Kwaśniewski przeprasza, obiecuje i obraża
Reklama
Krótka wizyta Aleksandra Kwaśniewskiego w Izraelu "owocowała"
niebagatelną porcją przekłamań, godzących w wizerunek narodowy Polaków
i podstawowe interesy Polski, tym gorszych, że wypowiedzianych przez
polityka pełniącego obowiązki prezydenta RP. Trybuna z 31 maja w
korespondencji Zygmunta Słomkowskiego Przeprosiny za marzec przytoczyła
słowa A. Kwaśniewskiego, przepraszające Żydów za marcową kampanię
antysyjonistyczną w 1968 r. Kwaśniewski powiedział: "Przepraszam
jako prezydent Polski i jako Polak". Jacek Wakar, komentujący tę
niegodną wypowiedź Kwaśniewskiego, zniekształcającego prawdę o Polsce,
pisał na łamach Życia z 3-4 czerwca (Bez satysfakcji): "...słowa,
jakich użył Kwaśniewski, budzą głęboki sprzeciw. Ni mniej ni więcej,
uczynił bowiem cały polski naród odpowiedzialnym za tamto wydarzenie (...) Wypowiedź Kwaśniewskiego fałszuje historię. (...) Wydarzenia
Marca szły swoim torem mimo oporu miażdżącej większości polskiego
społeczeństwa - tego samego, za które teraz przeprasza Kwaśniewski.
Pełną odpowiedzialność ponosi za nie PZPR - polityczni ojcowie dzisiejszego
prezydenta".
Podczas przemówienia w Knesecie, rozpoczętego przez Kwaśniewskiego
po hebrajsku, zaakcentował on chęć jak najszybszego oddania Żydom
utraconego w Polsce mienia (por. korespondencję Krystyny Montgomery
z Izraela: Chcemy oddać, Gazeta Wyborcza z 30 maja). Poseł Antoni
Macierewicz (por. Oświadczenie, Nasz Dziennik z 3-4 czerwca), stwierdził,
że wypowiedź Kwaśniewskiego kłóci się z ustaleniami podjętymi w Polsce
przez Komisję Nadzwyczajną do Spraw Ustawy Reprywatyzacyjnej, które
mówią o odszkodowaniach wyłącznie dla obywateli polskich, i to częściowych,
nie całkowitych. Dodajmy, że wystąpienie Kwaśniewskiego jest kolejnym
szkodliwym krokiem na drodze, która może doprowadzić do wymuszenia
na Polsce kilkudziesięciu miliardów dolarów odszkodowań dla Żydów.
Przestrzegał przed tym uczciwy żydowski politolog Norman G. Finkelsztejn
w cytowanym wcześniej w Niedzieli wywiadzie dla Rzeczpospolitej z
26 kwietnia.
W czasie spotkania ze studentami w Tel Awiwie Kwaśniewski "
popisał się" również oszczerczą wypowiedzią, oskarżającą Radio Maryja
o rzekomy antysemityzm. Skandaliczna wypowiedź Kwaśniewskiego wywołała
rozliczne protesty i krytyki, m.in. wiceprzewodniczącego Konferencji
Episkopatu Polski - abp. Józefa Michalika, bp. Edwarda Frankowskiego,
bp. Adama Lepy (Nasz Dziennik z 1 czerwca).
700 radnych objada Warszawę
Reklama
Przytaczałem już w poprzednim przeglądzie fakty dowodzące, jak
karykaturalny i katastrofalny zarazem jest dzisiejszy samorząd Warszawy.
Warto w tym kontekście zacytować ocenę posła Stefana Niesiołowskiego,
tym bardziej znamienną, że chodzi o polityka AWS przez parę lat gorliwie
popierającego koalicję z UW i piętnującego jej AWS-owskich oponentów
jako "warchołów". W tekście dla Tygodnika AWS z 4 czerwca (pt. Kryzys
i jego konsekwencje) Niesiołowski wyraża całkowitą aprobatę dla podjętej
przez premiera Buzka decyzji uleczenia sytuacji w Warszawie, pisząc
o "700 radnych objadających miasto, mających diety często wyższe
niż uposażenie ministrów i samego premiera (...) nieustające skandale
i afery, klika SLD-UW pod przewodem wysłużonego aparatczyka PZPR,
niejakiego Wieteski, usiłującego przedstawiać się jako obrońca samorządności
i interesów mieszkańców stolicy, to są pozycje, których usiłuje bronić
Unia. Pozycje nie do obrony. I dlatego liderzy tej partii usiłują
poszerzyć listę zarzutów pod adresem AWS, nie chcąc sprawiać wrażenia,
że koalicja musi się rozpaść, a rząd musi odejść, byle tylko Wieteska
mógł robić swoje dotychczasowe interesy".
Unii Wolności cała tak kosztowna warszawska karykatura samorządu
wyraźnie nie przeszkadza w sytuacji, gdy to ona ma prezydenta stolicy
i obsadę wielu innych wpływowych urzędów (choćby sekretarza gminy
Centrum - jest nim Ludwika Wujec, żona jednego z najbardziej znanych
działaczy UW, Henryka Wujca). Zamiast poprzeć naprawę gnijącego samorządu
Warszawy (według posła AWS Tomasza Wełnickiego, liczba radnych w
gminie Centrum powinna być co najmniej dziesięciokrotnie zmniejszona),
UW toczy zajadłą bitwę o stołki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ucieczka z tonącego okrętu
Reklama
Wielu polityków wyjaśnia zaciekłość obecnego konfliktu UW z AWS-em
chęcią wymknięcia się unitów od odpowiedzialności za ogromnie niepopularną
i coraz bardziej załamującą się gospodarczą politykę Leszka Balcerowicza.
Wiceprzewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek
powiedział w sondzie Tygodnika AWS (z 4 czerwca): "Zachowanie unitów
świadczy o tym, że Leszek Balcerowicz wyczerpał swoje możliwości
i funkcjonuje schematycznie. Nie radzi sobie z finansami publicznymi,
dlatego wybiera drogę ucieczki. Unia wykalkulowała, że w obecnej
sytuacji społeczno-gospodarczej bardziej opłaca się jej wycofać z
rządu. Awantura o gminę Centrum była tylko pretekstem (...)". Nawet
polityk z najbliższej UW AWS-owskiej formacji SKL - poseł AWS Krzysztof
Oksiuta stwierdził bez ogródek: "Unia chce w ten sposób odwrócić
uwagę społeczeństwa od złej polityki gospodarczej Leszka Balcerowicza.
To próba opuszczenia tonącego statku" (tamże).
Interesująco wyglądają w tym kontekście uwagi, dlaczego
UW gotowa była zaakceptować kandydaturę Bogusława Grabowskiego, znanego
liberalnego ekonomisty, na premiera nowego rządu. Paweł Siennicki
i Igor Zalewski, komentatorzy Nowego Państwa, pisali 2 czerwca (w
tekście pt. Rząd chwilowo mniejszościowy), iż któryś z unitów zacierał
ręce: "Tak liberalny polityk na stanowisku premiera zdjąłby odium
społecznej niechęci z Balcerowicza. Z punktu widzenia interesów Unii
to dobra kandydatura".
"Bardzo zły polityk" - Balcerowicz
Sytuację pogarszają powszechnie znane osobiste cechy Balcerowicza jako polityka, na czele z jego przysłowiową wręcz apodyktycznością i arogancją. Stefan Niesiołowski w cytowanym wyżej artykule dla Tygodnika AWS akcentował, że Balcerowicz, "będąc wybitnym ekonomistą, jest jednocześnie bardzo złym politykiem (...) wiele konfliktów swoją niezgrabnością, brakiem wyczucia i taktu niepotrzebnie prowokuje i zaostrza. Pół roku temu uzasadnione brakiem społecznego poparcia dla swojej polityki i osoby wnioski o odwołanie określał jako ´obrzydliwość´". Redaktor Tygodnika AWS Lech Lewandowski pisał tam 4 czerwca w artykule Dziwaczne formuły: "Dotychczasowa polityka rządu Jerzego Buzka, i tak, zdaniem wielu obserwatorów, a także znacznej części opinii publicznej, prowadzona była pod dyktando Leszka Balcerowicza. Jeśli do tego dodamy znaną arogancję unijnego wicepremiera, jego nieumiejętność spokojnego przekonywania do swoich racji, to trudno się dziwić, że mieliśmy odejście części posłów AWS i późniejsze głosowania sejmowe, nie zawsze zgodne z zaleceniami rządu. Stąd w dużej mierze spadek popularności AWS, która nie była w stanie realizować swojego programu, nawet okrojonego dla potrzeb umowy koalicyjnej".
Rozmowy tylko o stołkach
Manipulacje Balcerowicza z ostatnich paru tygodni pobiły jednak
wszystkie jego dotychczasowe "wyczyny" zarówno swą nielojalnością
wobec AWS-u, jak i kompromitującą niezręcznością, obnażającą tę nielojalność.
Jacek Rybicki, wiceprzewodniczący Klubu AWS, w wywiadzie dla Gazety
Wyborczej z 2 czerwca pt. Nie tak się z Unią umawialiśmy uznał za "
kolejny nieprzyjazny gest" ze strony UW zawieszenie przez nią koalicyjnych
negocjacji programowych do czasu, aż ustalony zostanie kandydat na
premiera. Rybicki przypomniał, że zaledwie kilkanaście godzin wcześniej
sam Balcerowicz umówił się podczas spotkania z Krzaklewskim, aby
najpierw ustalić program nowego rządu, a dopiero potem premiera tego
rządu. Krzaklewski skomentował tę woltę UW słowami: "To jest prowokacja
albo złamanie podstawowych zasad obowiązujących w polityce" (według
Rzeczpospolitej z 2 czerwca). W tym samym tekście Rzeczpospolitej
cytuje się również wypowiedź czołowego polityka PPChD Pawła Łączkowskiego: "
Okazało się, że nasz partner (UW - J.R.N.) jest bardziej zainteresowany
rozmową o stołkach niż o programie". Nawet wielce przychylny UW Aleksander
Hall, niegdyś przywódca unijnej prawicy, dziś poseł AWS, przyznawał
w wywiadzie dla Życia z 2 czerwca, że "...dziś Unii zarzucić można
głównie brak politycznego stylu. Jednego dnia wycofuje ministrów,
drugiego domaga się nieprzyjęcia ich dymisji...".
Były przewodniczący Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich
Maciej Iłowiecki wystąpił na łamach Tygodnika AWS z 4 czerwca z komentarzem
bardzo krytycznie oceniającym prawdziwe intencje UW. Zdaniem Iłowieckiego (por. jego artykuł Test na odpowiedzialność): "Współrządząca partia
- Unia Wolności (...) od początku - co dziś zdaje się nie ulegać
wątpliwości - traktowała współrządzenie z AWS jako CHWILOWĄ konieczność,
będącą wstępem do starego marzenia: tzw. historycznego sojuszu z
SLD. Jest tak z powodów ideowych - bo to, co się uważa za koncepcje
lewicowe, jest bez porównania bliższe Unii Wolności, niż to, co się
uważa za koncepcje prawicowe".
"Dywersanci" w UW i AWS?
Wydarzenia ostatnich dni prowokują coraz bardziej gorzkie komentarze
ze strony polityków i publicystów związanych z AWS-em. Sekretarz
Klubu Parlamentarnego AWS Andrzej Szkaradek powiedział wprost w wywiadzie
dla Tygodnika Solidarność z 2 czerwca (pt. Chciałaby i boi się): "
Czasami mam wrażenie, że część unitów, którzy powołują się na korzenie
solidarnościowe, została w okresie stanu wojennego służbowo odesłana
do ´Solidarności´...". Równie ostry jest komentarz naczelnego redaktora
tygodnika Nowe Państwo Anatola Arciucha w artykule z 2 czerwca pt.
Spiskowa teoria dziejów. Arciuch ocenia rolę graną w AWS-ie przez "
uciekinierów" z Unii Wolności, którzy skupili się głównie w SKL-u,
a ostatnio coraz wyraźniej grają rolę wewnętrznej prounijnej opozycji
w AWS-ie, wspierając kandydaturę Macieja Płażyńskiego na premiera.
Przypominając charakter AWS jako swego rodzaju pospolitego ruszenia,
Arciuch zwraca uwagę na rolę, jaką gra "w całym tym zbiorowisku nad
podziw zwarta i do czasu dyskretna, a dziś niezwykle aktywna i głośna,
grupa uciekinierów z Unii Wolności. W której - jak to w każdej takiej
grupie - nie sposób oddzielić, kto zrobił to z przekonania, kto tylko
dla kariery, a kto, żeby prowadzić działalność dywersyjną".
Arciuch widzi w Unii Wolności rodzaj "partii obrotowej",
tak jak niemiecka FDP gotowej do wchodzenia w przeróżne sojusze dla
władzy. Gwałtowną reakcję UW na wyznaczenie komisarza dla Warszawy
Arciuch oceniał jako wywołaną strachem przed rozbiciem w Warszawie
dwuwładzy SLD-UW, stanowiącej "prototyp ewentualnej takiej dwuwładzy
po najbliższych wyborach w skali całego kraju" i strachem przed odcięciem "
od najbogatszej kasy w Polsce". Równocześnie jednak Arciuch postrzega
działania UW także i jako "chęć powalenia AWS na kolana i wymuszenia
na niej za jednym zamachem wszystkiego, czego dotąd jeszcze Unia
nie zdołała przeforsować".
Tak to zemściły się na AWS wszystkie mnożone przez ostatnie
lata absurdalne wręcz ustępstwa wobec dużo słabszego unijnego koalicjanta,
począwszy od fatalnego wynegocjowania składu rządu, z oddaniem UW
tak kluczowych stanowisk w gospodarce, jak MSZ i sprawiedliwości.
Jakże mści się dziś na AWS początkowa decyzja odrzucenia a priori
dyskusji nad możliwością alternatywnej koalicji z PSL i ROP, nawet
zaryzykowania w przypadku sporów i przesilenia, w klimacie politycznym
jesieni 1997 r., szybkich ponownych wyborów. Dałyby one wówczas AWS
niechybnie jeszcze większą przewagę i poparcie dużej części środowisk
ROP-owskich. Pamiętajmy jednak, że na rzecz decyzji o koalicji z
UW za wszelką cenę działała po cichu już wówczas w AWS-ie "dyskretna", "
zwarta" i zręczna grupa "uciekinierów" z UW na czele z Aleksandrem
Hallem i Janem Marią Rokitą.