KOCHAM "ARKĘ NOEGO", JESTEM FANEM ŚPIEWÓW Z TAIZEM, CIESZY MNIE BOGACTWO NOWYCH PIEŚNI MŁODZIEŻOWYCH WSPÓLNOT, RUCHÓW CHARYZMATYCZNYCH... CZY MOŻNA JEDNAK POGODZIĆ SIĘ Z TYM, ABY PIEŚNI, KTÓRE TOWARZYSZYŁY NAM PRZEZ TYLE LAT, SKAZANE ZOSTAŁY NA ZAPOMNIENIE?
Nie tak dawno temu pisałem, że w ten czas Wielkiego Postu powinniśmy
przypominać sobie stare pieśni wielkopostne. Zabrzmi to może dziwnie,
ale chciałoby się powiedzieć, korzystajmy z tej szczególnej okazji,
bo to tylko kilka tygodni, a więc śpiewajmy na Mszy św. w niedzielę
i nie tylko w niedzielę.
Opis Męki Pańskiej, niesamowite sceny, w których anonimowi
autorzy ukazują ogrom tortur, jakim Chrystus był poddany, realizm
tego opisu, musiał zapadać głęboko w serca ludzi. Dziś również, jeśli
śpiewamy ze skupieniem, a przecież mamy po temu sposobność, bo czas
pieśni płynie wolniej niż czas mowy, możemy przeżywać głęboko te
piękne teksty. Ale jest coś więcej niż opis zdarzenia i sceny. Zagłębiając
się w słowa niektórych pieśni, napotykamy zwroty i sformułowania
szokujące, zawierające kontrastowe, nie stosowane zwykle określenia.
Powstaje wrażenie, jakby dawny autor nie radził sobie z kłębiącymi
się w nim uczuciami, popadając na przemian w rozpacz, potem w tkliwość.
Pojawia się strach, czułość, ubolewanie i słowa pełne miłości.
Przywoływana w ubiegłym tygodniu pieśń Dobranoc, Głowo
święta, zawiera realistyczny opis ran Chrystusa, jednocześnie zaczynając
każdą zwrotkę od czułego pożegnania... "dobranoc". W pieśni Krzyżu
święty czułością, z jaką odnosimy się do ukochanej osoby, zostaje
obdarowany Krzyż, czyli narzędzie śmiertelnej tortury... "Skłoń gałązki,
drzewo święte... Spuść lekkuchno i cichuchno..." Śpiewając - "Jezu
Chryste" - obok sceny ukazującej Matkę frasobliwą, która stoi z żalu
ledwie żywa - napotykamy zwrot "...Zasłona się potargała, ziemia
rwie się, ryczy skała". Nagromadzenie tak wyrazistych kontrastowych
obrazów jest niezmiernie wymowne. Może właśnie dlatego, gdy przytłacza
nas rozpacz i trudno nam opisać nasze uczucia, podążamy za dawnym
autorem na Golgotę, aby wykrzyczeć nasz ból. Kiedy nie radzimy sobie
z wyrażeniem własnego smutku, możemy zaśpiewać: "...tęskność, smutek
strach go ściska..."
Sądzę, że właśnie dlatego Agata Steczkowska do pieśni
śpiewanych przez chór na pogrzebie swego taty - Stanisława Steczkowskiego
włączyła pieśni wielkopostne, mimo że była to pierwsza połowa stycznia.
Jeszcze w uszach brzmiały nam kolędy, w kościele stały choinki, a
chór śpiewał tak, jakby to był Wielki Piątek. Pod sklepieniem kościoła
rozlegała się pieśń świetnie opracowana na cztery głosy, wykonywana
z wielkim namaszczeniem. Staliśmy w tłumie, zasłuchani, aż nagle
gdzieś z przodu dobiegł głos, który włączył się, śpiewając linię
tenoru, potem, obok konfesjonału, odezwał się bas, a za nami, w tyle,
usłyszałem sopran, najpierw jeden, potem następne. Tych głosów z
każdą chwilą przybywało, było ich coraz więcej, ale wszystkie realizowały
bezbłędnie partyturę rozpisaną na cztery głosy. Pełen zdumienia,
nagle odkryłem, że oto stoję tłumie, w którym są również całe pokolenia
chórzystów wychowanych przez pedagoga, którego właśnie żegnamy. Niezwykły
był to chór, złożony z bardzo różnych ludzi, ale wszys cy pamiętali
jeszcze linię swoich głosów, ćwiczoną na próbach ze Stasiem Steczkowskim.
Dziś - mimo że robią w życiu inne rzeczy, często już
mieszkają w innym mieście, może nawet nigdy nie mieli okazji się
spotkać - mogli zaśpiewać swojemu "maestro" jeszcze raz. Piękny i
szczery był to śpiew, a słowa starej wielkopostnej pieśni pewnie
nie tylko Danusi - żonie zmarłego, ale wszystkim obecnym pomagały
przeżywać tę szczególną chwilę.
Obecnie - realizując pomysł nagrań pieśni wielkopostnych
przez moich przyjaciół-artystów - przypominam pieśń Ludu, mój ludu,
którą będzie można usłyszeć w Radiu Plus w wykonaniu sióstr Steczkowskich.
Jak wiele pieśni - i ta śpiewana jest na różne melodie, mimo że w
moim kościele parafialnym w dzieciństwie poznałem najpierw inną,
tutaj przytaczam również tę, którą pamiętają siostry Steczkowskie,
pieśń, której uczył na próbach chóru w Stalowej Woli tata Stanisław
Steczkowski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu