Często słyszymy o katastrofach i wypadkach na drogach, torach
kolejowych, w
samolotach, fabrykach, kopalniach, budowach, ale
także na morzach, jeziorach i rzekach, w
których ludzie ponoszą
śmierć albo zostają kalekami. Przyczyny ich są różne. Nieraz są nimi
trudne do przewidzenia sploty przypadkowych zjawisk i wydarzeń. Jednak
bardzo często ich
przyczyną jest brak zachowania należytej czujności.
Wystarczy rzucić okiem na artykuły
prasowe. Oto nastąpiło czołowe
zderzenie dwóch samochodów. Przyczyna: jeden z
kierowców nie zachował
odpowiedniej czujności, w innym przypadku - zasnął. Nastąpiła
kolizja
samochodu z pociągiem na przejeździe kolejowym, ponieważ dróżnik
nie zamknął
szlabanu kolejowego. Nieraz sami kierowcy nie zachowują
czujności doprowadzają do takich
kolizji z pociągiem. Na drogach
giną też nieostrożni piesi.
Można by przytaczać wiele przykładów o skutkach braku
zachowania czujności w
miejscach pracy czy rozrywki. Brak czujności
rodziców lub wychowawców powoduje śmierć
lub kalectwo dzieci. Brak
czujności sprawia, że kieszonkowcy wykradają komuś pieniądze w
środkach społecznej komunikacji, sklepach, na rynku, ulicy, a nawet
w kościołach. Stąd w
wielu miejscach publicznych można usłyszeć
komunikaty apelujące o czujność i pilnowanie
swoich rzeczy. Rodzice
i wychowawcy uświadamiają dzieciom i młodzieży czyhające na nich
niebezpieczeństwa. Przełożeni przypominają o niej podwładnym pracującym
na
niebezpiecznych stanowiskach. Do czujności na drogach zachęca
policja i służby drogowe.
Bo brak czujności i wyobraźni kończy
się zwykle smutnie, a nawet tragicznie.
Pierwsze przyjście
By nie mnożyć przykładów braku czujności i jej skutków przejdźmy
ma płaszczyznę
religijną. Słowo" czuwać" występuje na kartach Pisma
Świętego, w różnym kontekście, ok.
90 razy. Biblia często mówi,
że Bóg czuwa nad człowiekiem, ale także człowiek nad sobą, co
mądrość
ludowa ubrała w słowa:" strzeżonego Pan Bóg strzeże". W czasie Adwentu,
podczas Mszy św. w liturgii Słowa, słyszymy słowa Pana Jezusa zachęcające
nas do
czujności i oczekiwania na spotkanie z Nim. Ten okres liturgiczny
przypomina nam o
oczekiwaniu ludzkości na pierwsze przyjście Zbawiciela.
Z historii Zbawienia wiemy, że nie
wszyscy byli na to przyjście
przygotowani, dlatego tak naprawdę nie spotkali się z Nim,
chociaż
się o Niego dosłownie ocierali. Lista ich jest długa, poczynając
od mało gościnnych
mieszkańców Betlejem, przez króla Heroda, faryzeuszów,
uczonych w Piśmie, mieszkańców
rodzinnego Nazaretu, którzy go zlekceważyli,
słuchaczy, którzy mówili" twarda jest ta mowa i
któż jej może słuchać",
aż po tych którzy drwili i szydzili z Niego podczas sceny
Ukrzyżowania.
Nie spotkali się nim, ponieważ nie byli przygotowania na Jego przyjście,
chociaż zapowiadali go od dawna prorocy. Ale byli też ludzie przygotowani
na Jego przyjście.
Do nich należała przede wszystkim Maryja, ubodzy
pastuszkowie, trzej mędrcy ze Wschodu,
starzec Symeon, prorokini
Anna, prości rybacy, rolnicy, urzędnicy państwowi, ludzie
wykształceni,
późniejsi apostołowie i ewangeliści, intelektualista Nikodem spotykający
się z
Panem Jezusem potajemnie w nocy, wierni słuchacze Jego nauk
i nawet poganin setnik,
który widząc dziwne zjawiska mające miejsce
podczas Jego konania wyznał" ten zaiste był
Synem Bożym".
Jesteśmy w trakcie przygotowań do uroczystych obchodów
pamiątki okrągłej rocznicy
pierwszego przyjścia Chrystusa. Sądząc
po wzmożonym ruchu samochodów w kierunku
miast, robieniu zapasów
żywności i trunków, reklam świątecznych na każdym miejscu, można
powiedzieć, że nasze społeczeństwo nie przegapi świąt Bożego Narodzenia
i dobrze się do
nich przygotuje. Prawie w każdym domu będzie choinka,
wieczerza wigilijna, prezenty. Będą
spotkania rodzinne, z magnetofonów
będą rozbrzmiewały kolędy w wykonaniu modnych
gwiazd estrady. Wszystko
będzie zgodne z tradycją przekazaną przez mamy i babcie, z
siankiem
na stole, dwunastoma potrawami, pustym miejscem. Może zabraknąć tylko
jednego
... Chrystusa! Niestety, coraz częściej to się zdarza w
naszych domach i rodzinach. Niby
wszystko przygotowane na spotkanie
z Gościem, z tym że tak naprawdę On się nie liczy. Jest
tylko pretekstem
do świętowania. Wielu ludzi nie zwraca na Niego uwagi. Zajęci są
sobą.
Liczą się dla nich tylko tradycyjne potrawy, folklor, obrzędy,
miła atmosfera. On pozostaje na
uboczu, albo jest częścią tego
folkloru na równi z bydłem, które ponoć w Wigilię, o północy,
gada
ludzkim głosem. Słowo Wigilia oznacza czuwanie, ale taka wigilia
czuwaniem nie
będzie.
Otworzyć Mu drzwi
Czas Adwentu przypomina o konieczności oczekiwaniu na powtórne
przyjście Pana.
Do tej czujności nawoływał wielokrotnie sam Pan
Jezus. Mówił, że przyjdzie
niespostrzeżenie, jak złodziej, w dniu
i godzinie, której się nikt nie spodziewa. Nikt nie wie
kiedy to
nastąpi, stąd zachęta do czujności. Jeśli jej nie będzie, to nastąpi
katastrofa. Większa
niż te, o których mówiliśmy na wstępie. Jej
skutki będą trwały na wieki wieków. Tegoroczny
Adwent, niepowtarzalny
ze względu na Rok Jubileuszowy, jest ważnym momentem na
wyostrzenie
naszej postawy czujności. Nie zasypiajmy! Jeśli śpimy - obudźmy się!
Nasz
przeciwnik - szatan chce osłabić naszą czujność, nie po to,
by obrabować nas z rzeczy
doczesnych, ale ze skarbów wiecznych,
stąd opierajmy się mu mocni w wierze, nadziei i
miłości. Nie dajmy
się zniechęcić doczesnymi troskami. Nasza dusza stworzona jest do
wieczności. Zadbajmy o nią. A czas na to jest stosowny. W konfesjonałach
dyżurują kapłani,
a ściśle rzecz biorąc czeka tam na nas przebaczający
Chrystus.
Jeśli poczynimy odpowiednie kroki w Jego kierunku tu,
na ziemi, to spotkanie z Nim w
dniu ostatecznym nie będzie dla
nas straszne, ale radosne. Bo Adwent jest czasem radosnego
oczekiwania
na spotkanie z Panem, który przyszedł, jest obecny wśród nas i znowu
przyjdzie.
Warunkiem prawdziwej radości jest czyste sumienie. Prawdopodobnie
nie doczekamy
zapowiedzianego końca świata, mimo że niektórzy spekulują
na temat symptomów jego
rychłego nadejścia. Każde pokolenie chrześcijan
uważało się za ostatnie. Nawet Syn Boży
nie zna terminu końca świata.
Zna go jedynie Ojciec Niebieski. Natomiast pewne jest, że
każdy
człowiek doczeka końca osobistego świata, który nastąpi w momencie
śmierci.
Właśnie o niej przypomina nam czas Adwentu. W każdej chwili
trzeba być na nią
przygotowanym. Nie należy się łudzić, że przyjdzie
ona do nas za kilkadziesiąt czy za kilka lat,
bo ona może przyjść
tak niespodziewanie, jak złodziej, każdego dnia i każdej nocy. Stąd
właśnie to adwentowe nawoływanie Chrystusa i Kościoła: Czuwajcie!
Pomóż w rozwoju naszego portalu