Reklama

Hilfe dla św. Wojciecha

Polak i Niemiec. Pierwszy opiekował się po wojnie niemieckimi sierotami, drugi jako wehrmachtowiec uratował relikwie w Gnieźnie.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na wspólnym zdjęciu wydają się jak bracia. Różnica wieku niewielka (jeden - rocznik 1915, drugi - 1917), podobne okulary z grubymi szkłami w drucianej oprawie. Włosy siwe, zaczesane do tyłu, czoła wysokie, w oczach jakaś zaduma. Nawet ubrani są tak samo: ciemne garnitury, białe koszule, szare krawaty. Jedna, rzucająca się w oczy różnica: Lagun ma na twarzy znak szczególny - z lewej strony, od nosa w dół aż do połowy policzka, ciągnie się blizna. Gruba krecha poprzecinana kilkoma małymi liniami.
Urban Thelen i Stanisław Lagun spotkali się tylko raz, w Berlinie, 7 listopada 2005 r. Najpierw na wystawnej kolacji, następnego dnia w katedrze francuskiej i w Bundestagu. Pozowali do wspólnych fotografii z prof. dr. Otto Wulffem, federalnym przewodniczącym Unii Seniorów CDU Niemiec, oraz dr. Heinrichem Missinnghoffem, biskupem katolickim z Aachen (Akwizgranu), zastępcą przewodniczącego Niemieckiej Konferencji Biskupów. Obydwu wręczano Złoty Medal za Zasługi, Pojednanie i Porozumienie między Narodami, przyznawany przez Unię Seniorów CDU. Stanisław Lagun jako jedyny do tej pory Polak, Urban Thelen jako nie pierwszy już Niemiec.
Medal jest pozłacany, na przedniej stronie wybito Bramę Brandenburską, otoczoną gwiazdami Unii Europejskiej. Na brzegach rewersu widnieje wieniec z liści żołędzia.
Z uroczystej kolacji Stanisław Lagun nie pamięta zbyt wiele. Był oszołomiony i zmęczony podróżą. O Niemcu, z którym zajmowali honorowe miejsca, wiedział tyle że w czasie wojny zrobił coś ważnego dla Polaków. Niestety, rozmowa nie kleiła się, bo Lagun nie zna niemieckiego, a Thelen polskiego. Pomagała im tłumaczka, ale czy przy takim dukaniu można było wyrazić myśli, które tłoczyły się w głowie?

Medale i wspomnienia

Dla Stanisława Laguna pobyt w Berlinie był wielkim przeżyciem. Taki szacunek, taka dostojność. Elegancki pokój w Hotelu Berlin... Ale cały czas osaczały go wspomnienia. Kiedy biedził się z uruchomieniem nowoczesnej spłuczki w ścianie salonu kąpielowego, natrętnie napływał obraz pryczy w baraku w Hess-Lichtenau w czasach wojny, gdzie przymusowo pracował w fabryce tekstylnej. Tam też były napisy na tabliczkach po niemiecku…
Gospodarze nie uciekali od przeszłości.
„Nazajutrz - wspomina Lagun - przed uroczystościami w katedrze, zawieźli nas do miejsca, w którym kiedyś była rzeźnia; mordowano w nich Niemców, przeciwnych Hitlerowi. Pomyślałem sobie wtedy, że ci za Odrą potrafią jednak przyznać się do zbrodni swoich przodków. Rosjan nie było na to stać...”.
Katedra Francuska. Modlitwa w obu językach Laureatów. Flaga polska, niemiecka i Unii Europejskiej. Medal w klapie polskiej marynarki. Obok Urban Thelen z takim samym medalem. Wspólne zdjęcie z biskupem z Akwizgranu, który przemawiał bezpośrednio do nich: „Zebraliśmy się tutaj, aby uczcić dwóch mężczyzn, Polaka i Niemca, którzy w czasie wojny i bezpośrednio po niej stanęli przeciwko całej nienawiści i wrogości, po stronie sprawiedliwości, słuszności, pojednania. Odważnie i dzielnie, narażając swoje życie i wzbudzając nawet do siebie wrogość…”.
Przemówienia ciągnęły się, wydłużone koniecznością tłumaczenia nieznanego Laureatom języka. Na dźwięk obcej mowy przed oczami Stanisława Laguna stawały epizody z jego długiego życia. „Hilfe, hilfe” (pomocy, pomocy) - znów słyszał dziecięce głosiki w wojennym Kassel i powojennym Szczecinie. To niemieckie dzieci wołały o ratunek. I on chciał im pomagać, pomimo krzywd, jakich doznał od hitlerowskiego okupanta. Nigdy nie wyjawił nazwiska Niemca, z powodu którego ma na twarzy bliznę. Dawno już przebaczył.
Lagun popatrywał kątem oka na swego towarzysza stojącego obok. Miał wrażenie, że także zatapiał się w swoich myślach. Po pewnym czasie dowie się, że słusznie odczytał wyraz twarzy Niemca. Sędziwy Urban Thelen raz jeszcze przeżywał swą podróż koleją, 18 lipca 1941 r.

Święty i umęczeni za życia

Nic nie wskazywało, że będzie to nadzwyczajny dzień w życiu stacjonującego w Inowrocławiu podoficera Wehrmachtu. Gdy tylko wszedł do biura, usłyszał dzwonek telefonu. „Wpadnij do mnie jak najszybciej” - błagał bardzo zdenerwowany ks. Mattausch. Od razu poszedł do zaprzyjaźnionego księdza. Okazało się, że dzwonił ks. dr Blericq z Gniezna - było u niego gestapo i dostał polecenie natychmiastowego opuszczenia miasta. „Urban, musisz jeszcze dzisiaj przywieźć do Inowrocławia relikwie św. Wojciecha z katedry. Na pewno będą chcieli je zniszczyć” - prosił ks. Mattausch.
Thelen nie odmówił, choć widział przeszkody. Nie dysponował samochodem, był na służbie. Wrócił na krótko do biura i do „Raportu wyjazdów” wpisał: kontrola uzupełnień w Gnieźnie. Pojechał do tego miasta pociągiem. Prosto z dworca udał się do ks. Blericqa. Relikwie były już wyjęte, leżały w małej, zalakowanej trumience ze szlachetnego drewna, chyba balsamowego. Włożyli tę trumienkę do drewnianej skrzynki, owinęli papierem do pakowania. Thelen wziął paczkę pod pachę i od razu podążył na dworzec. „Oto św. Wojciech jedzie koleją w żołnierskim niemieckim konwoju” - myślał w wagonie. Modlił się.
Około północy był z powrotem w Inowrocławiu. Ks. Mattausch czekał na plebanii. Przyjął relikwie bez słowa i ukrył za arrasem zasłaniającym przejście do prywatnych pokoi. Pożegnali się. Dopiero później Urban Thelen dowiedział się, że tej nocy było u księdza gestapo. Robili rewizję, ale na szczęście nie zajrzeli za gobelin. Następnego dnia duchowny schował relikwie w niedostępnym kącie wieży kościoła św. Mikołaja. Jednak i to miejsce nie wydawało mu się bezpieczne. Wkrótce zamurował skrzynkę w posadzce zakrystii kościoła.
Stanisławowi Lagunie data 18 lipca 1941 r. nic nie mówi. To był jeden z wielu dni jego katorgi w syberyjskiej tajdze, 120 wiorst od Irkucka. Tam czas się nie liczył. Każdy dzień przynosił nieodwracalną mękę. Tych, którzy odeszli do lepszego życia, chowano byle gdzie, bez mogił, bez krzyży, bez nazwisk. Jako uciemiężony, przeżył trzy okupacje. „Wilno - wspomina - zajęli najpierw Sowieci, potem Niemcy i Litwini”.
Kilka dni po wkroczeniu Rosjan, 19 września 1939 r., młody Lagun zaszedł do sąsiadów. Ktoś zawołał do okna: „Staszek, twojego ojca wywożą”. Zerwał się, wybiegł przed dom. Stała tam ciężarówka, na niej ojciec. Obok funkcjonariusze NKWD z karabinami. Pobiegł, ale uderzono go kolbą w pierś. Upadł z krwotokiem. „Gdy otworzyłem oczy, samochód tylko mi mignął, jak za mgłą - opowiada. - To właśnie wtedy po raz ostatni widziałem mojego ojca. Później mama dostała od niego jedyny list z Ostaszkowa. Nie wiadomo, gdzie zginął”.
Nie pamięta, czy to był jeszcze listopad 1939 r., czy już grudzień. Został aresztowany i osadzony w więzieniu na Łukiszkach. Przesłuchiwania odbywały się w nocy. „Najbardziej baliśmy się «zastrzyków». Polegało to na tym, że enkawudzista kazał kłaść rękę więźnia na biurko, maczał pióro w atramencie i robił «zastrzyk» pod paznokcie. Ból przenikał całe ciało, osłabiał i obezwładniał”.
Którejś nocy prokurator odczytał mu wyrok - 20 lat katorgi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jezus kochał Judasza do końca

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

pl.wikipedia.org

Rozważania do Ewangelii Mt 26, 14-25.

Środa, 27 marca. Wielki Tydzień

CZYTAJ DALEJ

Kielce: w rękach policji wandal, który zniszczył kapliczkę maryjną przy ruchliwej trasie

2024-03-27 14:47

www.diecezja.kielce.pl

Kieleccy policjanci zatrzymali wandala, który we wtorek 26 marca zniszczył niedawno odnowioną kapliczkę Matki Bożej, znajdującą się przy rondzie w Czerwonej Górze, przy trasie Kielce - Kraków w gminie Chęciny. Kapliczka jesienią 2023 r. została odnowiona i pozostawiona na tym miejscu, mimo budowy ronda i remontu drogi.

Jak informuje mł. asp. Małgorzata Perkowska-Kiepas, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kielcach, wczoraj wpłynęło zgłoszenie świadka, który zaobserwował sytuację, gdy do figurki tuż obok ronda, podjechał pojazd osobowy. Wysiadł z niego mężczyzna, który przewrócił i zniszczył tę figurkę, po czym oddalił się z miejsca.

CZYTAJ DALEJ

Msza św. Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek rozpoczyna obchody Triduum Paschalnego

2024-03-28 07:18

[ TEMATY ]

Wielki Czwartek

Karol Porwich/Niedziela

Mszą Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek rozpoczynają się w Kościele katolickim obchody Triduum Paschalnego - trzydniowe celebracje obejmujące misterium Chrystusa ukrzyżowanego, pogrzebanego i zmartwychwstałego. Liturgia tego dnia odwołuje się do wydarzeń w Wieczerniku, kiedy Jezus ustanowił dwa sakramenty: kapłaństwa i Eucharystii.

Liturgista, ks. prof. Piotr Kulbacki z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego powiedział PAP, że część pierwsza Triduum - misterium Chrystusa ukrzyżowanego - rozpoczyna się Mszą Wieczerzy Pańskiej (Wielki Czwartek) i trwa do Liturgii na cześć Męki Pańskiej (Wielki Piątek). Po tej liturgii rozpoczyna się dzień drugi - obchód misterium Chrystusa pogrzebanego, trwający przez całą Wielką Sobotę. Nocna Wigilia Paschalna rozpoczyna trzeci dzień - misterium Chrystusa zmartwychwstałego – obchód trwający do nieszporów Niedzieli Zmartwychwstania.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję