Grupa liczyła 20 osób, od 16 do 36 roku życia. Prócz wrocławian znalazły się w niej dwie osoby z Torunia i dwie z Przemyśla. Do wyjazdu przygotowywały ich przez rok comiesięczne spotkania, które prowadził ks. Piotr Wawrzynek, diecezjalny duszpasterz młodzieży. Lektura listów wysyłanych do pielgrzymów z całego świata i omówienie orędzia Benedykta XVI pozoliły im dobrze przygotować się do australijskiego świętowania.
Ks. Wojciech Maszkiewski:
Reklama
W ŚDM brałem udział pierwszy raz. W Australii zaskoczyła mnie olbrzymia różnorodność młodego Kościoła. Kiedy uczestniczyliśmy we Mszy św. z Ojcem Świętym w naszym sektorze znalazło się aż 16 narodowości. Ludzie, z którymi modliliśmy się, pochodzili z bardzo egzotycznych dla nas krajów, jak choćny Wyspy Samoa. Dla mnie ich świadectwo było niesamowitym przeżyciem. Oni naprawdę dzielili się swoją wiarą.
Podczas spotkań z ludźmi z całego świata poruszaliśmy często bardzo trudne i drażliwe dla Kościoła tematy. Warto podkreślić, że świadkowie kontrowersyjnych wydarzeń dla duchowieństwa często mówili o nich w inny sposób niż media.
To, co my jako grupa wynieśliśmy ze spotkania, to niesamowity obraz Kościoła, który daje wielką nadzieję na przyszłość. Z doświadczeń duchowych byliśmy naprawdę zadowoleni i przekonani o prawdziwości misji, którą ma chrześcijanin, katolik przed sobą.
Lecąc do Sydney doświadczyłem, że im bardziej oddalałem się od starego kontynentu, tym moje doświadczenia stawały się intensywniejsze. Konfrontowałem je z tym, co znam z Polski. I ta konfrontacja przybrała niesamowity obraz, który daje wielką nadzieję na dobrą sytuację Kościoła w przyszłości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tomasz Kozakiewicz:
Zafascynowało mnie to, że tyle osób współuczestniczyło w Eucharystii. To było namacalne doświadczenie żywego Kościoła. Kościoła, w którym nie ma barier. Nie zawsze potrafiliśmy zrozumieć się z innymi narodowościami, mimo to czuło się ogromną jedność.
Zaskoczyła mnie uprzejmość Australijczyków i to, że uśmiech nie schodził z ich twarzy. Momentami miałem nawet wrażenie, że jest w tym pewna sztuczność. ŚDM opierały się na rozważaniach o Duchu Świętym. Najbardziej zapamiętałem katechezę głoszoną przez bp. Jana Tyrawę, w której krok po kroku wyjaśniał istotę Trójcy Świętej.
Magdalena Drogosz:
Pamiętam, że kiedy w Kolonii usłyszałam, że następne ŚDM odbędą się w Sydney, pomyślałam, że zrobię wszystko, żeby tam pojechać. To był niezwykły czas i spotkanie z zupełnie innym światem i zarazem innym Kościołem.
Pierwsze cztery dni spędziliśmy w Geelong, gdzie mieszkaliśmy u polskich rodzin. Byliśmy gośćmi honorowymi podczas obiadu w Domu Orła Białego. To było dla mnie niezwykłe doświadczenie: rozmawiać z ludźmi, którzy wyjechali z Polski po II wojnie lub w latach 80. Pomimo upływu lat wciąż są bardzo związani z ojczyzną. Myślę, że nasz przyjazd i związane z tym przygotowania bardziej ich wszystkich zjednoczyły.
Bartosz Nierzewski:
Niesamowity widok stanowiły tysiące młodych ludzi, które dawały świadectwo wiary. Mówiąc różnymi językami głosiły to samo: miłość do Boga. Największe wrażenie zrobiła na mnie Droga Krzyżowa, której trasa wiodła ulicami Sydney. Sposób przedstawienia męki Chrystusa nabrał wymiaru symbolicznego, gdy wśród nowoczesnych wieżowców odgrywano wydarzenia sprzed prawie dwóch tysięcy lat, a obserwatorami byli młodzi ludzie - nadzieja i przyszłość chrześcijaństwa. Udział w pielgrzymce uświadomił mi, że Duch Święty obecny jest ciągle w życiu każdego człowieka i to, jak ważne jest, aby młodzi wierzyli w Jego obecność i moc.