Tysiące zniczy zapalili mieszkańcy stolicy 1 sierpnia na mogiłach Cmentarza Wojskowego na Powązkach. Ale dopiero teraz –
w 63. rocznicę wybuchu Powstania – znicze zapłonęły także na kilkudziesięciu grobach, które od lat były zaniedbane. Upływ czasu sprawił, że część z nich dosłownie się rozpadła. Jak długo ten stan mógłby trwać, nikt nie wie. Na szczęście z inicjatywą renowacji wystąpili pracownicy Muzeum Powstania Warszawskiego.
Krzyż i kotwica
– Miałem poczucie misji, bo wiedziałem, że uczestniczę w czymś wyjątkowym – wspomina Krzysztof Dziomdziora, kierownik Wolontariatu w Muzeum Powstania. Niemal dwa lata temu razem z Edmundem Baranowskim, wiceprezesem Związku Powstańców Warszawskich, przeprowadzili wizję lokalną miejsc pochówku na terenie Cmentarza Wojskowego. 25-letni pracownik muzeum i o ponad 50 lat starszy żołnierz AK nie chodzili jednak po zorganizowanych kwaterach powstańczych. Celem ich wizyty była część cmentarza z grobami cywilnymi. Tam, po zakończeniu wojny, powstańców grzebały ocalałe rodziny i znajomi. Kiedy najbliżsi poległych umarli, grobami nie miał się kto zaopiekować. Mogiły powoli zaczęły się zapadać.
Tym, którzy nie pamiętają czasów PRL, warto przypomnieć, że komunistyczne władze utrudniały pochówek powstańców, których prowizoryczne groby odkrywano. Nierzadko biorący udział w pracach ekshumacyjnych byli aresztowani. – W 1946 r. zawiązano utajniony komitet opieki nad grobami. Dopiero po odwilży w 1956 r. wykonaliśmy część prac. Ale obecny kształt kwatery A-20 (batalionu „Zośka” – red.) udało się zakończyć dopiero na początku lat 80. – opowiada „Niedzieli” Kazimierz Łodziński, przewodniczący Społecznego Komitetu Opieki nad Grobami Poległych Żołnierzy Batalionu „Zośka”.
Ci, którzy w sierpniu odwiedzają wojskowe Powązki, widzą jednakowe pomniki rozsiane po kwaterach: A-22, A-23, A-25 i A-27. Zaprojektował je artysta rzeźbiarz Dariusz Kowalski. Przez cały lipiec pomniki były montowane na cmentarzu. Ich postawienie to końcowy efekt prac, które jesienią 2005 r. zapoczątkowali Edmund Baranowski i Krzysztof Dziomdziora.
Widok, który wówczas zobaczyli, był przygnębiający. – Czułem zawód, że tak dużo grobów towarzyszy broni jest zaniedbanych – opowiada wiceprezes ZPW. Przez niektóre mogiły biegły wydeptane ścieżki. Na innych grobach rosły paprocie. Tylko gdzieniegdzie stały krzyże. Większość nie miała tabliczek z informacją o zmarłym.
Najbardziej zaniedbane mogiły zostały w pierwszym rzędzie wyznaczone do renowacji. Teraz tam, gdzie przez lata rosły chwasty, stoją betonowe krzyże. Zamontowano też tabliczki epitafialne oraz drugie – z symbolem Polski Walczącej.
(...)
Cały artykuł można przeczytać w „Niedzieli” nr 32/2007
Pomóż w rozwoju naszego portalu