Największą i udokumentowaną nawet fotograficznie defiladą był przemarsz oddziałów staromiejskich, będących wówczas pod dowództwem mjr. „Roga” (Stanisława Błaszczaka). Przemarsz miał miejsce 6 sierpnia po Mszy św. w kościele garnizonowym przy ul. Długiej. Powstańcy z bronią, plutonami, czwórkami dumnie przemaszerowali od strony ul. Miodowej w kierunku ul. Freta przed dowódcami stojącymi na chodniku.
Aż do czasu ustanowienia jednolitego dowództwa na Powiślu Czerniakowskim, tj. do przybycia kpt. „Kryski” (Zygmunt Netzer) dnia 7 sierpnia 1944 r., oddziałami dowodził kpt. „Sęp” (Izydor Sosnowski). Dla podtrzymania nastrojów powstańczych, które dominowały u większej części żołnierzy, jak i wśród ludności cywilnej, urządził on defiladę, która przemaszerowała ul. Solec, od ul. Mącznej do zbiegu ul. Solec z ul. Czerniakowską. Obecnie trasa tej defilady nie istnieje i została całkowicie wchłonieta przez Wisłostradę i estakady Trasy Łazienkowskiej.
Bagnet na broń
Inna defilada miała miejsce wieczorem 11 sierpnia. Na pomysł jej zorganizowania miał wpaść któryś z żołnierzy kompanii „Rudy”. Ustawiony w czwórki batalion przemaszerował jedną ze staromiejskich ulic przed swymi dowódcami. W czasie marszu powstańcy śpiewali piosenkę „Hej, chłopcy, bagnet na broń”. Informację o tej defiladzie wspomina Aleksander Kamiński w jednej ze swoich książek.
Późniejszy rozwój wydarzeń, wzmożona walka, a zwłaszcza ostrzał ciężkiej artylerii i bombardowania lotnicze zmusiły powstańców do rezygnacji z tak efektywnego świętowania. A w kolejne dni sierpnia 1944 r. było już tylko gorzej.
Po podpisaniu kapitulacji Powstania Warszawskiego, od 4 października do niewoli kierowano kolejne oddziały powstańcze. Maszerowały one w trzech kolumnach: ze śródmieścia północnego - 36. Pułk Piechoty ul. Żelazną, al. Sikorskiego, Grójecką; 15. Pułk Piechoty - ul. Grzybowską, Chłodną, Wolską. 72. Pułk Piechoty ze śródmieścia południowego maszerował ul. Śniadeckich, 6 sierpnia (dziś Nowowiejska), Suchą (dziś Krzywickiego), Filtrową do pl. Narutowicza.
Natomiast przy ul. Nowowiejskiej koło pomnika Sapera urządzono punkt zdawania broni. 5 października przy rozebranej barykadzie zamykającej wylot ul. Śniadeckich od strony pl. Politechniki pojawił się wódz naczelny gen. dyw. Tadeusz Komorowski „Bór” wraz z innymi oficerami udający się do niewoli niemieckiej. Został on powitany przez gen. bryg. Antoniego Chruściela „Montera” i ul. 6 sierpnia poszedł w kierunku pomnika Sapera, stojącego przy ul. Topolowej (dziś Chałubińskiego). W tym miejscu pluton oddał honory swemu dowódcy, a następnie złożył broń.
Smutna defilada
Po zakończeniu Powstania i wyjściu oddziałów powstańczych do niewoli w Warszawie pozostały jeszcze dwie kompanie osłonowe. Jedna w sile około 100 żołnierzy z batalionu „Kiliński” i druga 70-osobowa z kompanii „Kedyw Kolegium C”. Ich zadaniem było przekazanie Niemcom części miasta, których oni nie zajęli. Żołnierze kompanii osłonowych pełnili też w pewnym sensie rolę zakładników gwarantujących Niemcom, że nie będzie żadnych „niespodzianek” przy przekazywaniu terenu. A w razie potrzeby powstańcy z kompanii osłonowych udzielali pomocy ludności cywilnej opuszczającej miasto.
Oddziały powstańcze i ludność cywilna opuściły Warszawę do 5 października 1944 r. Natomiast kompanie osłonowe pozostały w mieście do 9 października. Tego dnia na pl. Politechniki żołnierze złożyli broń udając się do niewoli śladem swoich kolegów. Ze względu na honorowe warunki kapitulacji jako ostatni oddział wychodzący z Warszawy mieli oni możliwość wyjścia w zwartym szyku z flagą narodową i białą bronią. Na czele kompanii D szedł poczet sztandarowy z biało-czerwoną flagą, potem 10-osobowa grupa uzbrojona w szable, kordziki i bagnety, a za nimi reszta oddziału. Była to faktycznie ostatnia defilada powstańców. I chyba najsmutniejsza. Bo za nimi maszerowali już tylko Niemcy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu