Cóż jeszcze potrafią zgotować ludzie Prorokowi naszych czasów
Janowi Pawłowi II? Strzelano do Niego, raniąc Go nieomal śmiertelnie.
Publicznie lżono Go i wyśmiewano Jego osobę i nauczanie w tysiącach
mediów, na setkach ekranów, podczas parad zwanych "paradami miłości"
na ulicach europejskich stolic. Negowano Jego naukę i lekceważono
Jego przestrogi w prawie uchwalonym w Jego własnej Ojczyźnie. Dziś
zobaczyliśmy, że Jego kosztem urządził sobie zabawę Prezydent RP,
biorąc udział w parodystycznym spektaklu z udziałem najbliższego
współpracownika, wysokiej rangi urzędnika państwowego. Zabawa była
tak szampańska, że nie przerwano jej nawet na oczach wielu kaliszan,
którzy przybyli na lotnisko powitać prezydenta w swoim mieście.
Co jeszcze będzie musiał znosić Ojciec Święty, by dopełnił
się kielich goryczy? Czym jeszcze odwdzięczą się Mu rodacy?
Cokolwiek wydarzy się 8 października 2000 r., Polska
nie będzie już tym samym krajem. Pewne jest, że wielu Polakom zadrży
ręka, gdy będą chcieli zagłosować na uczestnika tego "radosnego happeningu". Polska już dziś nie jest tym samym krajem, jakim była przed emisją
tego wstrząsającego dokumentu. Czy możemy sobie wyobrazić jakiekolwiek
powitanie Jana Pawła II w Ojczyźnie przez Aleksandra Kwaśniewskiego?
Jakikolwiek oficjalny, w imieniu Polaków, telegram z życzeniami na
urodziny czy w rocznicę pontyfikatu od kogoś, kto tam "dowcipnie"
spointował papieskie Pielgrzymki do Ojczyzny? Czy potrafimy wyobrazić
sobie jakąkolwiek na serio wygłoszoną deklarację szacunku wobec Kościoła,
świata wartości chrześcijańskich, uczuć religijnych? Jakiekolwiek
powołanie się na "autorytet moralny" Ojca Świętego przez A. Kwaśniewskiego?
Przecież wszyscy będą wiedzieli, co się kryje za tymi deklaracjami.
Czy Polacy, jakkolwiek byłoby im obojętne prawie wszystko, potrafią
znieść taką zniewagę? I jakby nigdy nic poprzeć urzędującego prezydenta?
Jeszcze niewiele lat temu, przed wojną, a nawet w pierwszych
dekadach lat powojennych przywódca państwowy, polityk reprezentujący
władzę, w obliczu ujawnienia faktów kompromitujących jego osobę -
czy był to romans, czy niestosowne zachowanie - znajdował jedno wyjście.
Natychmiast znikał ze sceny. Podawał się do dymisji. Niejeden taki
człowiek popełniał samobójstwo. Nie wnikając w moralną ocenę tej
ostatniej decyzji, trzeba powiedzieć jedynie, iż oznaczało to niezdolność
do spojrzenia w oczy swemu narodowi, ludziom, którzy takiemu człowiekowi
zaufali, a także swoim współpracownikom, którzy darzyli go bezwzględnym
szacunkiem. Tego domagała się godność osoby pełniącej służbę publiczną.
A dziś? Znamienny jest sposób obrony Aleksandra Kwaśniewskiego i
jego otoczenia, notabene, wiernie sekunduje mu w tym Gazeta Wyborcza,
jakby już była nieoficjalnym organem prezydenta:
Po pierwsze, bagatelizuje się całą sprawę. "Żartu nie
można porównywać z błędem rządu, któremu zabrakło pieniędzy dla nauczycieli"
- stwierdza następnego dnia po emisji filmu Kwaśniewski. GW nazywa
incydent w Kaliszu "niesmacznym żartem", "brzydkim poczuciem humoru", "
czymś niestosownym" - ale "do naprawienia", przez dymisję min. Siwca.
Po drugie, wyemitowanie dokumentu przez sztab wyborczy
Mariana Krzaklewskiego piętnuje się jako "metodę stalinowską" (D.
Szymczycha, szef sztabu A. Kwaśniewskiego) bądź nazywa się "podrygami
walczącego o polityczny byt Krzaklewskiego", kojarzącymi się z PRL-owską
obróbką propagandową, "brudną reklamówką" etc. (GW). Zamiast ubolewania,
wyjaśnień - agresja, próba zniesławienia kontrkandydata.
Parodia z pięknego papieskiego ceremoniału i parodia
zachowań, które mieściłyby się w sztuce sprawowania władzy, reprezentowania
narodu. A więc wszystko staje się wielką farsą. Jakiż tragiczny symbol
państwa, które może upaść całkowicie, gdy tak dramatycznie upada
moralność i kultura osób, które mają tę państwowość symbolizować.
Jaką zatem treść odnajdziemy 8 października pod słowami,
które tak często padają na polskiej ziemi z tak wielu ust: "Ojcze
Święty, kochamy Cię!", "Ojcze Święty, zostań z nami!"?
Pomóż w rozwoju naszego portalu