Reklama

Słonecznie nad parafialnym festynem

Niedziela bielsko-żywiecka 30/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MARIUSZ RZYMEK: - W kościele w Kętach mówił Pan o Biblii i swojej wierze, zaś w Szczyrku na Jakubowym Święcie sprawdzał się Pan jako konferansjer. Przyjemne jest tak angażować się w religijne inicjatywy?

TOMASZ ZUBILEWICZ: - Nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Po prostu jestem związany z ziemią żywiecką, a szczególnie ze Szczyrkiem. Moja obecność na Jakubowym Święcie to nic innego, jak inicjatywa ks. Andrzeja Loranca, który swego czasu mnie na nie zaprosił, a ja z tego zaproszenia skorzystałem. W Szczyrku zjawiam się systematycznie już od dziesięciu lat i bynajmniej nie w celach zawodowych. Mogę powiedzieć, że bardzo dobrze się tu czuję, więc często przyjeżdżam.

- Ze Szczyrkiem wiążą Pana jakieś korzenie genealogiczne, czy może tylko sentyment?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Nie, korzeni nie mam tu żadnych. Jestem mieszkańcem Mazowsza, a tutaj po prostu panują dobre klimaty. Zresztą z rodziną, u której byliśmy w Szczyrku za pierwszym razem, do dzisiaj utrzymujemy kontakty. Gdy jestem w Bielsku-Białej, albo gdzieś na Śląsku, to zawsze staram się przyjechać do państwa Pilarczyków, by się z nimi spotkać i porozmawiać.

Reklama

- Dziennikarze z ogólnopolskich mediów rzadko decydują się na uczestnictwo w imprezach religijnych. Pan w tym gronie zdaje się być odmieńcem, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czemu wyłamuje się Pan z szeregu religijnej obojętności?

- Nie będę ukrywał, że wymiar duchowy jest dla mnie niezwykle ważny. Moja obecność na różnego typu imprezach parafialnych wypływa ze mnie i jest czymś normalnym. Czy pojadę do Kęt ze świadectwem, czy poprowadzę w Zagórniku Prymicje, to żaden problem. Jak tylko mam wolny czas to jestem do dyspozycji.

- Impreza religijne wiąże się z religijnym przekazem. Ma Pan jakiś sposób na to, by był on atrakcyjny dla zgromadzonych osób i nie brzmiał patetycznie?

- Akurat szczyrkowianie są na tyle świadomi, że wiedzą, na jaką imprezę przyszli. Jakubowe Święto ma religijny charakter i dla mnie nie ma problemu, by przy tej okazji dzielić się z innymi swoją wiarą. Jest to rzecz naturalna i nie mam absolutnie się czego wstydzić. A dzisiejsza część związana z odśpiewaniem hymnu i wprowadzeniem figury Świętego Jakuba, litania - to świadczy, że świadomość wiary jest wysoka. Jeżeli coś wypływa prosto z serca to jest autentyczne i szczere, a przez to dla wszystkich możliwe do przyjęcia.

- Jako specjalista od przepowiadania, jak prognozuje Pan przyszłość Jakubowego Święta?

Reklama

- W ostatnim czasie bardzo dużo się przy tej imprezie dzieje. Gdy na święta Wielkiej Nocy nadawałem ze Szczyrku prognozę pogody, widziałem, jak w uroczystościach Triduum Paschalnego biorą udział osoby związany z Bractwem św. Jakuba. Żeby wszystko poszło jak należy, wykonano tutaj bardzo dużo pracy, którą na dodatek odpowiednio wcześnie zaplanowano. Mam takie wrażenie, że jest to wyraz świadomego zaangażowania się parafian na rzecz swojej parafii. Na dodatek Jakubowe Święto coraz bardziej wykracza poza granice miasta i regionu. O jego coraz większej randze świadczy choćby obecność gości z czeskiego Frydka-Mistka.

- Pracuje Pan w Warszawie, czy tam też można spotkać imprezy religijne o podobnej skali?

- Nie i raczej nie ma szans na to, by szybko zaistniały. W stolicy nie ma tak dużego zaangażowania się świeckich w organizację imprez parafialnych. Jak się już coś dzieje, to na zdecydowanie mniejszą skalę.

- Brał Pan udział w przygotowaniach do pierwszej, inauguracyjnej odsłony Jakubowego Święta. Jak Pan wspomina podjęte wówczas kroki, które po dziesięciu latach zaowocowały pięknym obecnie jubileuszem?

- Pamiętam pierwsze reakcje ludzi na wieść o tym, że Święto Jakubowe będzie imprezą bezalkoholową. Wiele osób nie chciało się wtedy zaangażować w jego organizację, bo, jak tłumaczyło, nikt na coś takiego nie przyjdzie. W efekcie takiego myślenia, na pierwszej edycji Jakubowego Święta pojawił się zaledwie jeden jedyny grill, który nie mógł sprostać ilości złożonych zamówień. Człowiek, który go obsługiwał, musiał więc wciąż jeździć po nowe porcje kiełbas czy karkówki. Wbrew sceptykom, przez imprezę przewinęło się wtedy kilka tysięcy ludzi. Mimo obiekcji okazało się, że szczyrkowianie mieli mocną potrzebę tworzenia przestrzeni swojego miasta, zarówno w wymiarze kulturalnym, jak i religijnym. I tak też im zostało do dziś.

- Według Pana, coraz większa aktywność parafii na polach kulturalnych czy koncertowych to trafiona forma duszpasterstwa?

- Jak najbardziej. Skoro na takie Jakubowe Święto przychodzi rok w rok kilka tysięcy osób, to widać doskonale, że jest coś na rzeczy. Jeżdżąc po Polsce widzę, że kapłani coraz bardziej starają się przez tego typu imprezy zachęcać ludzi do współtworzenia życia parafii i Kościoła. Oczywiście nie zawsze ich pomysły przynoszą zadowalające owoce, ale przynajmniej próbują. Przypatrując się Jakubowemu Świętu mogę powiedzieć, że gdy jest wszystko dobrze przemyślane, a księża wiedzą, jakie są potrzeby w parafii, to łatwiej im przychodzi zorganizować udaną zabawę.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież Leon XIV kończy 70 lat

2025-09-13 20:24

[ TEMATY ]

Leon XIV

Vatican Media

Papież Leon XIV, od 8 maja Następca Świętego Piotra, kończy 70 lat. Pierwszy papież pokolenia wyżu demograficznego po II wojnie światowej i pierwszy Amerykanin - Biskup Rzymu urodził się jako Robert Francis Prevost w Chicago 14 września 1955 roku.

Przed konklawe dziennikarze agencji informacyjnych poprosili mnie o sylwetki kilku osób, które mają największe szanse na to, by zostać papieżem. Zapytano mnie też, czy należy jeszcze wziąć pod uwagę jakieś inne nazwiska. Wymieniłem dwa – kard. Prevosta i kard. Dolana. Byli wyraźnie zdziwieni...- pisał na łamch Tygodnika Katolickiego "Niedziela" Krzysztof Tadej - dziennikarz TVP Polonia.
CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Chryzostom

[ TEMATY ]

święty

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).

Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma. W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej. Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską. Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397). Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary. Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan). Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach. Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
CZYTAJ DALEJ

Papież Leon XIV kończy 70 lat

2025-09-13 20:24

[ TEMATY ]

Leon XIV

Vatican Media

Papież Leon XIV, od 8 maja Następca Świętego Piotra, kończy 70 lat. Pierwszy papież pokolenia wyżu demograficznego po II wojnie światowej i pierwszy Amerykanin - Biskup Rzymu urodził się jako Robert Francis Prevost w Chicago 14 września 1955 roku.

Przed konklawe dziennikarze agencji informacyjnych poprosili mnie o sylwetki kilku osób, które mają największe szanse na to, by zostać papieżem. Zapytano mnie też, czy należy jeszcze wziąć pod uwagę jakieś inne nazwiska. Wymieniłem dwa – kard. Prevosta i kard. Dolana. Byli wyraźnie zdziwieni...- pisał na łamch Tygodnika Katolickiego "Niedziela" Krzysztof Tadej - dziennikarz TVP Polonia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję