Tymczasem konkretny spekulant giełdowy - Soros wypowiedział „osobistą wojnę” prezydentowi Bushowi, przeznaczając kilkadziesiąt milionów dolarów na kampanię wyborczą demokratów. Atak tego giełdziarza, pochodzenia żydowskiego, na Busha prowadzony ma być pod hasłem: Ameryka największym zagrożeniem dla świata, co przypomina nie tak dawne ataki na Amerykę jako „ostoję imperializmu światowego” i „zagrożenie pokoju światowego”; były to komunistyczne ataki propagandy sowieckiej... Zdaje się zatem, że tak naprawdę Sorosowi chodzi jedynie o to, by do władzy w Ameryce powrócili „postępowi demokraci”, i sam podjął się roli naganiacza demokratów. Gdy Bush zdestabilizował już Irak i uzyskał od Kongresu 85 mld dolarów na „budowanie ładu demokratycznego” w Iraku - może odejść...
Soros to ciekawa postać. Niby oficjalnie spekulant giełdowy o jakimś nieprawdopodobnym szczęściu w grze giełdowej, ale nieoficjalnie mówi się, że to eksponent pewnej części żydowskiego lobby politycznego w Ameryce. Jego działalność „dobroczynna” polega głównie na finansowaniu rozmaitych organizacji i instytucji, zaangażowanych (czy raczej: angażowanych...) do „budowy społeczeństwa otwartego”. Jeśli dobrze przyjrzeć się tym organizacjom i instytucjom, to propagują one pewną współczesną odmianę „kulturowego marksizmu”. I chociaż trudno o jakąś precyzyjną definicję owego „społeczeństwa otwartego” - jedno jest pewne: miałoby to być społeczeństwo przeciwstawiające się społeczeństwu tradycyjnemu, fundowanemu na wspólnocie narodowej. Warto zauważyć, że od deprecjonowania narodu, jego tradycji i wartości zaczynali i komuniści...
Trzeba odnotować przy okazji, że atak Sorosa na bushowską Amerykę jako „największe zagrożenie dla świata” następuje wnet po tym, jak w ankiecie Eurostatu ponad połowa Europejczyków uznała, że największym zagrożeniem dla pokoju na świecie „jest Izrael”.
Rysowałaby się więc taka sytuacja, w której Bush popchnięty został do wojny z Irakiem przez żydowskie „jastrzębie”, a gdy już „zrobił swoje” - będzie „odwołany” przez „gołębie”, z p. Sorosem na czele. No, a rozpoczęta „budowa ładu demokratycznego” w Iraku, za 85 mld dolarów, trwać może latami i przybierać najrozmaitsze „przejściowe” formy polityczne...
Pomóż w rozwoju naszego portalu