Reklama

Serca otwarte szeroko...

Niedziela łowicka 10/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bez miłości grosz jest szorstki, strawa podana - niesmaczna, opieka najlepsza - niemiła.

św. Brat Albert



"Mieszkaliśmy na odludziu, hen, daleko w polu, kiedy zmarł mąż i zostałam samiuteńka jak palec. Znaleźli się dobrzy ludzie, którzy pokierowali mym dalszym życiem" - mówi Zofia Stępniak, prawie 90-letnia pensjonariuszka Domu Pomocy Społecznej Zgromadzenia Sióstr Albertynek w Kutnie.

Choć pocięta zmarszczkami twarz ukazuje trud przebytej drogi, to w głosie kobiety nie czuje się użalania czy też skargi na własny los. Gdy przyszła pora, z ciężkim sercem pożegnała rodzinny Czerniaków - małą wioskę w gminie Piątek - i poszła w świat, z wiarą w dobroć ludzkich serc i w Boga. Dziś z radością mówi, że nie zawiodła się.

"Niech pan napisze, że mam tu swój dom, znalazłam tu serce, zrozumienie i spokój, to wszystko co starszemu człowiekowi tak potrzebne do życia. Niech by tylko zagrali, to ja jeszcze bym sobie potańczyła" - żartuje pani Zofia.

Humorem tryska także młodsza od niej zaledwie o pięć lat pani Maria Tyburska z Sierpca. Do domu pomocy trafiła w ciężkim stanie, gdy życie tliło się w niej zaledwie.

"Myślałam, że umrę, że to już koniec. Nigdy nie zapomnę twarzy siostrzyczek i pensjonariuszek, które mnie doglądały. Przez wiele dni leżałam, a one mnie karmiły, ubierały i pocieszały. Takich rzeczy się nie spodziewałam, więc czy mogę to zapomnieć?" - pyta pani Maria.

Bóg sprawił, że dziś sama opiekuje się chorymi pensjonariuszkami i choć to często praca ponad jej siły, to jak może pomaga siostrom w ich ofiarnym posługiwaniu.

"Wie pan, ja nie rozumię, skąd u wielu ludzi tyle złości, drwin i wręcz nienawiści do Kościoła, do sióstr zakonnych, dla niesionego dobra? Przecież i w naszym domu nie wszyscy są z wszystkiego zadowoleni, ale czy to wina sióstr? Starają się jak mogą i często atmosfera domu rodzinnego to piekło w porównaniu z tym, co tu mamy. Ileż cierpliwości, współczucia i poświęcenia potrzeba, by nie dać się ponieść nerwom, by nieść ratunek zanurzonemu w cierpieniu człowiekowi? Dlaczego tego nie ma w telewizji? Dlaczego tych serc otwartych szeroko nikt nie chce dostrzec?" - pyta pani Maria.

"Dom Pomocy Społecznej Zgromadzenia Sióstr Albertynek funkcjonuje pod tą nazwą od lipca 1990 r., kiedy to między Zgromadzeniem a Ministerstwem Pracy i Polityki Socjalnej zawarto stosowną umowę" - informuje siostra Maria, dyrektor domu.

Jego początki sięgają września 1938 r., kiedy to Stowarzyszenie Pań św. Wincentego aO Paulo zwróciło się do Zgromadzenia Sióstr Albertynek z prośbą o przejęcie przytułku dla starców i kalek w Kutnie. W lipcu 1939 r. zgromadzenie przejęło przytułek i już we wrześniu zamieszkało w nim 20 ubogich. W czasie wojny funkcjonował tu szpital dla zakaźnie chorych, a od 1948 r. Dom Opieki dla Dorosłych. Obecnie jest to placówka pomocy społecznej, dysponująca 75 miejscami dla kobiet przewlekle somatycznie chorych.

Położony na skraju gwarnego Osiedla Tarnowskiego kompleks zakładowych budynków otacza pięknie utrzymany ogród. Stanowi on doskonały teren rekreacyjno-spacerowy, jest oazą ciszy i spokoju jak powietrze potrzebną schorowanym pensjonariuszom. Łatwo tu się dostać, ulicą biegnie komunikacja miejska, którą bez trudu można dojechać zarówno w kierunku miasta, szpitala, jak i dworca PKP i PKS.

Większość mieszkanek stanowią kobiety powyżej 50 lat, najstarsza liczy sobie 94 lata. 15 pensjonariuszek wymaga ciągłej opieki, większość mieszkanek potrzebuje pomocy w zakresie samoobsługi: w myciu, ubieraniu, utrzymywaniu porządku w swoich rzeczach i pomieszczeniach, a także w zaspakajaniu potrzeb materialnych (zakup odzieży, obuwia) . Dominują choroby wieku podeszłego: miażdżyca, choroba Alzheimera, otępienie starcze. Chorobom tym często towarzyszą inne, takie jak: cukrzyca, otyłość, choroby serca, stwardnienie rozsiane, udar mózgowy, stany po złamaniach kończyn, schizofrenia.

"Dlaczego tu, dlaczego życie zakonne?" - pytam Siostrę Dyrektor.

"Czasy się zmieniają, a nędza ludzka wciąż trwa - słyszę w odpowiedzi. - Św. Brat Albert - założyciel naszego Zgromadzenia - jest dla naszych czasów jakimś znakiem i równocześnie wyzwaniem. Dzisiaj, kiedy w zastraszający sposób szerzy się egoizm, obojętność i znieczulica serc, jakże potrzeba odnowionej wrażliwości na człowieka, na jego biedę i cierpienie. Świat woła o miłosierdzie, woła o ludzi na wzór św. Brata Alberta, bo ludzie ludziom byli, są i zawsze będą potrzebni. Iluż jednak z tych ludzi zgodziłoby się dziś z tym, co było życiową dewizą założyciela naszego Zgromadzenia, który mawiał: ´Trzeba samemu być ubogim, aby tej służby nie porzucić i stawać wśród ubogich jak brat wśród braci´.

Decyzja wstąpienia na drogę życia zakonnego wymaga dzisiaj dużo odwagi, a można nawet powiedzieć ryzyka. Często tej decyzji o życiu zakonnym nie rozumieją nawet ludzie z najbliższego kręgu rodzinnego. Zawsze w tym względzie należy pamiętać, że inicjatywa i pierwszeństwo należą do Boga, Ewangelia św. Jana mówi wyraźnie: ´Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem´ (J 15, 16). Tak więc jesteśmy tu z siostrami i tym samym poświadczamy potrzebę i aktualność albertyńskiej posługi w dzisiejszych czasach".

Dom prowadzi osiem sióstr. Siostry: Krystyniana, Monika i Maksymiliana są pielęgniarkami. Siostra Sylwana - główną księgową, Auxilia - magazynierem, Norberta - referentem, a Barnaba - portierem. Pracę znalazło tu także 45 mieszkańców Kutna. Sytuacja finansowa domu nie jest łatwa, na wszystko brakuje pieniędzy. Średnia stawka żywieniowa wyniosła w ubiegłym roku około 4,72 zł, w bieżącym będzie chyba mniejsza, bo i dotacja zmalała o ponad 100 tys. zł. A potrzeb jest wiele. Do najpilniejszych zaliczyć trzeba zainstalowanie bardzo potrzebnej windy i likwidację schodów w segmencie łączącym budynki. Starszym kobietom trudno pokonywać wysokości, likwidacja barier architektonicznych w tego typu zakładach jest koniecznością i siostry mają nadzieję, że w tych inwestycjach pomoże starostwo.

Takie są plany, ale póki co starsze panie z trudnością pokonują schody, maszerując na obiad do stołówki. Nasze drogi przecinają się, pani Władysława Wasilewska, która prowadzi mnie do mieszkanek, które leżą chore w łóżkach, jest w domu od czterech lat.

"Mieszkałam w bloku kolejowym, tu niedaleko. Kiedy mąż umarł i blok rozebrali, nie miałam wyjścia, przyszłam tutaj. Bałam się tej zmiany, ale dziś jestem z tego zadowolona. Siostrzyczki dbają o nas, wszędzie jest czysto i porządnie, mamy co jeść i w co się ubrać" - informuje.

Pani Bogumiła Chwyła leży już pół roku, cierpi na gościec stawowy. "Ciężko mi, ale jestem szczęśliwa, że siostry i koleżanki - Kasia i Halinka ciągle są przy mnie. To już taka nasza tu tradycja, wszyscy sobie nawzajem pomagamy i łatwiej nam żyć".

Wracamy do pokoju, a rozmowom nie ma końca. Kobiety wspominają wspólną Wigilię i proboszcza - ks. Jana Dobrodzieja z pobliskiej parafii, który ich odwiedził. Mówią o codziennych Mszach św. odprawianych w domowej kaplicy, odwiedzinach bliskich, życzliwych, zawsze otwartych szeroko na ich niedolę sercach sióstr. Słucham tych opowiadań, a myśl wraca do słów siostry Marii: "Trzeba samemu być ubogim, aby tej służby nie porzucić i stawać wśród ubogich, jak brat wśród braci" . Głębokie to myśli i chyba je rozumię, ale czy jestem w stanie im sprostać...?

Podziwiam posługujących.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Watykan: Mewa na dachu Kaplicy Sykstyńskiej "królową" mediów społecznościowych

2025-05-07 22:16

[ TEMATY ]

konklawe

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Mewa siedząca długo na dachu Kaplicy Sykstyńskiej koło komina stała się w środę "królową" mediów społecznościowych. Obraz komina wraz z czuwającym przy nim pokaźnej wielkości ptakiem transmitowały przez ponad trzy godziny media na całym świecie dzięki zainstalowanej tam watykańskiej kamerze.

W mediach społecznościowych po pierwszym dniu konklawe i głosowaniu, zakończonym brakiem wyboru papieża, pojawiło się bardzo dużo komentarzy, których bohaterką jest właśnie rzymska mewa. Czasem dosiadała się do niej także druga.
CZYTAJ DALEJ

Wydaje się nam, że końcem wszystkiego jest dla nas śmierć

[ TEMATY ]

Ewangelia

maj

rozważanie

ks. Mariusz Słupczyński

Karol Porwich/Niedziela

Rozważanie do Ewangelii J 6,35-40

Czytania liturgiczne na 7 maja 2025;
CZYTAJ DALEJ

Konklawe. Co się dzieje po wyborze papieża?

2025-05-07 21:08

[ TEMATY ]

konklawe

PAP/EPA/VATICAN MEDIA HANDOUT

Konklawe wchodzi w końcową fazę, gdy elekt otrzyma co najmniej dwie trzecie głosów. W tym roku, przy 133 elektorach, będzie to poparcie co najmniej 89 purpuratów. Jeśli tak się stanie, osoba wskazana przez kardynałów usłyszy pytanie: "Czy przyjmujesz?".

„Czy przyjmujesz?” - pyta elekta przewodniczący konklawe. Jeżeli usłyszy odpowiedź twierdzącą, oznacza to koniec konklawe, a wybrany zostaje papieżem. Następnie odpowiada na pytanie o imię.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję