Reklama

Moje spotkanie z Ojcem Pio

Niedziela Ogólnopolska 26/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

To było 20 września 1962 r. Wybraliśmy się z ks. Winklerem z Rzymu przez Neapol do San Giovanni Rotondo - miejsca, gdzie żył Ojciec Pio. Cel tej podróży był bardzo ludzki. Chciałem zobaczyć, jak wyglądają stygmaty, oraz porozmawiać z tym człowiekiem, może się u niego wyspowiadać, bo miał sławę rozeznawania sumienia. Dojechaliśmy na miejsce. Zamieszkałem obok klasztoru. Chciałem pójść na Mszę św., którą odprawiał Ojciec Pio, ale dostać się do kościoła było trudno, tłok był większy niż na Jasnej Górze. Jakoś jednak starsze panie, które dostrzegły młodego księdza, doprowadziły mnie do samego ołtarza, gdzie Ojciec Pio odprawiał. Stanąłem kilka metrów przed ołtarzem i obserwowałem. Ojciec Pio miał zawsze na rękach rękawiczki. Teraz przy ołtarzu był bez rękawiczek, ale miał długie rękawy u alby i rąk nie było widać. Wiedziałem, że musi w pewnym momencie podźwignąć Hostię czy pobłogosławić wiernych, a więc - myślałem - wtedy zobaczę stygmaty. Ojciec Pio okazał się jednak "sprytniejszy" i nie udało mi się ich dostrzec. Byłem dwa razy na Mszy św. - 21 i 22 września - i nic z tego. Jako ksiądz jednak do śmierci nie zapomnę - i dla mnie jest to najważniejsza sprawa w życiu Ojca Pio - jego Mszy św. To nie było celebrowanie, to było Misterium. On widział Mękę Chrystusa! To było powtórzenie Kalwarii, Golgoty. W jego oczach, gestach, ruchach widać było, że on to Wydarzenie niezwykle przeżywa. W jego oczach widziałem Kalwarię. Patrząc na Ojca Pio, widziałem, że Chrystus umiera na krzyżu, że krew ścieka z Jego umęczonego ciała, a on bierze ten krzyż, obejmuje rękami, przejmuje... To było nieprawdopodobne, i to mnie najbardziej uderzyło: mistyczne przeżywanie prawdziwej śmierci Chrystusa na Kalwarii.
I była tylko jedna charakterystyczna rzecz podczas tej Mszy św.: Ojciec Pio co chwilę przestępował z nogi na nogę - to z powodu ran na stopach. Stygmaty miały postać narośli i po prostu parzyły go. To był człowiek cierpiący.
Po Mszy św. Ojciec Pio modlił się ok. 5 minut - to było dziękczynienie - i poszedł do zakrystii. Tam znajdowali się już mężczyźni, którzy ustawiając się w szeregu, prosili o błogosławieństwo, niektórzy mieli dzieci na rękach. On błogosławił, uśmiechał się, głaskał dzieci, poklepywał, był swobodny. I to też było dla mnie przeżycie. Wiadomo było powszechnie, że Ojciec Pio, co się zdarza w życiu świętych, ma rozeznanie dusz, wie, czy człowiek żyje w łasce, czy sprzeniewierza się Bogu. Obserwowałem, jak w pewnym momencie Ojciec Pio krzyknął na jakiegoś młodego mężczyznę: "Via!" -
Precz!, jakby piorun uderzył - takie było wrażenie. Spojrzałem na tego człowieka, on spojrzał na mnie i spuścił oczy. Jako ksiądz, wiedziałem, że człowiek ten miał coś na sumieniu, on się zawstydził. I był jeszcze wtedy przypadek, kiedy ktoś prosił Ojca Pio o błogosławieństwo, a on powiedział: "Najpierw się wyspowiadaj! Marsz na dół!". I nie udzielił mu błogosławieństwa. Odniosłem wrażenie, że ujrzał w tym człowieku coś przerażającego.
Tak więc, nie zobaczywszy stygmatów podczas tej Mszy św., poszedłem do klasztoru. Trzeba znać trochę San Giovanni Rotondo. Stał tam już nowy klasztor, ale Ojciec Pio został w starym, gdzie jeszcze były piece, a naprzeciwko jego celi znajdował się dawny chór zakonny. Usiadłem i myślę sobie: będę patrzył i słuchał. Siedziałem tak chyba cały dzień z brewiarzem i różańcem w ręku i "szpiegowałem" Ojca Pio. Słyszałem przez drzwi, jak Ojciec Pio otwierał i zamykał piec, do którego wrzucał jakieś ziarnka jałowca, palił - jak powiadano - swoje bandaże, niszczył je, żeby nikt nie brał ich jako relikwie. To był nakaz. W pewnym momencie Ojciec Pio wyszedł na korytarz. Był przygarbiony, cierpiący. Przedstawiłem się, że jestem z Polski, z Jasnej Góry, i mówię: "Proszę Ojca, ja mam do Ojca trzy prośby". On: "Jakie?". "Żeby się Ojciec pomodlił za polskie zakonnice (w tym czasie nasze władze komunistyczne chciały je zgromadzić, tak jak w Czechosłowacji, organizując coś w rodzaju obozów), żeby nie były zabrane..." - i spojrzałem na niego. Ojciec Pio przymknął oczy, popatrzył tak jakoś daleko, uśmiechnął się i nie odpowiedział nic. "Proszę Ojca - mówię - niech mnie Ojciec wyspowiada". On na to "O figlio mio, giu"..., tzn. synu mój, trzeba zejść na dół... On nie spowiadał, miał to zabronione. I mówię jeszcze: "Proszę Ojca, niech mnie Ojciec pobłogosławi". A on w odpowiedzi: "Dio ti benedica" - Niech ci Bóg pobłogosławi. Uklęknąłem, a on rękę swą położył na mojej głowie. I poczułem ten stygmat jakby orzech włoski... "Niech ci Bóg pobłogosławi" - taka była jego odpowiedź. Nie "ja", ale "Bóg". To był właśnie Ojciec Pio.
Później Ojciec Pio poszedł na chór, a ja za nim. Miał w rękach różaniec, chodził z nim i modlił się. I tak widzę go do dziś: starszy, barczysty, cierpiący człowiek, bez przerwy modlący się na różańcu. Siedział w kaplicy skupiony, nikogo tam nie było, a ja z tyłu obserwowałem go ze dwie godziny. Modlił się na różańcu. A więc jeszcze jeden charakterystyczny rys tego człowieka - to człowiek Różańca.
Wyjechałem z San Giovanni Rotondo z przekonaniem, że jeżeli ktoś jest święty, to na pewno Ojciec Pio. Rozmawiałem też w klasztorze z polskimi ojcami kapucynami. Mówili, że on jest szalenie dowcipny, potrafi żartować. Jednocześnie był to człowiek cierpiący. Ciągle przestępował z nogi na nogę, bo rany stale krwawiły.
Takie są moje wrażenia ze spotkania z Ojcem Pio i dziękuję Panu Bogu, że dane mi było go poznać.
W tamtym czasie, a więc jeszcze przed i na początku Soboru Watykańskiego II, o Ojcu Pio było bardzo głośno, był znany jako stygmatyk. Jeździli do niego ludzie, by ujrzeć stygmaty, wyspowiadać się, doświadczyć jego przepowiedni, stać się świadkami cudu. Natomiast Watykan był nieubłagany, miał dystans do wszelkich informacji o Ojcu Pio. Najpierw zabroniono mu spowiadać - posłuchał. Zabroniono się pokazywać - posłuchał. Żył w obrębie klasztoru, żeby nie wzbudzać sensacji. Rzym musiał sprawę badać. Wysłano więc do Ojca Pio misję specjalną. A Ojciec Pio w tajemnicy poszedł do przełożonego i powiedział, że trzeba wysłać brata na stację, bo przyjeżdżają prałaci z Rzymu. Prałaci wysiadają z pociągu, a braciszek kapucyn podchodzi i mówi: "Kłaniam się ekscelencji, walizki wezmę, Ojciec Pio nas przysłał"...
Z pewnością można powiedzieć, że jest to święty na nasze czasy. Święci nie biorą się z przypadku. Uczono mnie w szkole, jeszcze w gimnazjum w Krakowie, przed wojną, że historia Polski jest pisana życiorysami świętych. To nie jest przypadek. To działanie Opatrzności Bożej.
Dzisiaj, niestety, coraz trudniej nam odróżnić grzech od niegrzechu, czyli zaciera się świadomość grzechu. I to jest największą tragedią człowieka, tragedią ludzkości, że nie jest jasne, co jest złe, a co dobre, co jest kłamstwem, złodziejstwem, a co prawdziwym postępem i rozwojem. Ojciec Pio mówił: "Nie, to jest grzech", lub: " Wyspowiadaj się, idź z tym do Pana Boga. Miłosierdzie Boże jest nad tobą, ale musisz stanąć w prawdzie wobec Pana Boga". Ojciec Pio to jest właśnie to pokazanie dzisiejszemu światu, że istnieje zło i dobro. Ojciec Pio to apostoł konfesjonału. A konfesjonał to jest sumienie człowieka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Legenda św. Jerzego

Niedziela Ogólnopolska 16/2004

[ TEMATY ]

święty

św. Jerzy

I, Pplecke/pl.wikipedia.org

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Św. Jerzy - choć historyczność jego istnienia była niedawnymi czasy kwestionowana - jest ważną postacią w historii wiary, w historii w ogóle, a przede wszystkim w legendzie.

Św. Jerzy, oficer rzymski, umęczony był za cesarza Dioklecjana w 303 r. Zwany św. Jerzym z Liddy, pochodził z Kapadocji. Umęczony został na kole w palestyńskiej Diospolis. Wiele informacji o nim podaje Martyrologium Romanum. Jest jednym z czternastu świętych wspomożycieli. W Polsce imię to znane było w średniowieczu. Św. Jerzy został patronem diecezji wileńskiej i pińskiej. Był także patronem Litwy, a przede wszystkim Anglii, gdzie jego kult szczególnie odcisnął się na historii. Św. Jerzy należy do bardzo popularnych świętych w prawosławiu, jest wyobrażany na bardzo wielu ikonach.

CZYTAJ DALEJ

Prezydent: W expose szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw, manipulacji i żenujących stwierdzeń

2024-04-25 11:13

[ TEMATY ]

Andrzej Duda

PAP/Radek Pietruszka

W wypowiedzi szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw i manipulacji - ocenił w czwartek w Sejmie prezydent Andrzej Duda, komentując informację szefa MSZ Radosława Sikorskiego dotyczącą kierunków polityki zagranicznej. Podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.

Prezydent powiedział, że "nieco ze zdumieniem i dużym rozczarowaniem" przyjął zwłaszcza początek wystąpienia szefa MSZ. Według niego po pierwszych słowach Sikorskiego o wspólnym budowaniu polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, "nastąpił atak na politykę, która była prowadzona przez ostatni rząd w ciągu poprzednich ośmiu lat".

CZYTAJ DALEJ

Dobiega końca pielgrzymowanie maturzystów na Jasną Górę

2024-04-25 15:59

[ TEMATY ]

Jasna Góra

pielgrzymka maturzystów

Karol Porwich/Niedziela

Młodzi po Franciszkowemu „wstali z kanapy”, sprzed ekranów i znaleźli czas dla Boga, a nauczyciele, katecheci, kapłani, mimo wielu obowiązków, przeżywali go z wychowankami. Dobiega końca pielgrzymowanie maturzystów na Jasną Górę w roku szkolnym 2023/2024. Dziś przybyła ostatnia grupa diecezjalna - z arch. katowickiej. W sumie w pielgrzymkach z niemalże wszystkich diecezji w Polsce przybyło ok. 40 tys. uczniów. Statystyka ta nie obejmuje kilkuset pielgrzymek szkolnych. Najliczniej przyjechali maturzyści z diec. płockiej, bo 2,7 tys. osób. „We frekwencyjnej” czołówce znaleźli się też młodzi z arch. lubelskiej, diecezji: rzeszowskiej, sandomierskiej i radomskiej.

- Maturzyści są uśmiechnięci, ale myślę, że i stres też jest, stąd pielgrzymka na Jasna Górę może być czasem wyciszenia, nabrania ufności i nadziei - zauważył ks. Łukasz Wieczorek, diecezjalny duszpasterz młodzieży arch. katowickiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję