Reklama

Polityka

Opowieści Schulza wzbudziły śmiech

Monachium, stolica Bawarii, stało się w tych dniach stolicą globu. Odbywała się tam 52. Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa. Tematem przewodnim obrad były: sytuacja w Syrii, kryzys migracyjny oraz obecność sił NATO w Europie

Niedziela Ogólnopolska 8/2016, str. 10-11

[ TEMATY ]

polityka

Foto-AG Gymnasium Melle/pl.wikipedia.org

Martin Schulz

Martin Schulz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wydane kilkadziesiąt milionów euro, sparaliżowane miasto; kilka tysięcy dziennikarzy z całego świata, całe zastępy wojska i policji, ponad pół tysiąca ekspertów i polityków w luksusowym hotelu, 30 głów państw, a wśród nich prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda.

Obecność tego ostatniego została szczególnie odnotowana w niemieckich mediach, które zazwyczaj wymieniały go w swoich sprawozdaniach jako jednego z pierwszych. To wszystko działo się w dniach 12-14 lutego br. podczas tegorocznej Konferencji Bezpieczeństwa. Na usta ciśnie się jedno pytanie: Czy to miało sens? To gorzka refleksja, ale nie odpowiadajmy z góry negatywnie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Każdy mówił swoje

Spotkania takie, jak to w Monachium, pokazują, jak niezwykle trudno jest osiągnąć kompromis, kiedy ściera się tak wiele różnych interesów naraz. Przez całą konferencję miałem wrażenie, że większość uczestników mówiła swoje, w ogóle nie bacząc na to, co do powiedzenia mają inni. Jakby przyjechali wysłuchać siebie samych – a nie innych. Niektóre przypadki były wprost ekstremalne. W odniesieniu do Rosji zauważył to szef NATO – Norweg Jens Stoltenberg, który stwierdził: – Znajdujemy się w nowej rzeczywistości z Rosją, to prawda. Tym bardziej potrzebny jest nam dialog. Ale on będzie miał sens tylko wtedy, kiedy będziemy rozmawiać ze sobą, a nie koło siebie.

Słusznie powiedział. W podobny ton uderzył nasz prezydent Andrzej Duda, mówiąc, że „dialog jest zawsze potrzebny, ponieważ przy zamkniętych drzwiach szanse na jakikolwiek konsensus znikają”. Ale ile te słowa pomogą, ile znaczą, kiedy kilka minut później na mównicy pojawia się premier Rosji Dmitrij Miedwiediew i stwierdza: – Jesteśmy w stanie nowej zimnej wojny. Stosunki między Unią Europejską a Rosją są zgniłe. Jak poważnie rozmawiać z osobą, która twierdzi – i mówi to publicznie, na wielkim forum międzynarodowym – że to Zachód zdestabilizował Syrię, a Ukraina jest odpowiedzialna za wojnę w swoich granicach i podsyca niepokoje na granicy ukraińsko-rosyjskiej?

Reklama

Jak tu z pełną powagą mówić o kwestiach bezpieczeństwa, skoro ministrowie John Kerry (USA) i Sergiej Ławrow (Rosja) negocjują w pierwszym dniu trwania konferencji zawieszenie broni w Syrii, a równocześnie prezydent tego kraju Baszar al-Asad wspólnie z Rosją bombarduje syryjskie miasto Aleppo...?

Kiedy taki dialog zaczyna się zamieniać w ponurą groteskę? I kiedy tracimy do niego moralne prawo, bo pozwalamy na śmierć innych i destabilizację całych krajów, udając tylko, że rozmawiamy, jak rozwiązać konflikt?

Tych pytań w Monachium nikt nie zadał, a szkoda, bo wydaje mi się, że byłyby ważnym elementem w tej dyskusji. Z drugiej strony może to tylko naiwne życzenie publicysty, mające się nijak do Realpolitik, w której publicystami nikt się nie przejmuje...

Dobrowolny przymus

Wypowiedzi uczestników konferencji zostały zdominowane przez dwa tematy, które chyba nikogo nie zaskoczyły, czyli sytuację na Bliskim Wschodzie i wojnę między Rosją a Ukrainą, przez dyplomatów (oprócz tych ukraińskich) delikatnie nazywaną konfliktem.

I tu nasuwa się kolejne pytanie: Czy to są faktycznie dwa konflikty, czy może jeden, który rozgrywa się w dwóch różnych miejscach, na dwa różne sposoby i zawsze zbrojnie? Ten interesujący aspekt do debaty wprowadził Sauli Niinistö, prezydent Finlandii, a więc kraju, który również wiele wycierpiał od swojego wielkiego wschodniego sąsiada. – W ostatnich latach mieliśmy wiele konfliktów na świecie – mówił polityk – i jakoś zawsze Rosja była w tych konfliktach obecna. Premier Miedwiediew twierdzi, że to inni wywołali te kryzysowe sytuacje, jednak w każdą Rosja była zamieszana. Od południa w Syrii aż po północ, po Arktykę, Rosja jest zamieszana w konflikty. Zawsze. Tego my, Europejczycy, nigdy nie powinniśmy zapominać.

Takie trzeźwe głosy łączyły się jednak również z totalnie odjechaną – przepraszam, nie znajduję słowa lepiej to oddającego – nowomową innych polityków, niekiedy bardzo wysoko postawionych, pośród których prym wiódł niewątpliwie przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, znany z dogłębnej diagnozy ostatnich wydarzeń w naszym kraju: „W Polsce był zamach stanu”.

Reklama

Schulz w swoich wywodach – jak zwykle sprawiających wrażenie aroganckich, pouczających czy wręcz mentorskich – z nieustannie podniesionym w górę palcem i spoglądając surowo spod swoich okularów na prezydentów Litwy, Finlandii, Ukrainy i Polski, tłumaczył im, jak należy rządzić ich państwami. Przy tym wymyślił nowe słowo klucz: transnarodowość. Tak oto przemawiał: – Po II wojnie światowej stworzyliśmy wiele transnarodowych organizacji, nie tylko Unię Europejską, ale również NATO czy ONZ, aby odpowiedzieć na globalne wyzwania w sposób transnarodowy. Te instytucje miały być instrumentami, które wzniosłyby nas ponad granice. Dzięki temu mieliśmy w Europie długą fazę stabilizacji. Dzisiaj jednak znajdujemy się w sytuacji, w której nasi obywatele stracili zaufanie do tych instytucji transnarodowych. Dlatego moim zadaniem jest mówienie politykom w państwach narodowych, że w globalnym społeczeństwie XXI wieku nie mogą mówić w swoich krajach, że potrzeby narodowe stoją nad potrzebami transnarodowymi. Szczególnie błądzą ci, którzy uważają, że na pierwszym miejscu stoją interesy narodowe, na drugim zaś dopiero transnarodowe. Politycy tak twierdzący wprowadzają swoich obywateli w błąd. Kryzys migracyjny można rozwiązać tylko w sposób transnarodowy. Jestem prezydentem transnarodowego parlamentu, a więc transnarodowego ustawodawcy, i swoimi możliwościami próbuję odbudować europejskie zaufanie.

Tako rzecze Martin Schulz, który w jednym akapicie osiem razy użył słowa „transnarodowy”. I trudno oprzeć się wrażeniu, że dla niego „transnarodowy” oznacza po prostu: niemiecki (ewentualnie z lekkim zabarwieniem brukselskim), bo np. Nord Stream II uważa on za świetną inicjatywę, a nie zagrożenie dla Polski, Ukrainy, Słowacji i krajów bałtyckich. Widać wyraźnie, że idea Stanów Zjednoczonych Europy – zamiast Europy ojczyzn – nie tylko nie przepadła, ale ma być wtłaczana najpierw do głów polityków, a potem poszczególnych obywateli z zastosowaniem tzw. dobrowolnego przymusu.

Reklama

Czasem warto wybuchnąć śmiechem

Skądinąd jednak zastanawiam się, na ile poważnie jest traktowany Schulz w świecie dyplomacji. Kiedy zapytano go, co on sam – i w domyśle Parlament Europejski – czyni, aby zażegnać kryzysy na świecie, sala po prostu wybuchła śmiechem, a widocznie upokorzony i zaskoczony tym faktem Schulz wbił wzrok w podłogę i nerwowo zaczął gładzić swój krawat. Było to tym bardziej żenujące, że na widowni znajdowali się głównie ważni politycy, dyplomaci i eksperci, a także kard. Reinhard Marx. Sądzę, że z tego wydarzenia mogliby wyciągnąć wnioski politycy polscy, niezależnie od orientacji. Ci zakochani w antynarodowych, przepraszam – transnarodowych koncepcjach, jak np. przedstawiciele PO, powinni zrozumieć, że nikt rozsądny tych utopii nie traktuje do końca poważnie, zresztą tak samo jak i cały Parlament Europejski. Ci zaś, którzy są przeciwni chorej koncepcji transnarodowości, a więc obecnie rządzący, powinni dużo mniej przejmować się panem Schulzem i jego kolegami i nie wysyłać do niego na byle zawołanie delegacji państwowych, i to na najwyższym szczeblu. Czasem warto także wybuchnąć śmiechem.

Schengen – wspólna sprawa

Prezydent Andrzej Duda zwrócił uwagę przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego, że Polska życzy sobie jak najlepszych stosunków z Niemcami i takie one też będą, jeżeli oprze się je na zasadach partnerstwa. Schulz próbował rozmyć pojęcie partnerstwa, ale prezydent Duda był konkretny i wykazał, że np. projekt drugiej nitki Nord Stream nie mieści się w ramach partnerstwa, bo zagraża Polsce i szkodzi jej interesom. Nasz prezydent był jednak na tyle subtelny i dyplomatyczny, by nie wypomnieć Schulzowi jego słów o zamachu stanu w naszym kraju. Chyba szkoda, lecz z drugiej strony podziwiam jego spokój i opanowanie. Nie wiem, czy sam bym wytrzymał. Miło było zobaczyć naszego pewnego siebie prezydenta, który na wielonarodowym forum swobodnie, jak równy z równym, posługiwał się językiem angielskim. To niewątpliwie oznaka dobrej zmiany także na arenie międzynarodowej, gdzie w końcu przestajemy być niemieckim satelitą.

Również bardzo ważne stwierdzenie wygłosił skromny i niewysuwający się nigdy na pierwszy plan architekt naszej polityki międzynarodowej, min. Krzysztof Szczerski. Powiedział on, że nie ma mowy o tworzeniu jakiejś strefy mini-Schengen w Europie i „albo uratujemy strefę Schengen wspólnie, albo, niestety, stanie się ona tylko powracającym wspomnieniem”. Podkreślił, że wykluczanie któregokolwiek kraju z powodów politycznych z tej formuły jest niedopuszczalne. Strefa jest wartością niepodzielną i musi obejmować również tych, którzy – jak Polska – bronią granic zewnętrznych Unii, a nie siedzą w jej środku i tylko konsumują jej dobro.

2016-02-17 08:57

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wybór Trumpa

Niedziela Ogólnopolska 47/2016, str. 47

[ TEMATY ]

polityka

Wybór Donalda Trumpa unijnym decydentom się „nie podoba”.

„Trump card” to w tłumaczeniu na język polski „atu”, czyli kolor w kartach, który przebija wszystkie inne kolory. W Stanach Zjednoczonych Trump Donald pokonał wszystkich innych kandydatów, a na finiszu reprezentantkę Partii Demokratycznej Hillary Clinton. Jego zwycięstwo może okazać się niebezpieczne także dla unijnych decydentów. Wprawdzie tuż po ogłoszeniu wyników wyborów w USA popłynęły z Brukseli, Berlina oraz innych stolic zwyczajowe gratulacje, ale wielu nie jest w stanie zaakceptować wyboru Amerykanów. Jeszcze w trakcie trwającej kampanii prezydenckiej przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz wieszczył, że „Trump to problem nie tylko dla Unii Europejskiej, ale i dla całego świata”. Publicznie wyraził też nadzieję, że wygra Hillary Clinton.

CZYTAJ DALEJ

Chcemy zobaczyć Jezusa

2024-05-04 17:55

[ TEMATY ]

ministranci

lektorzy

Służba Liturgiczna Ołtarza

Pielgrzymka służby liturgicznej

Rokitno sanktuarium

Katarzyna Krawcewicz

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

4 maja w Rokitnie modliła się służba liturgiczna z całej diecezji.

Pielgrzymka rozpoczęła się koncertem księdza – rapera Jakuba Bartczaka, który pokazywał młodzieży wartość powołania, szczególnie powołania do kapłaństwa. Po koncercie rozpoczęła się uroczysta Msza święta pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. Pasterz diecezji wręczył każdemu ministrantowi mały egzemplarz Ewangelii św. Łukasza. Gest ten nawiązał do tegorocznego hasła pielgrzymki „Chcemy zobaczyć Jezusa”. Młodzież sięgając do tekstu Pisma świętego, będzie mogła każdego dnia odkrywać Chrystusa.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Tadeo z Filipin: na pielgrzymce łagiewnickiej zobaczyłem nadzieję Kościoła

2024-05-05 14:58

[ TEMATY ]

Łagiewniki

Jezus Miłosierny

Małgorzata Pabis

Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy…

Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy…

„Na pielgrzymce do sanktuarium Bożego Miłosierdzia zobaczyłem młodych ludzi, rodziny z dziećmi, nadzieję Kościoła” - mówi ks. Tadeo Timada, filipiński duchowny ze Zgromadzenia Synów Miłości, który uczestniczył po raz pierwszy w bielsko-żywieckiej pielgrzymce do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Przeszła ona po raz 12. z Bielska-Białej do krakowskich Łagiewnik w dniach od 30 kwietnia do 3 maja br. Wzięło w niej udział ponad 1200 osób.

W połowie lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to papież Jan Paweł II odwiedził Filipiny, przyszły kapłan obiecał sobie, że przyjedzie do Polski. Dziś ks. Tadeo pracuje jako przełożony we wspólnocie zgromadzenia zakonnego kanosjanów w Padwie.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję