Fundacja "Cepelia", przez szereg lat organizując konkursy dotyczące miniatury stroju ludowego, dorobiła się niemałej kolekcji. Oczywiście nie wszystko zmieściło się na wystawie, ale i tak robi
wrażenie. Nie może być inaczej, patrząc na setki bajecznie kolorowych laleczek. Ten niemal jarmarczny nastrój został wszelako podporządkowany ścisłym rygorom. Pierwsze dwie sale zdominowały lalki polskie,
które zostały uporządkowane według regionów, jest np. strój góralski, potem krakowski, a także opoczyński, kurpiowski, łowicki itd. Taka "wyliczanka" może byłaby nużąca dla widzów, gdyby nie
szczęśliwy pomysł wzbogacenia tej ludowej "rewii mody". Lalki na pierwszym planie nie tylko bowiem prezentują strój, ale też przedstawiają ludową, na ogół, scenkę rodzajową. Oto górale idą na wiosenny
redyk, czyli wypas owiec. Dalej krakowiacy otaczają lajkonika oraz stragan wystawiony na tzw. Emaus, wielkanocną zabawę w Krakowie albo też uczestniczą w weselu czy może raczej Weselu
wg Wyspiańskiego, z chochołem, panem młodym i innymi postaciami młodopolskiego dramatu. Nie mogło oczywiście zabraknąć wielkanocnego malowania jaj, tutaj akurat w strojach
opoczyńskich. Kolejna scena to śmigus dyngus w łowickich przebraniach. Dalej jest jeszcze darcie pierza oraz wróżby andrzejkowe.
Osobny kącik znalazł się na wystawie dla strojów historycznych. Dzięki nim możemy sobie wyobrazić, jak wyglądał król Kazimierz Wielki, Stanisław August Poniatowski, królowa Bona, a także
cesarz Franciszek Józef i Zagłoba, który może bardziej jest postacią literacką niż historyczną, bez wątpienia jednak w historycznym stroju.
Ostatnią salę zapełniły lalki świata, ze zrozumiałych względów w mniej reprezentacyjnych niż polskie strojach i też niekoniecznie strojach ludowych. Na sali zmieściły
się lalki z około dwudziestu krajów, a i tak jest dość tłoczno - jeszcze barwniej niż w poprzednich salach. Szczególnie bogate są stroje egzotyczne z Indii,
Tajlandii, niekoniecznie mieszczące się w kategorii ludowych. Bardziej chyba należą do przebrań kultowych, używanych podczas obrzędów ku czci hinduistycznych i buddyjskich bóstw,
o czym przekonują taneczne kroki i groźne maski. Miejscowy folklor w nikłym stopniu reprezentują normalne, rybackie ubrania Szkotów, którzy na wystawie oporządzają sieci.
Także rumuńskie, umundurowane lalki żołnierzy, oficerów lub historycznych postaci trudno zaliczyć do ludowych. Ale kto wie, czy nie raczej z podań ludowych niż z historycznych źródeł
pochodzi postać, która na wystawie ma... wyraźnie zielonkawą twarz. Ale jeśli dzisiaj chcielibyśmy ją nazwać ludową to chyba już w kategorii globalnej kultury masowej. Hrabiego Draculę zna
przecież cały świat i nawet dzieciom przedstawiać go nie trzeba.
Pomóż w rozwoju naszego portalu