74 posłów Akcji Wyborczej Solidarność podpisało się pod wotum
nieufności wobec ministra Skarbu Państwa - Emila Wąsacza. Inicjatorami
byli posłowie zgrupowani w Zespole Gospodarka i Uwłaszczenie, a także
w Zespole Rolnym, reprezentujący jednak wszystkie partie i środowiska.
Sprawa ma charakter precedensowy, ponieważ uczynili to posłowie koalicji
rządzącej wobec własnego ministra. Co ich do tego zmusiło?
W uzasadnieniu wniosku posłowie napisali, że minister w
ciągu dwóch lat nie przedstawił żadnej spójnej wizji prywatyzacji
majątku narodowego, nie przesłał do Sejmu żądanej informacji, w jaki
sposób sprawuje nadzór właścicielski nad powierzonym mu majątkiem
Skarbu Państwa, co więcej, hamował, lekceważył albo nawet był przeciw
pracom nad ustawami o powszechnym uwłaszczeniu, o obniżeniu uposażeń
zarządów spółek Skarbu Państwa, o prywatyzacji i komercjalizacji
przedsiębiorstw, o zweryfikowaniu umów z firmami zarządzającymi majątkiem
w Narodowych Funduszach Inwestycyjnych, o utworzeniu koncernu Polski
Cukier SA. Podobnie też, mimo wielokrotnych interwencji w ciągu minionego
roku, minister wykazał całkowitą obojętność wobec haniebnego procederu
sprzedaży mieszkań zakładowych prywatyzowanych spółek Skarbu Państwa
wraz z ich mieszkańcami. Specjalnego wydźwięku tej sprawie nadaje
fakt, że mieszkania te często były budowane ze środków pracowniczych,
a nawet przez samych pracowników.
Najważniejszy jednak zarzut dotyczy sprzedaży poszczególnych
zakładów w sposób fragmentaryczny, bez myślenia o dobru Polski, sprzedaż
tzw. inwestorom strategicznym, głównie zagranicznym, aby z uzyskanych
pieniędzy łatać dziury w budżecie. Nie liczy się w tej sytuacji miejsce
firmy czy danej branży w całości polskiej gospodarki, a nawet w międzynarodowym
podziale pracy. Ważne stają się tylko pieniądze. Tak było z cementowniami,
tak sprzedano znaczące zakłady branży spożywczej, tak zapewne dokona
się prywatyzacja energetyki czy telekomunikacji. Posłowie wnioskodawcy
wotum nie przeczą, że w wielu przypadkach tylko prywatyzacja może
uratować dany zakład, ale bardzo niebezpieczne w tym szaleństwie
stało się pozyskiwanie pieniędzy, a nie myślenie o działalności gospodarczej
i rozwoju danego zakładu. Dlatego rzadko dochodzi do prywatyzacji
z udziałem pracowników, czyli do powstania akcjonariatu pracowniczego,
a czymś normalnym stało się "wywłaszczanie" pracowników z udziału
w zarządzaniu swoją firmą.
Jako najbardziej niebezpieczne w działaniach min. Wąsacza
posłowie wnioskodawcy wotum nieufności uznali sprzedaż polskich banków
kapitałowi zagranicznemu. Obecny rząd, co prawda, zastał już taką
sytuację, że 40% polskich banków było kontrolowanych przez kapitał
obcy, do czego dopuściła koalicja SLD-PSL, ale zezwolenie na dalszą
prywatyzację spowodowało, że obecnie 15 największych kapitałowo banków,
kontrolujących 57% aktywów i 73% pieniędzy w Polsce, nie jest w polskich
rękach. Faktycznie więc największe polskie banki są już oddziałami
banków zagranicznych, co może kiedyś zagrozić suwerenności Polski.
Czy nie należy bowiem obawiać się, że polskie zakłady, rodzime
inwestycje, jeśli będą konkurować z zagranicznymi, mogą mieć kłopoty
z uzyskaniem kredytów? Czy zagraniczny właściciel banku zechce kredytować
np. polskie rolnictwo, skoro słyszy, że jest ono zacofane i nie zapewni
mu spłaty kredytu? Albo też to on otrzyma polecenie od polityków
Unii, aby nie pomagać polskiemu rolnictwu, bo w przyszłości mogłoby
ono zagrozić produkcji rolniczej w państwach Unii Europejskiej.
Tu, na marginesie, można by dodać, że min. Wąsacz na zarzut
posłów AWS-u w sprawie uwag do prywatyzacji odpowiedział trzykrotnie:
zbyt mało sprywatyzowałem. Tylko to uznał za błąd, jakiego się dopuścił.
Zadziwia obojętność ministra na to, czy nabywcą są pracownicy, Polak
czy obcy. Takie podejście do majątku narodowego nie jest w elitach
władzy odosobnione. Takie liberalne doktrynerstwo reprezentuje przede
wszystkim Unia Wolności, dlaczego jednak minister z AWS-u wyznaje
tę samą zasadę?
Także do min. Wąsacza, choć nie tylko, można skierować zarzut
o tolerowanie sprzedaży ziemi obcokrajowcom. A już na pewno dotyczy
to zgody na wydzierżawienie na 30 lat największych kombinatów rolniczych
na Opolszczyźnie Niemcom i Anglikom. Chodzi o najlepsze pod względem
rolniczym ziemie byłych kombinatów PGR w Głubczycach, Kietrzu i Nieradowicach,
łącznie ponad 30 tys. hektarów. Czy po 30 latach ktoś inny poza obecnymi
dzierżawcami będzie w stanie wykupić te ziemie?
Do powyższych zastrzeżeń wobec min. Wąsacza można jeszcze
dodać wyrażoną przez niego bez wahania zgodę na autopoprawkę rządu,
a właściwie wicepremiera Balcerowicza, do budżetu 2000, przewidującą
niemal podwojenie wpływów z prywatyzacji. Jak się uważa, oczekiwane
20 mld zł faktycznie zasili budżet, natomiast nie poprawi sytuacji
gospodarki. Przypomnieć trzeba, że czeka na uchwalenie ustawa o prywatyzacji
i komercjalizacji przedsiębiorstw, w której podział pieniędzy z prywatyzacji
jest zupełnie inny, niż to zaplanowało Ministerstwo Finansów.
Co dalej z wnioskiem o odwołanie min. Wąsacza? Pisząc ten
tekst, nie wiem, czy wotum będzie głosowane w Sejmie, czy też może
się tak zdarzyć, że wnioskodawcy znajdą jakiś regulaminowy sposób,
aby wniosek wycofać. Faktycznie bowiem sposób odwołania min. Wąsacza
nie przynosi chluby koalicji, dokonałoby się to bowiem głosami opozycji,
która skrzętnie wykorzysta to dla swojej kampanii wyborczej i dalszego
mydlenia oczu Polakom. Sytuacja jest więc dość trudna, ponieważ wnioskodawcom
nie chodziło o rozbijanie klubu parlamentarnego AWS czy dezintegrację
rządu, ale o zmianę ministra, który nie dba należycie o polski interes
narodowy, o wspólny majątek wszystkich Polaków.
Jednak na zarzut, że można było sprawę załatwić w klubie,
w koalicji, odpowiedź jest jedna: minister już przed rokiem otrzymał
od opozycji wotum nieufności za swoje zachowania prywatyzacyjne.
Został wówczas wybroniony przez posłów AWS, którzy w większości podzielali
te zastrzeżenia. Potem, w maju, powtórnie posłowie AWS-u wyrazili
swoje wotum nieufności dla min. Wąsacza na ręce przewodniczącego
klubu oraz premiera. Odpowiedzi nie było. Co więcej, zaczęto posłów
z Zespołu Gospodarka i Uwłaszczenie pomawiać o forsowanie utopijnej
koncepcji powszechnego uwłaszczenia, o dążenie do utworzenia anachronicznego
polskiego monopolu cukrowniczego czy też o zachowania populistyczne,
straszące ludzi groźbą wyprzedaży polskiego majątku w obce ręce.
Dopiszę, że nie jest to żadna groźba, ale fakt, że przeszło
40% zysku ze stu największych polskich firm obecnie jest już własnością
inwestorów zagranicznych. Jeśli sprzedamy telekomunikację i energetykę,
będzie to 75%. Wówczas polska gospodarka stanie się peryferyjna,
nie licząca się w świecie. Czy wolno prawie 40-milionowy naród oddać
w ręce strategicznych inwestorów zagranicznych? Nie ma przecież wolności
bez własności, nie ma też ryb ten, kto sprzeda wędkę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu