Reklama

Przemyska duma na krakowskich Błoniach

Niedziela przemyska 35/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przed trzema laty, kiedy krakowskie Błonia pogrążyły się w smutku z powodu nieobecności chorego Jana Pawła II, w samotnej nostalgii wsłuchiwałem się w te słowa młodego Wojtyły, do których muzykę napisał Hoduń. Powstała piękna pieśń o Bogu ukrytym, ukrytym w sercu człowieczym, dotkniętym "krwawym przepływem czerwieni". Tak oto, po 13 maja 1981 r. słowa poematu ujawniły proroczą wprost obecność niegdysiejszego studenta polonistyki. Potem pieśń zamilkła, kompakt zaległ na półkach i teraz, wybierając się do Krakowa, postanowiłem już w samochodzie przeżyć to oczekiwane spotkanie. I tak jadąc w stronę Krakowa wsłuchiwałem się w słowa poematu i snułem swój własny, mizerny poemat człowieka, któremu przydarzyło się zbyt wiele szczęścia.

Jest we mnie kraina przeźroczysta...

Reklama

Trwa w pamięci sprzed 23 lat. Jako ledwie wyświęcony kapłan, wsłuchany wraz z kolegami w stukot kół pociągu, zdążałem po raz pierwszy na krakowskie Błonia. Dostąpiliśmy szczęścia roznoszenia podczas tej Eucharystii daru Chleba Eucharystycznego. Wieźliśmy zatem na ten, jak się miało okazać, szczególny plac w Polsce przeźroczystość swoich kapłańskich serc i swoich nadziei, mocnych, jak się wówczas wydawało, postanowień troski o trwałość kapłańskiej posługi. Teraz czyniłem rachunek sumienia z tej przeźroczystości. Jak błogosławiony to czas. Mam w uszach Jego słowa z lotniska: "Nie lękaj się". Gdyby nie one, może bym zawrócił. Ale nie. Bóg bogaty w miłosierdzie nie pozwala się lękać. W ogrójcowej modlitwie bierze ten niepokój w swoje serce i niesie go kolejny raz na Golgotę.

Wolno, zadziwiony, że nie ma korków, zbliżam się do miasta, gdzie jutro ma się dokonać akt spotkania, dla nas tym większy, że wiąże się z darem błogosławieństwa ks. Jana Balickiego. Wsłuchuję się w przekaz radiowy. Dobry, pełen ciepła, nie napastliwy. Jest jak owe fale z poematu, o które opiera się łódź naszej nadziei.

Wreszcie ogarnia mnie ciepło radosnego spotkania z przyjaciółmi. Kiedyś, jako nastolatkowie, zdzieraliśmy pył z krakowskich ulic. W porywie ciekawości zza szyb ekskluzywnego wówczas hotelu spoglądaliśmy na Błonia, ani myśląc, że staną się ołtarzem Ojczyzny. Teraz to wraca. W rozmowach, a zwłaszcza w chwilach ciszy, w którą uciekamy, rzekomo śledząc telewizyjny obraz. Krótka noc. Niespokojny sen. Ponawia się historia Frossarda. Powiadomiony, że jego prośba o wywiad została życzliwie uwzględniona przez Papieża i jest zaproszony na śniadanie, poustawiał na noc całą baterię budzików. Niepotrzebny trud - nie zmrużył oka. Podobnie teraz. Kolejne tramwaje. Za chwilę nadjedzie ten nasz. O piątej jesteśmy już na Błoniach. My i... tłumy, tłumy serc...

Twarze młode i stare, świeże, rumiane od nie chcącego ustąpić uśpienia i znużone, choć radosne po całonocnym czuwaniu w drodze lub na miejscu. Pozdrawiamy się. Uśmiech jakby nieco inny niż ten sprzed ponad dwudziestu lat. Już nie ma w nim tego zauroczenia wolnością, która wówczas dana była na te kilkadziesiąt godzin Jego obecności. Teraz już syci wolnością, nosimy w sobie znamiona jej nadużycia. Ale przecież "Bóg bogaty w miłosierdzie" przywraca świeżość wolności. Drżącą ręką pokazuję swój bilet do koncelebry. Trochę wstydliwie. Patrzę na tylu ludzi, którzy giną w kolejnych sektorach i czuję się nieco zażenowany. Ilu z nich oddało ostatnie oszczędności, by tu przyjechać, ilu nie jadło od kilkunastu godzin. Ilu... Trwa we mnie ta kaskada uwydatniania ludzkich praw do tego, co mi się niezasłużenie przytrafiło. Muszę skończyć z tym egotyzmem - postanawiam w duchu - Dostało ci się po coś. Nawet jeśli niegodnie, to nic nie zmieni. Teraz daj świadectwo, że zasłużyłeś na to wyróżnienie, że cię czegoś nauczyło. To też niełatwe.

Ale już "nasz sektor". Wita mnie ks. Gadzała. W mgnieniu powraca seminaryjny wieczór: "Jakiś młody z pierwszego roku źle się w nocy poczuł. Będzie operowany. Podobno rak". Nie przypuszczałem, że ten młody stanie kiedyś tak blisko, ale modliłem się z innymi. I stał się cud. Teraz on będzie smakował w radości wyniesienia na ołtarze człowieka, któremu zawdzięcza życie. A wraz z nim tylu ludzi, którzy przez uratowane życie zostali ubogaceni. Nie ma czasu na rozmowę. Kolejne kaskady śmiechu i kolejne spotkania. Niektóre po latach. Jedno ważne dla mnie - z moim profesorem. Dziś odległy w przestrzeni, staje się - dziwnym zbiegiem okoliczności i sytuacji - coraz bliższy duchem.

Jest ósma. Nic nie widać. Morze chorągiewek i szum napływającej fali ludzi. Prowadzący modlitwę i przygotowanie liturgii od ołtarza kierują serdeczny apel, by już nie zmagać się ze służbą porządkową domagając się wpuszczenia do swego sektora. Nie ma już takiej możliwości. Sektory są zajęte. Ale są miejsca na ulicach, na Kopcu Kościuszki. A jeszcze dwie godziny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zagarnięte przez jedno serce...

Śpiewamy pieśni, odmawiamy Różaniec. Wsłuchujemy się w słowa kolejnych świadków miłosierdzia. Atmosfera gęstnieje. Coraz intensywniejsze oczekiwanie. Ojciec Święty wyjeżdża z Franciszkańskiej. Kaskada oklasków i śpiew. Wreszcie jest. Wskakujemy na ławki - nie widać. Tylko to morze... O tu! Ktoś inny widzi go w zupełnie innym miejscu! Naraz jest, ale tuż przed ołtarzem. Oklaski. Podjeżdża do miejsca dla VIP-ów. Chce pozdrowić. Zostajemy obdarowani jego obecnością. Wreszcie rozpoczyna się procesja i pieśń na wejście. Zapada cisza. Słychać śpiew. Ale za chwilę On pojawia się przy ołtarzu.

Jeden biały punkt z najczystszej bieli...

Huragan braw. Śpiewy i pozdrowienia. Podnosi głowę, bierze ją w dłonie i kontempluje ten rozradowany tłum, który za chwilę udowodni, że jest wspólnotą eucharystyczną. Na razie On patrzy. Syci się, karmi entuzjazmem. Jak dobry ojciec, daje dzieciom okazję do wykrzyczenia przez tyle godzin tłumionej radości. Wreszcie: "w Imię Ojca..." - ciarki przechodzą po ciele. W momencie idealna cisza. Rozpoczyna się misterium sprawowane pod przewodnictwem Człowieka objętego w sercu krwawym przepływem czerwieni...

Nadchodzi moment szczególny. Komentator zaprasza przed Ojca Świętego biskupów i postulatorów, którzy poroszą go o wyniesienie na ołtarze Czcigodnych Sług Bożych: abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, s. Sancji (Janiny Grześkowiak), o. Jana Beyzyma, i właśnie "naszego" ks. Jana Wojciecha Balickiego. Ksiądz Arcybiskup krótko przedstawia sylwetkę przemyskiego rektora. Pokornie, jak pokornym był On i Jego życie. Jan Paweł II ogłasza i usankcjonowuje przekonanie Kościoła, także Kościoła przemyskiego. Owacje. Spływają zasłony z obrazów. Są, jest. Z daleka widzę Jego oczy. Spuszczam wzrok. Przez tyle miesięcy starałem się Go poznać; więcej - miałem czelność pokazywać go innym. Teraz, kiedy za kilka dni ukaże się książka o ks. Balickim mojego autorstwa, przeżywam permanentny lęk. Trudno. Nie robiłem tego z pychy. Tak się jakoś po prostu złożyło. Myślę: "Skoro tak chciałeś, to teraz zrób z tym dziełem, co chcesz". Wiem, to będzie szkoła pokory.

Ale przecież pisałem o Mocarzu pokory. "Zobaczymy - zda się mówić Błogosławiony z obrazu - czego się nauczyłeś". Dobrze jest być ze świętymi. W każdej sytuacji można ich obarczyć swoimi problemami. Nawet nieudolnością. Spoglądam na twarz błogosławionego Jana. Pogodna. Ogarniająca wszystkich. Nie widzę twarzy ks. inf. Zygarowicza. Tak wiele natrudził się wokół przygotowania tego dnia. To twardy człowiek, ale pewnie mruga szybciej niż zwykle powiekami, by ukryć cisnące się łzy. Myślę o Księdzu Arcybiskupie... Ta gonitwa z czasem. To jego wielki wkład w ten dzień. Kiedyś mówiłem mu o tym. Zbył to skromną chropowatością. Ale wiem, teraz nikt nie widzi - wszyscy wpatrzeni są w Błogosławionych. Ma teraz czas dla siebie. Co myśli? Cieszy się, to niewątpliwe.

Wreszcie papieska homilia. Najpierw jakby powtarzająca powitalne przemówienie z lotniska. Ale z czasem rozkwita w kaznodziejski majstersztyk. I wreszcie o naszym ks. Janie. Jeszcze mocniej wsłuchujemy się w coraz czystszy głos: "Służbą miłosierdziu było życie bł. Jana Balickiego. Jako kapłan, miał zawsze otwarte serce dla wszystkich potrzebujących. Jego posługa miłosierdzia przejawiała się w niesieniu pomocy chorym, ubogim, ale szczególnie mocno wyraziła się przez posługę w konfesjonale. Zawsze z cierpliwością i pokorą starał się zbliżać grzesznego człowieka do tronu Bożej Łaski. Wspominając o tym, zwracam się do kapłanów i seminarzystów: proszę was, bracia, nie zapominajcie, że na was, szafarzach Bożego miłosierdzia, spoczywa wielka odpowiedzialność" . Jeszcze przed chwilą była wrzawa oklasków, kiedy Papież mówił o konieczności głoszenia jedynej prawdy wolności - nauki Krzyża. Teraz milczenie zdradza nasze kapłańskie zawstydzenie, może refleksję, w wielu przypadkach modlitwę. Przypominają się słowa skierowane przez Metropolitę Przemyskiego w liście do kapłanów, napisanym z okazji nadchodzącej beatyfikacji: "W dniu złotego jubileuszu kapłaństwa penitenci udekorowali konfesjonał błogosławionego Jana kwiatami. Wskazali w ten sposób miejsce, gdzie On, jako kapłan, najbardziej im pomógł. Nasza radość z tej tak długo oczekiwanej beatyfikacji, jeśli nie ma być jedynie sentymentalna, musi skierować nasze oczy na to miejsce szafowania Bożego Miłosierdzia. Cieszę się, że Proboszcz Katedry zamierza zorganizować całodniowe dyżury w konfesjonale Błogosławionego. Wierzę, że będzie to miejsce dalszych cudów Bożego Miłosierdzia. Trzeba tę inicjatywę rozciągnąć na wszystkie większe miasta naszej archidiecezji. W każdej parafii należy stworzyć warunki do podobnych cudów. Jesteście zmęczeni niełatwym przecież procesem ewangelizacji w szkołach. Wiem z jak wielkimi trudnościami się musicie zmierzyć. Cóż, może to jest ta ewangeliczna "gwałtowność", poprzez którą zdobywa się dusze i swoje zbawienie. Znam trud, który podejmujecie, a który owocuje tak liczną u nas praktyką pierwszych piątków. Cieszę się z tego i świadom zrozumienia przez was potrzeby uświęcania dusz poprzez szafowanie sakramentu pojednania proszę, aby w każdej parafii przez pół godziny przed Eucharystią, czekać w konfesjonale na penitentów. Św. Escriva mawiał do swoich księży przy tej okazji: "Najpierw będziecie mieli czas na brewiarz, Różaniec, medytację. Ale potrwa to niedługo. Wkrótce okaże się, że nie będzie na nic czasu, bo będą ludzie do spowiedzi". Wierzę, że słowa te potwierdzają się już w życiu i posłudze wielu z Was. Ufam, że podjęcie tej prośby ubogaci o to doświadczenie innych. Ludzie, wiedząc, że ksiądz czeka w konfesjonale, przyjdą wcześniej. Na pewno przyjdą ci, którzy z różnych powodów nie chcą spowiadać się "przy ludziach". Wiedząc, że proboszcz czy wikariusz jest w kościele na pół godziny przed Mszą św., pójdą, aby w samotności i ciszy naprawić swoje złamane grzechem życie".

Eucharystia zbliża się ku końcowi. Jestem na obrzeżach. Tu zawiodły mnie pragnienia ludzi chcących przyjąć Eucharystię. Jeszcze rozdając Ciało Pańskie, słyszę słowa Papieża. Wstrzymuję na chwilę oddech. Ojciec Święty kieruje pozdrowienia dla archidiecezji przemyskiej. Ujawnia swoją szczególną sympatię do naszego Pasterza. Słychać gromkie brawa.

Wciągnięty przez ludzką falę, podaję się posłusznie jej szumowi. Dopiero za "matecznym" mogę zdecydować o swojej drodze. Dotąd kierowała mną wspólnota ludzi. Przychodzi refleksja: skończył się czas świętowania, kiedy wszystko było takie łatwe, pełne uniesienia. Teraz, jak tu na tym rozwidleniu dróg, trzeba zdecydować gdzie się chce iść. Wrócić tam, gdzie czekają może zaniepokojeni moją nieobecnością przyjaciele, czy wzgardzić ich niepokojem i na zasadzie kaprysu oddać się swoim egotycznym planom. Wybieram ich niepokój. Ale czy w życiu kieruję się niepokojem Boga zatroskanego o moją duszę?

Zmrok zasnuwa ziemię. Błyskotliwe świtała samochodów nie ułatwiają drogi. Dzięki katolickiej radiostacji mogę, jadąc, uczestniczyć w życiu na Franciszkańskiej. Mogę słyszeć Jego głos.

A rzeka sobie płynie, promieniami lśni. Serca nasze tęsknią do minionych chwil - snuje się fragment piosenki z odkurzonego kompaktu. Płynie rzeka samochodów, rzeką czasu płynie nasze życie. Jutro, myślę, " odpłynie w chmury" Jan Paweł II. Czy serca nasze pozostaną wierne w tęsknocie do minionych chwil? Teraz, kiedy czytamy ten tekst, już nieco o tym wiemy.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szpital świętych. Tu zmarł Carlo Acutis, tu przyszły na świat dzieci św. Joanny Beretty Molli

2025-09-05 20:56

[ TEMATY ]

szpital

świadectwo

Włochy

Agata Kowalska/Karol Porwich

Wstawiennictwo świętych jest znakiem rozpoznawczym szpitala San Gerardo w Monzie.

Założony w 1174 r. przez św. Gerarda, stał się miejscem wielu wydarzeń naznaczonych świętością. To właśnie tutaj wydarzył się cud, który otworzył drogę do beatyfikacji rodziców św. Teresy od Dzieciątka Jezus, Ludwika i Marii Zélie Martin.
CZYTAJ DALEJ

Historyczna beatyfikacja w Tallinie: co abp Eduard Profittlich mówi nam dzisiaj

2025-09-05 16:12

[ TEMATY ]

beatyfikacja

Estonia

Profittlich

wikipedia.org

Estonia przeżywa w ten weekend historyczne wydarzenie kościelne: wraz z beatyfikacją abp Eduarda Profittlicha, urodzonego w Niemczech jezuity i ostatniego katolickiego biskupa Tallina przed okupacją sowiecką, kraj otrzymuje pierwszego błogosławionego. Msza św. beatyfikacyjna zostanie odprawiona w sobotę rano na stołecznym Placu Wolności.

Abp Profittlich, który zmarł w 1942 roku w więzieniu w Kirowie, jest dla wielu Estończyków symbolem wierności i niezłomności w czasach sowieckiego ucisku. Jego dzisiejszy następca, biskup Philippe Jourdan, podkreślił: „Do ostatniej chwili zachował światło wiary i miłości”. Uroczystości zbiegają się z narodowym dniem pamięci 22 601 osób deportowanych po inwazji sowieckiej w 1940 roku - ich nazwiska są odczytywane nieprzerwanie przez ostatnie 24 godziny.
CZYTAJ DALEJ

Kanoniści w Licheniu: o relacjach państwo–Kościół i potrzebie życia w prawdzie

2025-09-05 20:26

[ TEMATY ]

prawo

Licheń

kanoniści

Adobe Stock

Pod koniec lata Licheń znów stał się miejscem ważnych debat i refleksji. To właśnie tutaj, w cieniu bazyliki Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski, odbyła się Ogólnopolska Konferencja Naukowa i Walne Zebranie Stowarzyszenia Kanonistów Polskich. Wydarzenie zgromadziło naukowców, prawników, duchownych i praktyków życia publicznego, a jego tematem były „Aktualne problemy relacji między Państwem a Kościołem w Polsce. Aspekt prawny”.

Konferencja nie była jedynie forum wymiany poglądów, lecz miejscem, w którym rodzi się odpowiedzialność - zarówno za naukę prawa kanonicznego, jak i jego praktyczne zastosowanie w życiu społecznym. Program obejmował wykłady, panele i dyskusje poświęcone m.in. konstytucyjnym zasadom współpracy państwa i Kościoła, wolności religijnej, prawom i obowiązkom rodziców oraz dzieci w procesie edukacyjnym, a także finansom i sprawom majątkowym instytucji kościelnych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję