Ambasador Kataru w Wenezueli Raszid M. Fetais, który w imieniu organizacji przekazał pomoc, zapowiedział, że planowane są następne transporty darów do tego przeżywającego głęboki kryzys humanitarny kraju południowoamerykańskiego.
Coraz bardziej wzrastają tam chroniczne niedożywienie i śmiertelność niemowląt. Specjaliści alarmują, że coraz więcej dzieci rodzi się z wagą poniżej normy w wyniku niedożywienia matki.
Najniższa pensja w tym kraju nie przekracza obecnie jednego dolara, w tej samej wysokości są renty i emerytury, wiele osób ma trudności ze zdobyciem jedzenia, a sprostanie wymogom prawidłowego odżywiania się jest prawie niemożliwe dla większości gospodarstw domowych o ograniczonych dochodach. W sytuacji, gdy żywności jest coraz mniej, nasila się desperacja, by ją zdobyć, sprzyjając cierpieniom i przemocy.
Władze Wenezueli nie podają oficjalnie żadnych liczb, ale – według organizacji pozarządowych – w niektórych regionach kraju występuje ostre niedożywienie, sięgające nawet 22,7 proc., czyli znacznie powyżej krytycznego progu awaryjnego, ustalonego przez organizacje międzynarodowe na 15 proc.
Prawie 57 proc. przebadanych dzieci ma pewien stopień niedożywienia lub jest nim zagrożone.
Nie żyje 51 więźniów. Próbowali zdobyć jedzenie
Komisja Iustitia et Pax Episkopatu Wenezueli domaga się od rządu wyjaśnienia okoliczności masakry, która miała miejsce w więzieniu w miejscowości Guanare. 1 maja od kul zginęło tam 51 więźniów, a 75 zostało rannych. Rząd twierdzi, że był to bunt, natomiast opozycja i organizacje pozarządowe mówią, że więźniowie protestowali domagając się jedzenia.
Guanare leży w stanie Portuguesa, 500 km na południowy zachód od Caracas. W miejscowym więzieniu, które jest przewidziane na 750 osób, w rzeczywistości przebywa ponad 2,5 tys.
Podziel się cytatem Jak podaje Wenezuelskie Obserwatorium Więzień, z powodu pandemii zostały ograniczone wizyty rodzin, które dostarczały więźniom żywność. W konsekwencji zaczęło brakować jedzenia, co doprowadziło do protestów oraz masakry.
CZYTAJ DALEJ
Rzeczniczka prawdziwej emancypacji
Doświadczyła wielorakich cierpień wynikających z niewolnictwa, a jednak stała się świadkiem prawdziwej miłości i wolności.
Bakhita, urodzona w Sudanie, w wieku ok. 7 lat została porwana i stała się niewolnicą. Wielokrotnie była sprzedawana kolejnym właścicielom. Ostatecznie jako niewolnica znalazła się na służbie u matki i żony pewnego generała, gdzie każdego dnia była chłostana aż do krwi. Pozostały jej po tym 144 blizny. Odzyskała wolność dopiero wtedy, gdy znalazła się w rękach Callista Legnaniego, włoskiego konsula. Wraz z nim udała się do Włoch, by zajmować się jego rodziną. To właśnie tam, w Wenecji, zrodziło się jej powołanie do życia zakonnego. Benedykt XVI napisał o tym wydarzeniu w swojej encyklice Spe salvi: „Znając tak okrutnych «panów», których do tej pory była własnością, tu Bakhita poznała «Pana» całkowicie innego, żyjącego Boga, Boga Jezusa Chrystusa – w dialekcie weneckim, którego się nauczyła, nazywała Go «Paron» (Pan). Do tej pory znała tylko panów, którzy ją poniżali i maltretowali albo – w najlepszym przypadku – uważali ją za użyteczną niewolnicę. Teraz natomiast usłyszała o istnieniu «Parona», który jest ponad wszystkimi panami, jest Panem panów, oraz że ten Pan jest dobry, jest uosobieniem dobroci” (n. 3).
CZYTAJ DALEJ