Droga Pani Aleksandro! Proszę wydrukować tych parę prostych słów w podzięce wszystkim tym, którzy pospieszyli naszej rodzinie z pomocą. Pomimo swoich życiowych burz otworzyli
gorące serca, by podzielić się nie tylko materialnie, lecz również swoją radością i smutkiem. Bóg zapłać za szczere słowa, które tak bardzo rozjaśniły moje czarne myśli. Piszę ten
list ze łzami w oczach, brakuje mi słów, by wyrazić wdzięczność - jestem tylko szarą, wiejską kobietą, matką i żoną, która co dnia na kolanach prosi Matkę Najświętszą
o lepsze jutro. Żeby już nigdy nie brakowało chleba w naszej Ojczyźnie, żeby dzieci nie różniły się tak bardzo od swoich rówieśników. Wszelkie troski i zwierzenia przyjmij,
Matuchno, otocz pomocą wszystkich cierpiących, otrzyj łzy potrzebującym. Nie zapomnij o ludziach dobrej woli, którzy odpowiedzieli na artykuł pt. „Kawałek prawdziwego życia”, zamieszczony
w tygodniku „Niedziela” z 9 marca 2003 r.
Pragnę zadedykować mój wiersz „Matczyna Miłość” kochanej Pani Aleksandrze i całej Redakcji oraz wszystkim tym, którzy nie byli obojętni na nasz los:
Zaglądał poranek przez okienne szyby,/ błyszcząca rosa spływała po parapecie./ W wiejskiej chatce matka się krzątała,/ śniadanie dzieciom w drogę szykowała./ Głosem milutkim
każdego budziła/ i szorstką dłonią po główkach gładziła./ A gdy już godzina drogę im wybiła,/ na cały dzionek im błogosławiła.
Z Panem Bogiem - Ewa
Piękny list z podziękowaniami - mam nadzieję, że będzie on satysfakcjonujący dla wszystkich, którzy włączają się, często bezimiennie, w łańcuch ludzi dobrej woli. Do tego listu
chciałabym dołączyć także liczne podziękowania od wielu, wielu osób - za korespondencję, jaką otrzymują, za przyjaźnie, jakie nawiązują, i za wielkie
dobro, którym wszyscy się nawzajem dzielą. Nie mamy miejsca, by drukować te liczne podziękowania, więc jedynie sygnalizuję, że wszystkie czytamy i przekazujemy.
Przy okazji prośba do tych wszystkich, którzy napisali do p. Marii z Wrocławia, ogłaszającej się pod numerem 1448, aby odezwali się jeszcze raz! Bo cały plik listów, przesłany jej od redakcji,
w dziwnych okolicznościach zaginął po drodze... Mam nadzieję, że ta wiadomość trafi do osób zainteresowanych.
Nadeszło również wiele listów do p. Zofii, wciąż na temat „Domów spokojnej radości” - potrzebne są dla niej osoby do bardzo konkretnej już pomocy!
Pomóż w rozwoju naszego portalu