków rodzin, w tym kobiet, z racji pracy za granicą. Młode dziewczęta, jeszcze uczennice, muszą przejmować rolę gospodyni i matki dla rodzeństwa. Trudniej wtedy o prawidłowy rozwój życia duchowego. Myślę, że ok. 10 takich rodzin jest w naszej małej parafii. Stąd więcej słyszy się żalów, utyskiwań, obaw o przyszłość. Nie zmieniło się to, że ksiądz jest przyjmowany w domach z szacunkiem”.
„Nasza parafia św. Józefa w Kielcach jest duża, liczy 22 600 osób - mówi proboszcz ks. Jan Iłczyk. - Obserwuję, że rodziny parafialne bardzo cenią sobie zarówno błogosławieństwo przyniesione do ich domów przez kapłana, jak i możliwość rozmowy o aktualnych sprawach. Coraz częściej patrzy się na parafię przez pryzmat tego, co się w niej aktualnie dzieje, tak pod względem materialnym, jak i duszpasterskim. Parafianie identyfikują się z odpowiadającymi im elementami parafialnego życia. Pytają o teatr, o bal charytatywny, który organizujemy od 4 lat, o nasz zespół «Józefowe Kwiatki», który właśnie wydał płytę. «Moja córka śpiewa solówkę na tej płycie», mówi dumny ojciec, a płytą zainteresuje się bliższa i dalsza rodzina, znajomi. Kilkadziesiąt osób zgłosiło się do parafialnego przeglądu kolęd i pastorałek - i to są elementy, o których często rozmawiamy podczas wizyty. Nie może nas nie cieszyć, że parafianie żyją tymi sprawami.
Wśród minusów widziałbym dezorganizację rodziny i pewne zaburzenia więzi rodzinnych, spowodowane zbyt długą pracą młodych małżonków (często do godz. 20.00-21.00), którzy nieraz po zakończeniu wizyty zgłaszają w zakrystii, że nie mieli możliwości przyjąć księdza. Ponadto coraz częstsze są wyjazdy zarobkowe za granicę niektórych członków rodzin, np. do Włoch, Skandynawii, Anglii, Szkocji. My, jako duszpasterze, dostrzegamy także jakby duchowe rany, spowodowane ich nieobecnością nie tylko w rodzinach, ale i w parafii, a także wynikające z pozbawienia tych ludzi bliskości kościołów za granicą. Ze zmian, które można zaobserwować w minionych latach wymieniłbym obecność blokersów na klatkach schodowych. Dawniej, gdy ksiądz chodził po kolędzie, to było święto dla całej społeczności, raczej nikt nie wystawał po klatkach, nie zaczepiał przykrym słowem. Niemniej, domy mieszkańców pozostają dla nas, idących z wizytą duszpasterską, szeroko i gościnnie otwarte.
Wysłuchała A. D.
Pomóż w rozwoju naszego portalu