Wiesława Lewandowska: - Kto pielgrzymuje dziś na Jasną Górę?
O. Dariusz Cichor OSPPE: -Z moich obserwacji wynika, że idą wszyscy - małe dzieci z rodzicami, przedszkolaki, uczniowie, całe rodziny i nawet osoby starsze. Pielgrzymują osoby samotne, siostry zakonne, bracia zakonni, księża, bezdomni, profesorowie, szefowie firm, ministrowie i posłowie. W tym sensie pielgrzymka ta ma wymiar uniwersalny.
- Pielgrzymowanie na Jasną Górę chętnie jest wpisywane w krąg religijności ludowej. Czy odnosi się to także do dzisiejszych pielgrzymek?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że nasza pielgrzymka nie jest wydarzeniem czysto dewocyjnym, a raczej pokutnym, modlitewnym, liturgicznym. Kościół wypowiadał się niejednokrotnie o sensie pielgrzymek, o potrzebie wykorzystania tego środka w celu ewangelizacji. Nie jest to więc fasada przykrywająca pustkę, nie jest to jakiś powierzchowny zwyczaj lub bezmyślna tradycja. Ja sam jestem świadkiem pielgrzymowania od lat dwudziestu pięciu. Całą drogę przeszedłem w pielgrzymkach już osiemnaście razy i najcenniejszym dla mnie doświadczeniem było to, że mogłem widzieć, jak Pan Bóg działa w życiu pielgrzymów, jak bardzo im przez tę pielgrzymkę pomaga.
- Mimo że jest to jako żywo „impreza masowa”, a takie przecież raczej nie sprzyjają duchowemu wyciszeniu się?
Reklama
- Pielgrzymka, a właściwie jej trudy i nieodzowna aura modlitwy sprzyjają idealnie takiemu wyciszeniu się, jest doskonałą okazją do gruntownego zastanowienia się nad sensem własnego życia.
- A może dzisiejsze pielgrzymki są nawet bardziej uduchowione niż te sprzed kilkunastu lat?
- Wydaje się, że rzeczywiście nasze pielgrzymowanie przeszło pewną metamorfozę. Dzisiejsza pielgrzymka jest z pewnością bliższa ideału chrześcijańskiego pielgrzymowania - trudna często do pokonania droga na Jasną Górę jest przede wszystkim drogą w głąb duszy człowieka.
- Taka pielgrzymka to zjawisko zupełnie nie przystające do naszych czasów - do wiecznej pogoni za dobrami materialnymi, do rywalizacji o nie, do tego wszystkiego co niesie tzw. konsumpcjonizm. Czy ruch pielgrzymkowy nie słabnie?
- W zasadzie nie, choć niektóre pielgrzymki stają się rzeczywiście mniej popularne. W naszej pielgrzymce warszawskiej od kilku lat utrzymuje się tendencja zachowawcza - rokrocznie pielgrzymuje osiem, osiem i pół tysiąca osób. Jednak, ogólnie biorąc, od pewnego czasu istotnie zauważa się pewną tendencję zniżkową. Pragnę tylko podkreślić, że nam, organizatorom, nie zależy na liczbach. Chodzi tylko o to, żeby ci ludzie, który idą w naszej pielgrzymce, mogli usłyszeć Słowo Boże. Dokładamy coraz większych starań, aby to Słowo dotarło w jakiś sposób do każdego pielgrzyma, aby dla nikogo ta pielgrzymka nie była czymś pustym.
Reklama
- Chęć pielgrzymowania w Polakach wzmagały powojenne represje. To powodowało, że w niektórych okresach stawało się ono nie tylko demonstracją wiary, ale także demonstracją patriotyzmu.
- To prawda. A to dlatego, że nasza pielgrzymka była swoistą „oazą wolnego ducha”, którego Polacy tak bardzo potrzebowali. W pierwszych powojennych dziesięcioleciach liczbę pielgrzymów wychodzących spod kościoła szacowano na 2 tys., później 3 i 4 tys. Za granicami Warszawy dołączało do pielgrzymki mniej więcej drugie tyle osób. I trzeba powiedzieć, że te liczby - a przede wszystkim ten sposób gromadnego pielgrzymowania - były solą w oku władz komunistycznych.
- Po „chudszych” latach 50., 60. i 70., w latach 80. nastąpiło gwałtowne zwielokrotnienie liczby pielgrzymów. Nie da się chyba zaprzeczyć, że z powodów patriotyczno-politycznych…
- Jeśli się nawet nie da zaprzeczyć, to cóż w tym złego, że ludzie w trudnych czasach uciekają się do Boga?... Tak było w np. po ogłoszeniu stanu wojennego w Polsce; w roku 1982 padł rekord - 54 tys. pielgrzymów szło z Warszawy do Częstochowy! Był to zarazem rok jubileuszu 600-lecia założenia klasztoru na Jasnej Górze i obecności Obrazu Matki Bożej. I była to moja pierwsza pielgrzymka, w której uczestniczyłem. To była mega pielgrzymka!
