Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Skandale finansowe kosztem podatników

Reklama

Niektóre wpływowe media od Gazety Wyborczej po telewizję m.in. niedawny niesławny występ M. Olejnik) rozpętały, całą nagonkę na parę posłów, którzy ośmielili się ostro zareagować na antypapieski wybryk w Zachęcie. Warto przypomnieć, że dyrektorka Zachęty - p. Anda Rottenberg ma już za sobą długą tradycję promowania równie żałosnej pseudosztuki w zarządzanej przez nią i finansowanej ze środków wszystkich podatników galerii. Jednym z jej osławionych, rzekomo artystycznych, " wyczynów" było promowanie Katarzyny Kozyry, pseudoartystki o ewidentnie chorej wyobraźni. Warto tu przypomnieć publikowany już dużo wcześniej w Życiu (z 1 czerwca 1999 r.) wywiad Łukasza Warzechy z Andą Rottenberg, w którym dyrektorka Zachęty poszła na całość w wybranianiu artystycznych " osiągnięć" Kozyry. Chodziło głównie o dość szczególne jej dzieło - film wideo Łaźnia męska, zawierający sceny z łaźni męskiej z udziałem samej Kozyry. Występowała ona tam z doklejonym penisem i owłosieniem, a filmowały ją dwie ukryte kamery. Tego typu "dzieło" zostało wysłane na biennale sztuki współczesnej do Wenecji przy sponsorowaniu m.in. ze strony Ministerstwa Kultury (na sumę ponad 200 tys. zł). Anda Rottenberg szła dosłownie "na całość" w obronie tego typu "awangardowych" pomysłów Kozyry i jej podobnych artystów. Gdy Warzecha zapytał: " gdybym ja zaplanował jakiś performance, coś na przykład z wydalaniem ekskrementów, to też mógłbym powiedzieć, że to sztuka i...", Rottenberg odpowiedziała: "To już było. 40 lat temu".
Ktoś odpowie, że popierane przez Rottenberg "performance" artystyczne są "modne" również w niektórych krajach Zachodu, a nawet suto opłacane z państwowej kiesy. Np. w USA od 1965 r. działa powołana przez Kongres, szczególnie wspierająca różne pseudoawangardowe "dzieła" komisja National Endowment for the Arts (NEA), tj. Narodowa Fundacja Sztuki. Komisja ta "zabłysnęła" m.in. udzieleniem wsparcia finansowego dla "artystki" Karen Finley, której całe performance polegało na bieganiu nago przy publiczności i smarowaniu się czekoladą. Innym hojnie wspartym "performerem" był jakiś nosiciel HIV, którego "performance" polegało na opryskiwaniu swą krwią papierowych ręczników, a potem zarzucaniu ich na zgromadzonych.
Cóż, bogate Stany Zjednoczone, pełne rozlicznych znudzonych i zblazowanych bogaczy, mogą sobie - być może - pozwalać na marnowanie pieniędzy społeczeństwa przez wyrzucanie ich na opisane wyżej wybryki pseudosztuki. Wątpię jednak w to, czy Polska może sobie pozwolić na luksus marnowania w podobny sposób pieniędzy i miejsca w Zachęcie (a "pomysłowość pani Rottenberg" w eksponowaniu pseudosztuki wzrasta).

Balcerowicz się suszy

Lewicowy Przegląd (z 2 stycznia) zamieszcza w dziale Wygrani i przegrani komentarz Krzysztofa Wolickiego o losach Balcerowicza w ciągu 2000 r.: "Balcerowicz jako wicepremier miał istotny wpływ na polską gospodarkę. Ale uznał, że ten wpływ jest za mały, bo AWS wjeżdżał mu w maliny, no i wobec tego postanowił zerwać koalicję. Potem rzeczy się potoczyły trochę nie tak, jak miały się potoczyć. Balcerowicz pewnie myślał, że AWS się ugnie i że wobec tego będzie można jakoś pokombinować, uzyskać większy wpływ itd. I przenieść się, po wyborach, na drugi brzeg. Wszystko to poszło w diabły. W ostatniej chwili Balcerowicza chytrymi zabiegami uratowała jego partia, wyciągnęła z wody i posadziła na drugim brzegu na łące i powiedziała: susz się. I Balcerowicz się suszy".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kociokwik w Unii Wolności

Reklama

Ciągle odczuwa się skutki zajadłych przepychanek na niedawnym zjeździe Unii Wolności. Było to m.in. głównym tematem wywiadu Jacka Kurskiego z sekretarzem generalnym UW Mirosławem Czechem (pt. Bez koterii, bez wodzów, Gazeta Wyborcza z 2 stycznia). Kurski prosił Czecha o wyjaśnienie sytuacji, która doprowadziła do wycięcia w pień wszystkich liberałów na zjeździe UW, tego, że 43% zwolenników Tuska ma w Radzie Krajowej UW po zjeździe tylko 5-procentową reprezentację. Czech niedwuznacznie zaatakował Piskorskiego, warszawską i mazowiecką Unię Wolności, akcentując: "Te wybory stanowiły reakcję regionów na metody zastosowane podczas zjazdu UW w regionie Mazowsze. Jest więc problem grupy osób skupionych wokół Warszawy, którzy działali jak zorganizowana partia wewnątrz UW". Według Czecha, w mazowieckiej Unii: "Wybrano tylko tych delegatów na kongres krajowy, którzy otwarcie deklarowali głosowanie na Donalda Tuska. Wedle zasady: kto nie z nami, ten przeciw nam". Kiedyś lubiano reklamować UW jako partię uczciwych, ludzi etosu. Dziś jej sekretarz generalny - M. Czech uskarża się, że "dla niektórych młodych kolegów zapisanie nieboszczyka do partii i uiszczanie za niego składek, fałszowanie dokumentacji - jest rzeczą normalną".
Gazeta Wyborcza z 3 stycznia przytacza smętne skargi na stan UW, zamieszczone w piśmie UW - Biuletynie Małopolskim z listopada - grudnia 2000. Są tam m.in. głosy Andrzeja Romanowskiego, zarzucającego, że "Unia nie ma odwagi powiedzieć prosto i jasno: tak, tak - nie, nie", że "kładzie zasady na ołtarzu taktyki"; Romana Graczyka, że " Unia znajduje się na pewnej równi pochyłej". Krzysztof Wolicki w cytowanym już dziale Wygrani przegrani w lewicowym Przeglądzie z 2 stycznia stwierdza zaś wręcz, bez ogródek, na temat UW: "w tej partii, tak bogatej w intelekty, jest puściutko... Jeżeli w Unii można było wpaść na pomysł wystawienia Donalda Tuska jako kontrkandydata Geremka i mógł on zgromadzić 40% głosów, to widzimy jak ta partia wygląda naprawdę (...). O Tusku jest mi bardzo trudno rozmawiać, bo ja tego faceta po prostu nie znoszę. Nie znoszę ani jego dętej elegancji, typu: pantofle z Londynu, a podeszwy z Pacanowa, ani jego mentalności niedokształconego liberała. Oni wszyscy, ta cała gdańska hodowla, są pod każdym względem niedokształceni".

Wstyd za antypolskie chamstwo

Reklama

Polski minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski nie zdobył się na godną przedstawiciela Polski stanowczą replikę przeciw antypolskim kalumniom w izraelskim parlamencie - Knesecie. Tym mocniej warto zaakcentować jakże odmienną - prawdziwie stanowczą reakcję ze strony broniącego prawdy Żyda Samuela Dombrowskiego, mieszkającego w Duasseldorfie. Oto fragmenty jego listu w tej sprawie, publikowanego w Rzeczpospolitej z 6 grudnia pt.: Wstyd po wypowiedziach w Knesecie: " Wypowiedzi w parlamencie izraelskim podczas wizyty ministra Bartoszewskiego szokują nie tylko w Polsce, są również szokujące i oburzające dla mnie, Żyda, byłego więźnia oświęcimskiego (...). Tylko w Polsce każdy, kto udzielał jakiejkolwiek pomocy Żydom, był karany śmiercią. (...) Tylko w Polsce, z inicjatywy AK, powstała sekcja pod nazwą Żegota, której jedynym celem było ratowanie Żydów. (...) Od tak wysokiego członka parlamentu, od pana Reuvena Riulina, przewodniczącego izraelskiego Knesetu, należałoby oczekiwać, że wie, o czym mówi. Czy zastanawiał się pan choćby przez chwilę, że czasy, o których pan mówił, były również okresem wielkiej tragedii narodu polskiego?! Wydarzenia te pozostawiają u mnie tylko uczucie wstydu".
Z ostrym protestem przeciwko wypowiedzi Riulina wystąpił również członek Komitetu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, sekretarz generalny Towarzystwa Korczakowskiego w Izraelu - Beniamin Anolik. W liście publikowanym w Gazecie Polskiej z 3 stycznia napiętnował on "obraźliwe słowa" wygłoszone w Knesecie przez R. Rivlina w czasie wizyty W. Bartoszewskiego, a zwłaszcza jego twierdzenie, jakoby " tak wielu Polaków" stało po stronie nazistowskich morderców i nawet uczestniczyło aktywnie "w prześladowaniu, upokorzeniu, wygnaniu i na koniec także w mordowaniu milionów Żydów". B. Anolik przypomniał w swej replice m.in., iż: "Polacy nie brali udziału w akcjach wypędzania i mordowania Żydów. Zagłada dokonana została niemieckimi rękoma, przy współpracy litewskich, łotewskich i ukraińskich oprawców w służbie SS. (...) W Polsce nie powstał marionetkowy rząd nazistowski. (...) Tysiące Polaków zapłaciło życiem za ratowanie Żydów".

Amerykański historyk piętnuje Jaruzelskiego

Rzeczpospolita z 23-26 grudnia zamieściła obszerny, niezwykle interesujący tekst amerykańskiego historyka Benjamina B. Fischera pt. Utracona cześć pułkownika Kuklińskiego. Autor mający dostęp do wielu supertajnych archiwów (pracuje w Centrum Studiów Wywiadu przy Centralnej Agencji Wywiadowczej w Waszyngtonie) specjalizuje się w historii tajnych służb wywiadowczych państw byłego ZSRR i Europy Wschodniej. Według Fischera: "Pretendowanie Jaruzelskiego do występowania w roli zbawcy ojczyzny było oparte na twierdzeniu, że stanął wobec wyboru między stanem wojennym a sowiecką interwencją. Na nieszczęście dla niego wszystkie dowody, które zostały ujawnione od 1991 r., wskazują, że Kreml nie miał zamiaru interweniować. Najbardziej zaskakujące rewelacje na ten temat zostały znalezione w archiwach sowieckich. Co gorsze, istnieją podstawy, by twierdzić, że Jaruzelski wolał sowiecką interwencję niż stan wojenny. (...) Największe upokorzenie Jaruzelski przeżył podczas amerykańsko-polsko-rosyjskiej konferencji historycznej w Jachrance w listopadzie 1997 r. Marszałek Wiktor Kulikow, były dowódca sił Układu Warszawskiego zaprzeczył, aby ZSRR miał
zamiar interweniować w Polsce albo interwencją groził. Podczas przerwy Jaruzelski zawołał do Kulikowa po rosyjsku: - Jak mógł pan to powiedzieć! Jak mógł mi pan to zrobić wobec Amerykanów!
Zapiski ze spotkań sowieckiego politbiura potwierdzają słowa Kulikowa. Na ich podstawie można nawet wysnuć dalej idące wnioski - że Kreml przygotowany był, w razie konieczności, na rezygnację z Polski, również gdyby znaczyło to koniec komunistycznych rządów w tym kraju. 10 grudnia, przed wprowadzeniem stanu wojennego, Jurij Andropow, szef KGB i późniejszy następca Breżniewa, powiedział do członków politbiura: - Nie mamy zamiaru wprowadzać wojska do Polski. (...) Nie wiem, jak potoczą się sprawy w Polsce, ale gdyby nawet Polska dostała się pod kontrolę ´Solidarności´, musimy się tego trzymać. (...)
Największą obawą Jaruzelskiego nie była, jak utrzymuje, interwencja wojsk sowieckich - był nią jej brak. Jak twierdzi jeden z obserwatorów, ´przebieranie się Jaruzelskiego w kostium zbawcy ojczyzny było aktem transwestyty´. Kukliński w 1987 r. powiedział, że zdecydowana postawa Jaruzelskiego i Kani wobec ZSRR umożliwiłaby wypracowanie z ´Solidarnością´ kompromisu, wobec którego Moskwa musiałaby się wycofać. Być może Polska mogłaby stać się kolejną Finlandią. Zamiast tego Polacy musieli znosić najbardziej represyjne rządy w swojej poststalinowskiej historii, a następnie kolejnych sześć lat nieudolnej władzy Jaruzelskiego, która doprowadziła kraj na skraj ekonomicznej katastrofy".

"Ku pokrzepieniu serc"

Mieszkający już parę dziesiątków lat w Polsce i żonaty z Polką francuski korespondent Bernard Margueritte opublikował w Tygodniku Solidarność z 5 stycznia bardzo interesującą ocenę wyzwań stojących dziś przed Polską. W tekście zatytułowanym Życzenia dla Polski Margueritte jednoznacznie przeciwstawił "przygnębiającą", jego zdaniem, wizję Polski widzianej z Warszawy reszcie kraju, która stwarza znacznie lepsze wrażenie. Atakując warszawskie elity, Margueritte pisał bez ogródek: "Czy może być tak, iż dla elit warszawskich namiastką wizji dla Polski jest dążenie do wzbogacenia się za wszelką cenę i wszelkimi środkami? Czy może być tak, iż zamiast myślenia o przyszłości kraju wystarczy uprawiać korupcję na szeroką skalę? Czy może być tak, że zamiast dbać o młodzież wystarczy wyprzedać kraj za półdarmo kapitałowi zagranicznemu i często firmom, które we własnych krajach należą do drugiego czy trzeciego rzędu?". I tak to świetnie znający Polskę Francuz głosi wprost prawdę, której wypowiadanie przez Polaków ściągało w czołowych przekaziorach zarzut "prymitywnego, zaściankowego oszołomstwa".
Co więcej, ten sam Francuz głosi bez wahania o dzisiejszej Polsce, że nie może się zgodzić z tym, by była traktowana jako "kraj służalczej elity, nowej targowicy dolarowej, która akceptuje wasalizację i feudalizację państwa, póki ona na tym dobrze wychodzi". Margueritte apeluje: "Polska ma potężne atuty, wielkie bogactwa. Wystarczyłoby je zauważyć, uszanować, spożytkować. Wystarczy, aby Polska była Polską". Wyobrażam sobie, jak wściekają się, czytając te słowa Francuza-polonofila tak liczni anty-Polacy w naszych rodzimych mediach: "Francuz, polski nacjonał!".
Margueritte przypomina, że "Polska jest krajem ludzi inteligentnych, zdolnych. Mimo nie sprzyjających warunków ma wielu wybitnych naukowców i badaczy". I właśnie teraz, "w erze komunikacji, gdy wszystko zależy od poziomu wiedzy, należałoby dać edukacji i badaniom naukowym bezwzględny priorytet. Chodzi o przyszłość narodu". Pisze Margueritte, że: "Polska wyróżnia się w Europie, mimo ogromnych problemów w tej dziedzinie, posiadaniem nie skażonych terenów i wyjątkowych parków narodowych, których na próżno szukać w innych częściach kontynentu. (...) Te bogactwa naturalne są skarbem nie tylko Polski, ale i Europy. To zresztą może być źródłem mądrej turystyki". Krytykując elity warszawskie za ich ataki na rozdrobnioną rodzinną strukturę rolną, Margueritte twierdzi, że właśnie ona mogłaby stać się naszym atutem. Moglibyśmy wykorzystać to rozdrobnienie gospodarstw polskich dla ukształtowania " pracochłonnego rolnictwa ekologicznego, które mogłoby stać się specjalnością Polski w Europie". I wreszcie Margueritte postuluje, aby Polska o wiele silniej nawiązała do etosu Solidarności, występując z "nowym sposobem uprawiania polityki, opartym na społecznej nauce Kościoła", podporządkowując "całą działalność polityczną i gospodarczą afirmacji godności osoby ludzkiej i sprawiedliwości społecznej".

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość + Litania Loretańska

[ TEMATY ]

Matka Boża

Maryja

nabożeństwo majowe

loretańska

Majowe

nabożeństwa majowe

litania loretańska

Karol Porwich/Niedziela

Maj jest miesiącem w sposób szczególny poświęconym Maryi. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, niezwykle popularne są w tym czasie nabożeństwa majowe. [Treść Litanii Loretańskiej na końcu artykułu]

W tym miesiącu przyroda budzi się z zimowego snu do życia. Maj to miesiąc świeżych kwiatów i śpiewu ptaków. Wszystko w nim wiosenne, umajone, pachnące, czyste. Ten właśnie wiosenny miesiąc jest poświęcony Matce Bożej.
CZYTAJ DALEJ

Ks. R. Kurowski: co oznaczałby wybór papieża z Azji dla tutejszych chrześcijan?

2025-05-06 10:17

[ TEMATY ]

azja

chrześcijanie

wybór papieża

PAP/EPA

Stephen Chow Sau-yan, biskup Hongkongu w drodze na kongregację

Stephen Chow Sau-yan, biskup Hongkongu w drodze na kongregację

„Wybór papieża z Azji dałby potężny zastrzyk dla chrześcijan i katolików żyjących na tym kontynencie, co by jednocześnie uszczęśliwiło niektóre azjatyckie kraje, ale niekoniecznie wszystkie” - powiedział ks. Remigiusz Kurowski. Pallotyn, filozof i poeta od 2012 r. prowadzący duszpasterstwo wspólnoty francuskiej w Hongkongu w rozmowie z KAI podkreślił, że papież przede wszystkim powinien być gwarantem jedności Kościoła: "Tak jak Pan Jezus mówił do Piotra i apostołów, aby byli jednością i nią promieniowali. Musi być papieżem, który będzie jednoczył. Nie ważne, czy będzie to Azjata. Afrykańczyk, Europejczyk, czy Amerykanin".

Ks. Kurowski pytany, czy widzi kardynała z Azji na papieskiej stolicy powiedział: „Wybór papieża z Azji dałby zastrzyk dla chrześcijan i katolików żyjących na tym kontynencie, co by jednocześnie uszczęśliwiło niektóre azjatyckie kraje, ale niekoniecznie wszystkie. Każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony mogłoby to przyczynić się do rozwoju duchowości, praktyk religijnych, pielgrzymek, pogłębienia życia chrześcijańskiego oraz rozwoju charytatywnej działalności Kościoła. Na pewno papież z Azji przyczyniłby się to wzrostu powołań kapłańskich. Bez wątpienia wpłynęłoby to też na poprawę sytuacji finansowej azjatyckiego Kościoła. Ale z drugiej strony mogłoby to wywołać również efekt negatywny w formie jakiejś podejrzliwości i niechęci wśród niektórych państw azjatyckich, że Kościół mógłby się stać zbyt silny i tym samym zagrażać ich interesom.
CZYTAJ DALEJ

Bundestag wybrał w drugim podejściu Friedricha Merza na kanclerza

2025-05-06 16:49

[ TEMATY ]

Niemcy

PAP/EPA/HANNIBAL HANSCHKE

Niemiecki parlament wybrał we wtorek w drugim podejściu chadeka Friedricha Merza na kanclerza. Kandydata trójpartyjnej koalicji CDU, CSU i SPD w tajnym głosowaniu poparło 325 posłów – poinformowała przewodnicząca Bundestagu Julia Kloeckner. Wymagana większość absolutna wynosi 316 głosów.

Przeciwko głosowało 289 parlamentarzystów.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję