Zacznijmy od kilku danych biograficznych. Ks. Tadeusz Styczeń urodził się 21 grudnia 1931 r. w Wołowicach k. Krakowa (choć on sam twierdzi, że to Kraków leży koło Wołowic). Podczas II wojny światowej uczęszcza do tajnego gimnazjum prowadzonego przez Księży Salwatorianów na krakowskim Zakrzówku. Zaraz po zakończeniu wojny wstępuje do nowicjatu tegoż zgromadzenia i rozpoczyna studia filozoficzno-teologiczne na istniejącym jeszcze wówczas Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Najpierw interesuje go filozofia przyrody, dlatego chodzi na seminarium prowadzone przez wybitnego znawcę tej problematyki - ks. Kazimierza Kłósaka, który zapisał się w dziejach filozofii polskiej m.in. tym, że na terenie filozofii przyrody dyskutował z marksistowskim materializmem. Prawdziwą pasją ks. Stycznia jest jednak muzyka. W czasie studiów uczy się gry na fortepianie i organach i marzy o tym, aby po święceniach kapłańskich pójść na muzykologię. Również przełożeni zakonni chcą, aby utalentowany seminarzysta rozpoczął studia specjalistyczne zaraz po święceniach kapłańskich. Kiedy jednak młody kapłan wyraża swoje pragnienie studiowania muzyki, Ksiądz Prowincjał odmawia: „Nie - mówi - jesteś zbyt romantyczny, muzyka byłaby dla ciebie zbyt niebezpieczna. Musisz wybrać coś innego”. Wobec tej nieoczekiwanej przeszkody świeżo wyświęcony kapłan stwierdza: „W czasie moich studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim słuchałem wykładów z etyki społecznej, prowadzonych przez ks. prof. Karola Wojtyłę. Słyszę, że od niedawna ks. Wojtyła prowadzi wykłady z etyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Chciałbym zatem rozpocząć studia właśnie u niego”.
Ta propozycja została przychylnie przyjęta przez przełożonych zakonnych i tak w latach 1955-63 ks. Styczeń studiuje filozofię w Lublinie i uczęszcza na seminarium z etyki prowadzone przez prof. Wojtyłę, gdzie przygotowuje najpierw pracę magisterską poświęconą koncepcji cnoty w pismach niemieckiego filozofa Nikolai Hartmanna, a następnie rozprawę doktorską, w której zajmuje się etyką angielskiego myśliciela Johna Locke’a. W 1971 r. przedstawia rozprawę habilitacyjną, w której prezentuje oryginalną koncepcję etyki opartej na doświadczeniu moralnym, a zatem w swoim punkcie wyjścia niezależnej od systemów filozoficznych czy teologicznych. Według ks. Stycznia, moralność nie jest czymś, o czym musi nas dopiero pouczyć filozofia czy teologia; jest raczej odwrotnie: jest ona dostępna każdemu człowiekowi, o ile tylko jest on gotowy zachować postawę nieuprzedzonej otwartości na rzeczywistość. Dlatego też - będzie argumentował później - nie można twierdzić, że normy moralne dotyczące np. ochrony życia obowiązują tylko ludzi wierzących. Wyrażają one bowiem to minimum ochrony człowieczeństwa, które obowiązuje wszystkich.
Od 1963 r. ks. Styczeń był asystentem, a następnie adiunktem przy katedrze prof. Wojtyły, który - coraz bardziej obciążony obowiązkami związanymi z kierowaniem diecezją - powierza mu prowadzenie wykładów i seminarium z etyki. Zresztą seminaria z etyki odbywają się często w Pałacu Biskupim w Krakowie, a niejednokrotnie również w czasie wypraw w Tatry, w których ks. Styczeń - znakomity narciarz - towarzyszy kard. Wojtyle (warto wspomnieć, że w liście z okazji 70. urodzin ks. Stycznia Jan Paweł II napisał: „Jesteś, Tadeuszu, znakomitym etykiem, ale nie tylko to - jesteś świetnym narciarzem i turystą”). Po wyborze kard. Wojtyły na Stolicę Piotrową ks. Styczeń zostaje oficjalnie jego następcą na Katedrze Etyki, w 1981 r. otrzymuje tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1992 r. - profesora zwyczajnego.
Warto jeszcze wspomnieć, że w 1982 r. ks. Styczeń zakłada Instytut Jana Pawła II, który prowadzi żywą działalność naukową i wydawniczą. Jest również współzałożycielem Międzynarodowej Akademii Filozoficznej (z siedzibą najpierw w Stanach Zjednoczonych, a obecnie jednocześnie w Liechtensteinie i w Chile), której absolwenci pracują już na wielu uniwersytetach na całym świecie. Jest także konsultorem Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia oraz członkiem Rady Zarządzającej Papieskiej Akademii Życia. W 1995 r. Uniwersytet Nawarry (Pamplona, Hiszpania) wyróżnił go tytułem doktora honoris causa.
Wspomniałem już, że etyka, którą rozwija ks. Styczeń, jest etyką płynącą z żywego doświadczenia moralności. Jak mawia ks. Styczeń, etyka nie wymyśla swoich problemów, lecz napotyka je w życiu. Etyk próbuje je natomiast rozjaśnić, pokazuje głębsze uzasadnienie odpowiedzi, które już intuicyjnie odczuwamy jako słuszne, lub też próbuje wskazać właściwe rozwiązanie w sytuacjach, w których nasze bezpośrednie intuicje zawodzą i w których stajemy wobec dylematów moralnych. Odpowiadając kiedyś na pytanie o to, jak widzi zadanie etyka w społeczeństwie, ks. Styczeń powiedział krótko: „Zadaniem etyka jest odsłanianie osoby, tj. odsłanianie jej niezwykłej godności i ukazywanie tego, w jaki sposób godność ta powinna być chroniona i promowana”. A zatem: odsłaniać osobę. Któż jednak uczynił to bardziej przekonująco niż Jezus Chrystus? Ks. Styczeń lubi cytować zdanie zaczerpnięte z Ewangelii według św. Jana: „Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał...” (por. J 3, 16). Czyn Boga w stosunku do człowieka, Boga, który z miłości do człowieka umiera na krzyżu, zmartwychwstaje i pozostaje na ziemi pod postacią Eucharystii jako pokarm dla człowieka - oto miara naszej godności. Można zatem przypuszczać - zwrócił kiedyś na to uwagę przyjaciel ks. Stycznia, prof. Rocco Buttiglione - że chociaż droga uzasadnienia każe nam przechodzić od filozofii do teologii osoby ludzkiej, to „pierwszym źródłem hipotez, które zostały później metodycznie zweryfikowane, jest kapłańskie serce, które od samego początku widziało tajemnicę osoby ludzkiej poprzez tajemnicę eucharystycznej miłości Boga”. To właśnie to kapłańskie serce narodziło się przed pięćdziesięciu laty...
Ks. Styczeń lubi nazywać etykę filozofią Adwentu, podkreślając fakt, że etyk może wskazać na ludzki dramat polegający na tym, że człowiek nie zawsze żyje na miarę swojej godności - a zatem na dramat ludzkiej winy - ale nie może go rozwiązać. Etyk może co najwyżej pokazać, że człowiek potrzebuje Zbawiciela. Ks. Styczeń pisze: „Wszystko to ukazuje Bóg gestem rzucenia się Boga-Człowieka, Jezusa Chrystusa, do stóp człowiekowi, zezwalając mu krótko potem przybić swe własne stopy do krzyża, a nawet przebić serce”. Jezus Chrystus - Zbawiciel człowieka... Czyż można tu nie wspomnieć, że ponad pięćdziesiąt lat swego życia zakonnego ks. Styczeń spędził w Zakonie Salwatorianów, w zgromadzeniu, które w szczególny sposób głosi ten wymiar prawdy o Jezusie Chrystusie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu